Od początku wojny w Ukrainie poznańskie zoo pomogło w uratowaniu ponad 200 różnych zwierząt - zarówno tych dzikich, jak i domowych. W ostatnich dniach do Poznania przyjechał dziesiąty już transport, w którym znalazły się między innymi cztery dorosłe lwy, cztery lwiątka oraz niedźwiedź himalajski, którego historia jest wręcz dramatyczna.
Dziesiąty już transport zwierząt z Ukrainy trafił do poznańskiego ogrodu zoologicznego. Wśród przywiezionych zwierząt znalazły się między innymi cztery dorosłe lwy, cztery małe lwiątka, a także niedźwiedź himalajski - Jampol. To głównie dzikie osobniki, które zostały uratowane z azylu dla zwierząt prowadzonego pod Kijowem przez Natalię Popovą.
Od początku wojny w Ukrainie do zoo w Poznaniu trafiło blisko trzydzieści lwów, dziesięć tygrysów, wilki, niedźwiedzie, lisy, karakale, małpa oraz kilkadziesiąt kotów i psów.
Specjalizujemy się głównie w opiece nad dzikimi zwierzętami, ale nie zostawimy żadnego zwierzaka - mówi rzeczniczka poznańskiego zoo Małgorzata Chodyła.
Za tymi zwierzętami ciągnie się tragiczna historia, łapiąca za serce. Często były to zwierzęta zabrane z nielegalnych transportów czy prywatnych zoo. W takich miejscach te zwierzęta nie powinny się znajdować i teraz my dajemy im możliwość ucieczki od wojny- dodaje rzeczniczka ogrodu zoologicznego.
Przywieziony do Poznania niedźwiedź Jampol przebywa obecnie na kwarantannie. Imię otrzymał od nazwy miejscowości, w której znaleźli go ukraińscy żołnierze. Na terenie jednej z prywatnych posiadłości, która została zbombardowana, Ukraińcy natrafili na coś w rodzaju prywatnego zoo. Wszystkie zwierzęta zginęły w wyniku bombardowania. Ocalał tylko Jampol - niedźwiedź himalajski, który przebywał w dramatycznych warunkach.
Nie miał dostępu do wody i jedzenia. Znajdował się w małej klitce przypominającej starą piwnicę. Miał ciasną klatkę. Zwierzę nie powinno przebywać w takich warunkach. Przede wszystkim dzikie zwierzęta nie powinny przebywać w prywatnych posiadłościach. To nie są zabawki - dodaje Małgorzata Chodyła.
Jampol został uśpiony i przetransportowany przez ukraińskich żołnierzy do azylu Natalii Popovej, skąd w tym tygodniu trafił do Poznania. Teraz już leży i wygrzewa się w bezpiecznym miejscu, wrócił mu apetyt - opisuje rzeczniczka poznańskiego ZOO.
Zwierzęta trafią dalej na zachód. Nie mogą zostać w poznańskim ogrodzie, bo tu już po prostu nie ma warunków do przyjęcia na dłużej kolejnych dzikich zwierząt.