Przed budynkiem sądu okręgowego przy al. Marcinkowskiego w Poznaniu po raz kolejny zamknięto ulicę, a na wypadek rozruchów oddelegowano w to miejsce kilkanaście policyjnych radiowozów. Powód? Obawa o chęć zemsty na Pawle P., pseudonim Poczwara, który poszedł na współpracę z organami ścigania i otrzymał status tzw. małego świadka koronnego. Mężczyzna ujawnił mechanizm działania grupy przestępczej, która miała zajmować się handlem narkotykami. Na ławie oskarżonych zasiadło 37 osób.
Według śledczych oskarżeni wprowadzili do obrotu ponad 3,5 tony marihuany. Część z nich odpowiada przed sądem z tzw. wolnej stopy, kilkanaście osób przebywa w areszcie. Sam "Poczwara" również usłyszał prokuratorskie zarzuty, ale dzięki współpracy z śledczymi, może liczyć na łagodny wymiar kary.
Mężczyzna zeznaje przed sądem z osobnego pomieszczenia, odgrodzonego pancerną szybą, na twarzy ma kominiarkę i ciemne okulary.
W obawie przed zemstą na świadku, który zeznaje przeciwko części zamieszanych w proceder i np. ewentualnymi rozruchami przed budynkiem sądu, policja za każdym razem zabezpiecza teren, a wchodzący do sądu są skrupulatnie sprawdzani przed wejściem.
Oskarżeni, według śledczych, są ściśle powiązani z grupami kibicowskimi Lecha Poznań.
Podczas drugiego terminu rozprawy odczytywano kolejne protokoły z zeznaniami "Poczwary", zebranymi podczas postępowania przygotowawczego. Świadek odpowiadał dziś na pytania sądu i obrońców oskarżonych. Ich zadawanie trwało ponad dwie godziny.
Sam świadek przyznał, że dzisiejsze warunki składania zeznań były zdecydowanie mniej komfortowe niż wówczas, gdy zeznawał wyłącznie przed śledczymi. Jego słowom przysłuchują się rzekomi dawni współpracownicy, niejednokrotnie reagując śmiechem na słowa "Poczwary".
Podczas pierwszego terminu sędzia kilkukrotnie reagowała na reakcje oskarżonych, grożąc wyproszeniem ich z sali.
Następne terminy pewnie będą wyglądały podobnie, tych protokołów zeznań jest około dziesięciu czy dwunastu. Mając na uwadze tempo, w jakim odbywa się ich odczytywanie a następnie pytania - sąd wybiegając w przyszłość zaplanował kilkanaście terminów rozpraw do końca roku. Będą zapewne skupiać się na osobie głównego świadka oskarżenia i jego zeznaniach - wyjaśnia adwokat Marcin Stefaniak, obrońca jednego z oskarżonych.
Z jednego z odczytanych protokołów wynika, że członkowie grupy mieli sprowadzać narkotyki m.in. w donicach ceramicznych z Hiszpanii. Transport miał każdorazowo docierać do hali w Komornikach, która służyła jako miejsce przeładunkowe. Tam marihuana miała być rozpakowywana i trafiała dalej na czarny rynek. Według śledczych proceder miał trwać siedem lat.
Oprócz marihuany, grupa miała sprowadzać i wprowadzać do nielegalnego obrotu także amfetaminę i kokainę. Łączna wartość tych środków miała sięgać 80 milionów złotych.
Do tych zarzutów oskarżeni będą mogli się odnieść dopiero wtedy, gdy sąd zakończy przesłuchiwanie Pawła P., ps. Poczwara. Spośród 37 zasiadających na ławie oskarżonych, 18 usłyszało również zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
Gdybym miał użyć kolokwializmu, powiedziałbym, że każdy duży proces karny, wieloosobowy opiera się dziś na zeznaniach jednego tzw. małego świadka koronnego - instytucji z art. 60 KK - i nie jest to nic nadzwyczajnego z procesowego punktu widzenia - skomentował adwokat Marcin Stefaniak, obrońca jednego z oskarżonych.
Jak zaznacza, "nie jest to ani świadek koronny sensu stricte, nie jest to świadek incognito, któremu trzeba zapewnić pełną anonimowość".
Te środki ostrożności: zamknięcie sądu, zamknięcie ulicy w centrum miasta, zeznania oskarżonego w kominiarce, mimo, że wszyscy oskarżeni wiedzą jak on wygląda. W mojej ocenie, gdybym miał jako prawnik powiedzieć, dlaczego jest taka otoczka tego procesu, to na pewno jest to w pewnym sensie próba wywarcia jakiegoś nacisku, przynajmniej delikatnego na sąd, żeby przekonać o tej właśnie wyjątkowości, wszystkie zabezpieczenia mają powodować, że sprawa wydaje się bardzo poważna, a w związku z tym zachodzi np. konieczność przedłużania aresztów- powiedział adwokat.