Niezidentyfikowany metalowy przedmiot spadł na budynek mieszkalny w Rakowie w Wielkopolsce, nieopodal granicy z województwem kujawsko-pomorskim. Spowodował poważne uszkodzenia dachu, przebił go i wpadł do środka. Zatrzymał się na podłodze strychu. Nikomu nic się nie stało. O tym niecodziennym zdarzeniu, do którego doszło 4 kwietnia, poinformował nas mieszkaniec Rakowa, którego dom został uszkodzony.
Do zdarzenia doszło wczesnym popołudniem 4 kwietnia. W domu było słychać potężny huk.
Byłem w pracy. Syn akurat był w domu. Napalił w piecu w kotłowni. Poszedł do góry. Włączył muzykę i po chwili coś huknęło. Nie wiedział, co się stało. Biegał po domu. Wyszedł na podwórko, popatrzył - nic nie ma. Poleciał do kotłowni. Myślał, że może piec huknął - relacjonuje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą mieszkaniec Rakowa.
Ja dopiero o 17 wracam z pracy. Zaparkowałem przy płocie, patrzę - dachówka leży na polu. Sprawdzam, skąd jest ta dachówka. Patrzę, a tam dziura w dachu jest - opowiada mężczyzna. Wyszedłem na strych. Trochę się bałem, bo nie wiedziałem, co tam może być. Zobaczyłem dwie metalowe części i dziurę w dachu. Jedna trzecia łaty dachowej była zniszczona. Zniszczone zostało ocieplenie - zaznacza. Była taka dziura, jakby to po jakiejś bombie było. Miała około metra na 70 cm - opisuje.
Wewnątrz na strychu domownicy odkryli dziwny przedmiot. To było coś takiego żeliwnego. Jakby to był jakiś okrąg czy koło. W sumie chyba był jeden element. Jak zleciał i rozbił się na stropie, to pękł na pół. Jeden element ważył ok. dwóch kilogramów - w sumie ponad 4 kg - opisuje znalezisko słuchacz RMF FM.
Dobrze, że to było na obrzeżach poddasza, bo jakby to było dalej, to by przez regipsy przeleciało i jakby ktoś tam był, to by już go nie było - dodaje.
O zdarzeniu poinformowano policję i Żandarmerię Wojskową. Sprawę wyjaśnia prokuratura w wielkopolskim Koninie. Śledczy zlecili bardzo szerokie analizy. Wystąpili do służb badających incydenty lotnictwa cywilnego i wojskowego. One jednak wykluczyły, że przedmiot, który spadł na dach, to element statku powietrznego.
Prokuratura poprosiła też o pomoc Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Ta ustaliła, że w czasie, gdy żeliwny przedmiot zniszczył dach, nad Rakowem przelatywał samolot do Irlandii. Na tamtejszym lotnisku ekipy techniczne sprawdzały, czy nie odpadła od niego jakaś część. Okazało się, że maszyna jest kompletna.
Sprawę badała też Żandarmeria Wojskowa, ale uznała, że nie jest właściwa do prowadzenia postępowania.
Konińska prokuratura wraz z policją ze Ślesina przyjęły teraz zaskakującą wersję, że przedmiot, który przebił dach, to element maszyny rolniczej. Mógł się od niej oderwać w trakcie pracy. Ostatecznie w tej sprawie ma się teraz wypowiedzieć biegły. Powołany będzie specjalista, żeby zidentyfikować ten fragment - powiedziała RMF FM Ewa Woźniak z konińskiej prokuratury.
Podstawą śledztwa jest narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grożą za to 3 lata więzienia.