Padł ostatni klaps na planie filmu "Święty" w reżyserii Sebastiana Buttnego. Film, którego akcja dzieje się w latach 80-tych był kręcony w Poznaniu i Gnieźnie. W roli głównej występuje Mateusz Kościukiewicz.
Partnerują mu: Lena Góra, Michał Włodarczyk, Dobromir Dymecki i Leszek Lichota. Bohater filmu Andrzej Baran - porucznik Milicji Obywatelskiej - zostaje przydzielony do najtrudniejszej sprawy, z jaką do tej pory musiał się zmierzyć i wydaje się, że nikt nie chce, aby udało mu się rozwiązać zagadkę.
Zdjęcia autorstwa Łukasza Gutta, nagrodzonego Złotym Lwem w na ostatnim Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, realizowane były m.in. w gotyckich wnętrzach katedry gnieźnieńskiej oraz w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski kadry powstały m.in. w Hali Arena, która udawała lotnisko Ławica.
Premierę "Świętego" zaplanowano wiosną 2023 roku.
Producentem filmu jest Izabela Kiszka-Hoflik z IKH Pictures Production, koproducentami Telewizja Polska S.A., CETA, Dolnośląski Fundusz Filmowy oraz węgierski Matrix Film. Partnerem był samorząd województwa wielkopolskiego
Przedstawiona w filmie historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Ponad 35 lat temu z katedry gnieźnieńskiej skradziono srebrny relikwiarz św. Wojciecha. Sprawcy dostali się do środka przez okno kaplicy bocznej. Włamanie odkrył 20 marca 1986 roku ówczesny proboszcz katedry ks. kan. Zenon Willa. Natychmiast zawiadomiono milicję, która rozpoczęła dochodzenie. "To wyjątkowy wandalizm i brak poszanowania jakichkolwiek świętości" - pisały ówczesne gazety. "Brakuje słów zdolnych wyrazić nasze poruszenie" - mówił urzędujący prezydent Gniezna.
Bracia Krzysztof i Marek M. oraz towarzyszący im Waldemara B. oderwali od srebrnej trumny pastorał, mitrę, ewangeliarz, który św. Wojciech trzymał w ręku i poduszkę, na której się wspierał. Odłamali także skrzydła sześciu orłom stanowiącym podporę trumienki i oderwali zdobiącego ją anioła. Pozbawiony nóg tułów męczennika zabrali w całości. Okazał się ciężki i trudny do przewiezienia. Odrąbali więc siekierą głowę i rękę, a resztę zakopali w piasku w pobliżu katedry z zamiarem zabrania łupu w dogodniejszym momencie.
Tydzień po włamaniu prasa opublikowała portret pamięciowy jednego z podejrzanych. Milicja prowadziła drobiazgowe śledztwo. Wyznaczono także wysokie nagrody pieniężne za pomoc w wykryciu sprawcy bądź sprawców. Kilka dni później doniesiono milicji, że w Gdańsku ktoś przetapiał srebro w garażu. Aresztowano trzech mężczyzn. Początkowo nie przyznali się do winy. Zrobili to w trakcie zabezpieczenia śladów i kolejnych dowodów przemawiających przeciwko nim.
Mężczyznom udało się przetopić zdecydowaną większość zrabowanego łupu. Ocalał jedynie korpus relikwiarza zakopany w hałdzie piachu w pobliżu katedry. Odnaleziono go dzięki chłopcu, który bawiąc się w tym miejscu, przypadkowo na niego trafił.
Proces sprawców toczył się przed Sądem Wojewódzkim w Poznaniu. Bracia Krzysztof i Marek M. zostali skazani na 15 lat więzienia. Waldemar B. dostał wyrok 12 lat pozbawienia wolności. Inspirator grabieży nie biorący w niej bezpośredniego udziału Piotr N. - podobnie jak główni sprawcy - skazany został na 15 lat więzienia.
Opracował: Paweł Konieczny