Jezioro Myczkowieckie okazało się jedyną możliwą drogą ewakuacji 40-latka, który zgubił się podczas przebieżki w lesie w okolicy Polańczyka. Mężczyzna dotarł do miejsca, do którego nie prowadzi żadna droga lądowa i stracił orientację.

REKLAMA

Pracownik jednego z bieszczadzkich hoteli zawiadomił policję i ratowników GOPR, że jeden z gości postanowił pobiegać i zgubił się w lesie. Dzielnicowi nawiązali kontakt telefoniczny z turystą i znając teren, ustalili trasę, którą pobiegł.

Mężczyzna zamiast do Myczkowiec wbiegł na teren rezerwatu przyrody nad Jeziorem Myczkowieckim.

Policjanci wiedząc, że ścieżka prowadzi nad stromym urwiskiem, jest zimno i pada śnieg zorganizowali transport wodny. Dzięki współpracy ze strażakami z Leska łodzią motorową przetransportowali turystę na właściwy brzeg i do miejsca zakwaterowania.

40-latek z Katowic przyjechał w Bieszczady świętować swoje urodziny i wybrał się na przebieżkę nie biorąc pod uwagę, że w bieszczadzkich lasach łatwo się zgubić.