To 41-latek zabił swoją rodzinę, a potem popełnił samobójstwo. Prokuratura ujawnia nowe szczegóły ws. makabrycznej zbrodni w wielkopolskiej Chodzieży. Wczoraj w domu jednorodzinnym znaleziono ciała pięciu osób - czwórki dorosłych i niemowlęcia.
Według ustaleń śledczych to 41-letni mężczyzna zabił swoją rodzinę, a następnie odebrał sobie życie. Zabił swoich rodziców, a następnie kobietę i dziecko. Nie ma potwierdzenia wersji, że mógł tego dokonać ktoś z zewnątrz. Mamy do czynienia z czterokrotnym zabójstwem i samobójstwem sprawcy - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak.
Prok. Wawrzyniak potwierdził, że dorosłe ofiary miały rany cięte szyi, a ciało jednej z kobiet było skrępowane. Ciało niemowlęcia było przykryte kołdrą. Zabójca, który popełnił samobójstwo, również miał rany cięte.
Jak ustalił dziennikarz RMF FM, małżeństwo kilka miesięcy temu przyjechało do Chodzieży, ponieważ pogorszył się stan zdrowia ojca 41-latka. Tę informację potwierdza rzecznik prokuratury. Jak mówi, rodzina przed dwoma miesiącami sprowadziła się do Chodzieży z Sochaczewa. Wcześniej małżeństwo mieszkało za granicą. Przyjechali, żeby opiekować się ojcem tego sprawcy - powiedział Wawrzyniak.
Według ustaleń Beniamina Piłata, przy 41-latku znaleziono nóż, którym miał zabić swoją rodzinę. Narzędzie zostało zabezpieczone do badań. Na czwartek zaplanowana została sekcja zwłok rodziny.
Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak w rozmowie z Tomaszem Weryńskim w internetowym Radiu RMF24 podkreślał, że teraz śledczy czekają na wyniki sekcji zwłok. To da nam pewien obraz tego, co się wydarzyło w tamtym domu. Będą również prowadzone badania śladów kryminalistycznych, które zostały zabezpieczone w tym domu - podkreślał Borowiak.
Do zabójstwo doszło najprawdopodobniej dwa lub trzy dni temu. Wczoraj jeden z członków rodziny, który nie mógł się z nią skontaktować, poprosił znajomego, żeby tam podszedł i on odkrył to, co się tam wydarzyło. Będziemy dokładnie ustalać czas, kiedy doszło do tej zbrodni, szczegółowy przebieg zdarzenia. Ja nie chciałbym opisywać tego, co zobaczyli tam policjanci, bo byłby to zbyt drastyczny opis - mówił Borowiak w Radiu RMF24.
Tomasz Weryński dopytywał o to, jakie mogły być motywy zbrodni. To jest też w tym momencie niejednoznaczne. Fakty są takie, że ten mężczyzna wraz z żoną i dzieckiem przeprowadził się do Chodzieży niedawno, ok. dwóch miesięcy temu. Wcześniej mieszkali pod Warszawą. Będziemy też starali się ustalić, przesłuchując znajomych, najbliższych tej rodziny, czy w okresie tych dwóch miesięcy mogło dochodzić tam do jakiś sytuacji konfliktowych, które by sprawiły, że ten 41-latek dokonał takiej straszliwej zbrodni - zaznaczył Borowiak.
41-latek nie był wcześniej karany. Rodzina nie miała założonej tzw. niebieskiej karty, a przez ostatnie dwa miesiące policja nie interweniowała w domu w Chodzieży.
Policja została zawiadomiona o znalezieniu dwóch ciał w poniedziałek wieczorem.
Według naszych nieoficjalnych informacji na parterze domu były ciała 38-letniej kobiety i 41-letniego mężczyzny. Śledczy trafili tam też na ciało czteromiesięcznego chłopca.
Na piętrze budynku policjanci znaleźli kolejne dwa ciała 73-latka i 72-letniej kobiety, również z ranami ciętymi szyi.
Jak informuje dziennikarz RMF FM Beniamin Piłat, który jest na miejscu zbrodni, przed godz. 8 sprzed domu odjechały samochody z ciałami pięciu osób. Miejsce to opuściła też część samochodów, używanych przez policyjnych techników.
Do zbrodni doszło na osiedlu domów jedno- i wielorodzinnych, położonym naprzeciwko jeziora. Dom, w którym doszło do makabrycznego odkrycia, to piętrowy, prostopadłościenny budynek położony tuż obok skrzyżowania i kapliczki.
To była spokojna rodzina. Nic nie wskazywało na taką tragedię - mówią mieszkańcy ulicy Podgórnej, z którymi rozmawiała Beniamin Piłat. Rodzice 41-latka mieszkali tu ponad 40 lat.