Zarzut usiłowania zabójstwa w tzw. zamiarze ewentualnym przedstawiła prokuratura Piotrowi M., który w trakcie szarpaniny na moście Jana w Olsztynie zrzucił innego mężczyznę do rzeki. "Zamiar ewentualny" występuje, gdy sprawca nie ma bezpośredniego zamiaru popełnienia przestępstwa, ale godzi się na jego dokonanie. O sprawie stało się głośno po publikacji w sieci nagrania wideo z tego zdarzenia.
Do zrzucenia człowieka z mostu do rzeki doszło w nocy z soboty na niedzielę. O zdarzeniu stało się głośno z powodu filmiku zamieszczonego na Twitterze. Na nagraniu widać szarpaninę dwóch mężczyzn na moście św. Jana Nepomucena na Starym Mieście w Olsztynie. Jeden z nich podnosi drugiego z chodnika i zrzuca przez barierkę mostu do Łyny.
Bandyta na mocie #olsztyn #policja #noc #sobota @tvn24 @tvp_info @PolskaPolicja pic.twitter.com/iHTwrrx8SL
CatolicBarcaAugust 6, 2023
Filmik wzbudził emocje w sieci z powodu wyglądającego dramatycznie przebiegu zdarzenia, ale również ze względu na zachowanie obserwujących tę scenę ludzi. Zza kadru słychać kpiące komentarze, a większość przechodniów nie reaguje na to, co się dzieje.
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ wszczęła we wtorek śledztwo w tej sprawie. Tego samego dnia przesłuchała 43-letniego pokrzywdzonego i zatrzymała 37-letniego mężczyznę, który - jak ustalono - wrzucił go do rzeki.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski poinformował, że Piotrowi M. przedstawiono w środę zarzut usiłowania zabójstwa w zamiarze ewentualnym, a prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące.
Podejrzany, zrzucając pokrzywdzonego z mostu, z wysokości ponad 7 m do koryta rzeki, która w tym miejscu miała głębokość około 80 cm, usiłował doprowadzić do jego śmierci. Musiał przewidywać, że zrzucenie z takiej wysokości bezwładnego człowieka, doprowadzonego wcześniej do stanu bezbronności, może spowodować jego ciężkie obrażenia, a nawet właśnie śmierć - wyjaśnił prokurator.
Dodał, że podejrzany został przesłuchany, złożył krótkie wyjaśnienia i nie przyznał się do winy. Grozi mu od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Śledczy nie informują na razie o bliższych okolicznościach tego, co wydarzyło się na moście Jana.
Prokurator Brodowski powiedział, że pokrzywdzony Łukasz S. został przesłuchany i złożył stosowne zeznania, które są jednym z dowodów w sprawie. Uzyskano również dokumentację medyczną z jego pobytu w placówce medycznej i wstępną opinię lekarza medycyny sądowej, co do obrażeń jakie odniósł i na jakie był realnie narażony - dodał.
Wcześniej policja podawała, że zaraz po otrzymaniu informacji o zdarzeniu na moście Jana, na miejsce zostały wysłane służby ratunkowe. Mundurowi informowali, że 43-latkowi nic poważnego się nie stało i wydostał się na brzeg o własnych siłach. W pierwszej rozmowie z policjantami miał stwierdzić, że nie zamierza składać zawiadomienia w tej sprawie.
Policja informowała również, że drugi z mężczyzn oddalił się z miejsca przed przyjazdem policjantów. Funkcjonariusze ustalili jego tożsamość dzięki świadkom zdarzenia.