​Najpierw odprawili z kwitkiem Widzewa Łódź, a teraz wyeliminowali Górnika Zabrze. Piłkarze drugoligowego KKS Kalisz sprawili kolejną sensację w Pucharze Polski i są już w ćwierćfinale.

REKLAMA

Udział już w 1/8 finału był największym sukcesem dla KKS w tych rozgrywkach, ale kaliszanie postanowili nieco wyśrubować ten wynik. Drużyna Bartosza Tarachulskiego, podobnie jak w meczu z Widzewem, zafundowała blisko czterotysięcznej widowni prawdziwy dreszczowiec. Spotkanie z łodzianami zakończyło się w regulaminowym czasie 3-3 (po dogrywce było 5-5). W spotkaniu z Górnikiem także padło pół tuzina goli i do rozstrzygnięcia potrzebne było dodatkowe 30 minut.

W dogrywce wiedziałem, że jak dotrwamy do rzutów karnych, to mamy dużą szanse na awans. Po raz kolejny moi zawodnicy pokazali, że są mocni mentalnie w karnych. Z drugiej strony tej dogrywki mogliśmy uniknąć - przyznał Tarachulski.

Do dogrywki wcale nie musiało dojść. Gospodarze prowadzili 2-0, ale opiekun zabrzan Bartosch Gaul dokonał kilku zmian i jego drużyna zaskoczyła, doprowadzając do remisu. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Mateusz Wysokiński znów dał prowadzenie kaliszanom, ale goście odpowiedzieli bardzo szybko - Amadej Marosa wykorzystał zamieszanie w polu karnym rywali.

Sama dogrywka nie była już zbyt emocjonująca. W serii rzutów karnych gospodarze nie pomylili się ani razu. Z kolei bramkarz KKS Mateusz Górski zatrzymał w trzeciej serii Marosę i piłkarze wicelidera drugiej ligi mogli świętować kolejny już awans.

Myślę, że to było nasze zasłużone zwycięstwo, prowadziliśmy już 2-0. Momentami nie było widać, który z zespołów jest z ekstraklasy, a który gra w drugiej lidze - ocenił Tarachulski.

Górnicy, którzy w ostatnich meczach ligowych pokonali Widzew 3-0 i na wyjeździe Pogoń Szczecin 4-1, mocno rozczarowali.

Fizycznie nie wyglądaliśmy najlepiej, opóźnialiśmy nasze akcje, mieliśmy proste straty piłki. Podeszliśmy profesjonalnie do tego meczu, ale piłkarze to nie są maszyny. W sobotę wieczorem skończyliśmy mecz w Szczecinie, trzeba było wrócić do Zabrza. Ta przerwa była krótka. Walczyliśmy do końca, nawet tracąc bramkę w 91. minucie, potrafiliśmy jeszcze wyrównać - stwierdził trener gości.

Gaul chwalił jednak rywala. Jak zauważył, kolejny awans KKS w Pucharze Polski nie jest przypadkiem.

Kalisz ma jakość z przodu, z Widzewem też to pokazał. Na początku meczu każdy aut, każdy rzut rożny stwarzał niebezpieczeństwo. Musimy to jakoś przełknąć, trzeba pogratulować rywalom i zaakceptować ten wynik - zakończył szkoleniowiec zabrzan.

KKS Kalisz - Górnik Zabrze 3-3 (1-0), karne 5-3

Bramki: 1-0 Nikodem Zawistowski (8), 2-0 Nestor Gordillo (57), 2-1 Aleksander Paluszek (57), 2-2 Piotr Krawczyk (74), 3-2 Mateusz Wysokiński (90+1), 3-3 Amadej Marosa (90+3).

Żółte kartki - KKS Kalisz: Mateusz Wysokiński, Wiktor Smoliński, Kamil Koczy, Jakub Wilczyński. Górnik Zabrze: Aleksander Paluszek, Erik Eanza, Jakub Szymański, Kryspin Szcześniak, Dani Pacheco, Jean Mvondo, Blaz Vrhovec.

Sędziował Patryk Gryckiewicz (Toruń).