Jutro mija miesiąc od początku wojny na Ukrainie. Przez cały ten czas Przemyśl jest na pierwszej linii frontu pomocy uchodźcom. "My już sami o sobie mówimy: światowa stolica wolontariatu" - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim prezydent miasta Wojciech Bakun.

REKLAMA

Maciej Pałahicki, RMF FM: Jak wygląda dziś sytuacja w Przemyślu?

Wojciech Bakun: Mimo że pojawiło się zmęczenie i ono daje się we znaki, a morale i zapał niektórych osób spadły, wciąż w Przemyślu pracuje codzienne ogromne grono wolontariuszy. Jest wyraźny spadek liczby osób przyjeżdżających z Ukrainy. Mamy czas na przeorganizowanie się i złapanie oddechu. I mamy to już lepiej poukładane. W większości szkół wygasiliśmy miejsca tymczasowego odpoczynku, wciąż są one dostępne w budynku po byłym sklepie wielkopowierzchniowym przy ul. Lwowskiej 36.

Na czym się obecnie skupiacie?

Priorytetem jest wciąż zaopiekowanie się wszystkimi osobami, które do nas przyjeżdżają i zapewnienie im sprawnego przemieszczania się przez miasto. Ale wybiegamy w przyszłość i przygotowujemy miejsca długoterminowego pobytu nie tylko w Przemyślu, ale też w miejscach buforowych po stronie ukraińskiej. Tam jest duża przychylność władz miast i miasteczek, żeby te osoby u nich przebywały.

Myślimy o tworzeniu osiedli modułowych, kontenerowych, które mogłyby powstać i po stronie polskiej, i po stronie ukraińskiej. Takich, które jesteśmy w stanie bardzo szybko przenieść w inne miejsce.

Ważna jest też organizacja pracy urzędu. Nie jest tajemnicą, że wszystkie urzędy w Polsce przeżywają oblężenie, jeśli chodzi o osoby, które chcą uzyskać PESEL, ale też tych, którzy chcą otrzymać dodatek za zakwaterowanie i wyżywienie uchodźców. Tych osób są setki, jeśli nie tysiące. Musimy instalować nowy sprzęt, przerabiać systemy, żeby urzędników do obsługi było jak najwięcej, a mimo to niestety opóźnienia się zdarzają.

Skąd mogłyby pochodzić kontenery mieszkalne?

Zgłosiło się do nas wiele organizacji, które dysponują takimi kontenerami. Będziemy o tym rozmawiać jako o pewnej propozycji. Także z rządem, bo być może część z nich uda się sfinansować z rezerw rządowych. Jesteśmy w stałym kontakcie z Norwegami w ramach programu "Rozwój lokalny", którzy przeznaczyli znaczną kwotę na organizację stałych miejsc noclegowych. Oni już w zeszłym tygodniu pytali nas i inne miasta przygraniczne, jakie mamy potrzeby. To, na co musimy się przygotować, to długotrwały pobyt uchodźców.

Z logistyką, transportem i rejestracją uchodźców sobie poradzimy. Polacy bardzo szeroko otworzyli drzwi swoich domów dla uchodźców z Ukrainy, ale musimy myśleć o tym, że liczba tych miejsc się kończy. Musimy być przygotowani na to, żeby te osoby nie nocowały w halach, na dworcach, ale żeby miały w miarę godne warunki pobytu.

Przez Przemyśl przeszła i przejechała jedna czwarta uchodźców, którzy dotarli do Polski.

Nawet jedna trzecia. Ale zupełnie innym zadaniem była organizacja transportu i logistyka. Przypomnę, że były momenty, kiedy przyjmowaliśmy nawet 2 tys. osób na godzinę. Wyzwaniem była pomoc humanitarna, wyławianie z tego tłumu osób o różnych potrzebach: wymagających pomocy medycznej, kobiet w ciąży, osób w ciężkim stanie psychicznym. Ale mam nadzieję, że udawało się to robić sprawnie.

Zupełnie czym innym jest tworzenie miejsc stałego pobytu. Może to być zadanie powierzone samorządowi przez administrację rządową albo realizowane przez gminę w porozumieniu z organizacjami z całego świata, których w tej chwili w Przemyślu nie brakuje i które chcą się w to angażować. Mają chęci, środki i wiedzę, jak to robić. Podejmiemy się tego zadania, nie oglądając się na innych, biorąc sprawy w swoje ręce. Na końcu każdej ścieżki jest człowiek, najczęściej jest nim kobieta z dzieckiem i o tym musimy myśleć.

Jak zamierzacie zdobyć pieniądze na ten cel?

Zgłasza się do nas masa fundatorów i organizacji. One to finansują. To pieniądze spoza budżetu miasta. Norwegowie na wstępie przeznaczyli 4 mln zł, ale z tego, co wiem myślą o kolejnych 6 mln zł dla tych miast "przyfrontowych" jak Przemyśl czy Chełm. To są już środki, za które można część inwestycji zrealizować. Pojawiają się też organizacje z USA, Europy i Azji. Jesteśmy dogadani, żeby przy tym miasteczku powstał finansowany całkowicie ze środków zewnętrznych szpital kontenerowy. Na świecie są organizacje, które profesjonalnie zajmują się pomocą humanitarną, tylko trzeba mądrze z nimi kooperować, żeby pozyskać środki i wiedzę.

A na czym skupiacie na tym etapie udzielania pomocy?

Troszczymy się o wszystkich. Widzimy też, gdzie pojawiają się braki: psychologowie, tłumacze, bo mimo zmniejszającej się liczby uchodźców, coraz więcej osób potrzebuje wsparcia psychologicznego. Staramy się reagować z wyprzedzeniem. Musimy tym zarządzać i koordynować współpracę z organizacjami pozarządowymi, żeby na przykład nie mieć tysiąca psychologów a żadnego tłumacza, żeby ta pomoc była jak najsprawniejsza.

Jak można Was wesprzeć?

Bardzo potrzebujemy pomocy, żeby zorganizować pobyt tych osób na terenie Przemyśla i na terenie Ukrainy. Jeżeli są podmioty, które mają "know how" to chętnie z niego skorzystamy. Jeśli ktoś jest w stanie nam pomóc w procesie długofalowej pomocy, to jestem pierwszy, który podnosi rękę, że chce.

Staliście się - to modne ostatnio słowo - wielkim hubem pomocowym.

My już sami o sobie mówimy: światowa stolica wolontariatu. Tu są rzeczywiście osoby z całego świata. Na początku angażowali się mieszkańcy Przemyśla, którzy do tej pory stanowią większość wolontariuszy. Ale zaczęli tu zjeżdżać wolontariusze z każdego regionu Polski, a tuż po nich z całego świata. Mamy osoby z Brazylii, USA, Kanady Japonii i krajów europejskich. Jesteśmy jedną, wielką, międzynarodową organizacją humanitarno-pomocową.

Dacie radę dalej tak pomagać, wasz entuzjazm i siły się nie wyczerpią?

Tak długo jak będzie trzeba, będziemy pomagać. Nikt, kiedy będzie taka potrzeba, nie odmówi pomocy. Staramy się organizować wszystko tak, żeby dało się funkcjonować przez kolejne tygodnie a może miesiące.