Na terenie jednego z gospodarstw w gminie Trzemeszno, w dwóch osobnych domach, mieszkało trzech braci. Kazimierz O. od lat kłócił się z Zenonem O. W sierpniu ub. roku kłótnia zakończyła się tragicznie - według ustaleń śledczych Kazimierz O. miał usiłować zabić brata siekierą. Właśnie ruszył proces w tej sprawie.

REKLAMA

Do zdarzenia doszło 1 sierpnia ub. roku w jednej z miejscowości w gminie Trzemeszno w Wielkopolsce. Według ustaleń śledczych, między 68-letnim Kazimierzem O. a jego bratem 59-letnim Zenonem O. doszło do sprzeczki. Następnie Kazimierz O. miał uderzyć swojego brata ostrzem siekiery w głowę. Poszkodowanego, po reanimacji, w ciężkim stanie, zabrał do szpitala śmigłowiec LPR.

Prokuratura oskarżyła Kazimierza O. o usiłowanie zabójstwa brata, a także o kierowanie gróźb wobec bratanicy Beaty A. Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces mężczyzny.

Do usiłowania zabójstwa absolutnie się nie przyznaję. Do drugiego czynu też się nie przyznaję - oświadczył w sądzie Kazimierz O. Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień, ale powiedział, że będzie odpowiadał na pytania sądu i stron.

Wieloletni konflikt

Na terenie gospodarstwa mieszkało łącznie trzech braci - Kazimierz i Andrzej, obaj kawalerowie - w jednym domu, zaś Zenon O. z żoną w drugim domu. W poprzednich wyjaśnieniach oskarżonego, odczytanych w piątek przez sąd, Kazimierz O. podkreślił, że od lat nie żyje w dobrych relacjach z bratem Zenonem i jego żoną.

Opisując przebieg zdarzenia, Kazimierz O. podkreślił, że poszedł do warsztatu, w którym przebywał wówczas Zenon O. Oskarżony miał krzyknąć coś do brata, doszło do sprzeczki słownej. On wyszedł do mnie z siekierą i tą siekierą machnął tak, że mnie zranił w lewe przedramię (...) ja się z tych nerwów cofnąłem do swojej drewutni, Zenek za mną nie szedł, on się cofnął do garażu, był mocno pijany. Ja z drewutni zabrałem swoją siekierę, pomiędzy warsztatem a drewutnią jest jakieś 10 metrów. Poszedłem do warsztatu, ale nie wchodziłem do środka, byłem zdenerwowany (...) Ja go uderzyłem, z tego co pamiętam, tylko raz i trafiłem go w głowę - podkreślił.

Dodał, że pobiegł wtedy do drugiego z braci, Andrzeja, by ten wezwał pomoc. Oskarżony wskazał także, że idąc po siekierę chyba chciałem pokazać bratu, że się nie wystraszyłem, że też mam siekierę i się go nie boję (...) nie celowałem w głowę, bo wiem, że uderzenie w głowę może człowieka zabić, moim zdaniem to był przypadkowy cios. Mężczyzna zaznaczył też, że to Zenon O. pierwszy go zaatakował siekierą i - jak stwierdził - "ja też mogłem paść ofiarą".

"Moi bracia żyli jak pies z kotem"

Sąd przesłuchał w piątek także pierwszych świadków w sprawie - w tym trzeciego z braci, 55-letniego Andrzeja O.

Ja nie wiem, o co się oni pokłócili, ale konflikt pomiędzy nimi trwa kilka lat - podkreślił Andrzej O. Moi bracia Kazimierz i Zenek żyli jak pies z kotem. Ja to w sumie do końca nie wiem, jaki jest powód tych konfliktów - dodał.

Zeznania składały także córki Zenona O. Kobiety podkreślały, że bały się Kazimierza O., że zdarzało się, że je wyzywał i im groził. Kobiety od kilku lat nie mieszkały już z rodzicami, założyły własne rodziny. W dniu zdarzenia pojechały z matką na festyn do pobliskiej miejscowości. Kiedy wracały z festynu odwieźć matkę do domu, przy drodze spotkały Andrzeja O., który czekał na pogotowie ratunkowe, by wskazać drogę do posesji. Po przyjeździe do domu córki znalazły rannego ojca.