Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok sądu okręgowego uniewinniający pochodzącą z Ukrainy Yanę C. od zarzutu zabójstwa. Kobieta raniła nożem swojego współlokatora, mężczyzna zmarł. Zdaniem sądu, Yana C. działała w obronie koniecznej, odpierając atak i uderzenia mężczyzny. Wyrok wydany przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest już prawomocny.
Do zdarzenia doszło w sierpniu 2020 roku w jednej z podpoznańskich miejscowości.
Yana C. przyjechała do Polski, żeby zarobić. Na Ukrainie, pod opieką swoich rodziców, zostawiła kilkuletnie dziecko. W mieszkaniu, w którym doszło do zdarzenia przebywała zaledwie kilka dni.
Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Wlkp., która zajmowała się sprawą, oskarżyła kobietę o zabójstwo współlokatora. Proces ruszył w czerwcu 2021 roku. Yana C. od początku wskazywała, że jedynie broniła się przed atakiem Wołodymyra.
W grudniu 2021 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu nieprawomocnie uniewinnił kobietę od zarzutu zabójstwa. Sąd przyjął, że Yana C. działała w obronie koniecznej, odpierając atak i uderzenia mężczyzny.
Prokuratura wnosiła o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
W środę Sąd Apelacyjny w Poznaniu rozpoznał sprawę i wydał prawomocny wyrok, utrzymując w mocy orzeczenie sądu okręgowego.
Sędzia Przemysław Grajzer podkreślił w uzasadnieniu, że sąd apelacyjny podzielił zdanie sądu okręgowego, że "9 sierpnia 2020 roku oskarżona Yana C. odpierała swoim działaniem bezpośredni i bezprawny zamach Wołodymyra skierowany przeciwko jej zdrowiu, a być może nawet życiu".
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że zamach kierowany przez wskazaną wyżej osobę wobec oskarżonej miał charakter bezpośredni. Oskarżona zaatakowana została niespodziewanie, bez jakiegokolwiek powodu, czy też ostrzeżenia ze strony napastnika. Nadto, pomimo tego, że w pomieszczeniu, gdzie doszło do zdarzenia znajdowało się dwóch innych mężczyzn, żaden z nich nie stanął w obronie oskarżonej, ani nie podjął interwencji w trakcie zajścia - przekazał sędzia Przemysław Grajzer.
Dodał, że na początku zdarzenia Wołodymyr słownie zaatakował oskarżoną, wypominając jej, że musiał jej szukać, podczas gdy faktycznie nie miał takiego obowiązku. Następnie bez jakiegokolwiek uprzedzenia mężczyzna uderzył oskarżoną w głowę otwartą ręką, a siła zadanego uderzenia była na tyle duża, że kobieta przewróciła się na podłogę.
Podkreślić należy, iż znaczna przewaga siły fizycznej występowała po stronie pokrzywdzonego, który był wysokim - 185 cm wzrostu, dobrze zbudowanym mężczyzną, podczas gdy oskarżona jest kobietą niezbyt wysoką, bo mierzy 160 cm, o przeciętnej wadze - wskazał sędzia Przemysław Grajzer.
Jak dodał, zamach w postaci zadawania ciosów ręką został powtórzony przez pokrzywdzonego i to jeszcze dwukrotnie, także w sumie pokrzywdzony zadał oskarżonej trzy ciosy, co wskazuje na jego determinację w osiągnięciu celu, jakim było pobicie oskarżonej. Dopiero po otrzymaniu trzeciego ciosu, oskarżona wstając odruchowo chwyciła w rękę nóż, który leżał na stole i chcąc odeprzeć ten bezpośredni atak pokrzywdzonego, ugodziła go nożem. Należałoby powiedzieć, że cios był na tyle nieszczęśliwy, że oskarżona tym jednym ciosem trafiła w serce, co doprowadziło do zgonu pokrzywdzonego - dodał.
Odnosząc się do apelacji prokuratury, sędzia zaznaczył, że w uzasadnieniu apelacji prokurator sam wskazał, że "choć nie ulega wątpliwości, że zadając pokrzywdzonemu cios nożem, oskarżona działała w ramach obrony koniecznej, broniła się bowiem przed bezpośrednim, bezprawnym zamachem naruszającym jej nietykalność cielesną, to jednak zastosowany przez oskarżona sposób obrony w ustalonych okolicznościach był niewspółmierny do grożącego jej niebezpieczeństwa, dopuściła się zatem oskarżona przestępstwa przekraczając granicę obrony koniecznej". Sędzia odnosząc się do tych zacytowanych słów prokuratora podkreślił, że "prokurator zarzuca sądowi okręgowemu nieprzyjęcie, że oskarżona działała w obronie koniecznej, ale przekroczyła granicę".
Sędzia wskazał też, że zamiarem oskarżonej było odparcie ataku napastnika - a nie ugodzenie oskarżonego w serce.
W trakcie ogłaszania wyroku na sali nie było przedstawiciela prokuratury, ani obrońcy Yany C.