Czek na 400 tys. zł przekazali we wtorek wojewódzkiemu szpitalowi dziecięcemu w Olsztynie leśnicy z regionu Za te pieniądze szpital kupi zestawy bronchofiberoskopów, służących diagnostyce i ratowaniu życia małych pacjentów.

REKLAMA

Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Adam Roczniak, który przekazał symboliczny czek, podkreślił, że szpital wykorzysta tę kwotę na zakup nowoczesnego sprzętu potrzebnego do ratowania życia i diagnozowania chorób dziecięcych.

To nasz region i musimy wspierać nasze instytucje i nasze dzieci - mówił.

Dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie Krystyna Piskorz-Ogórek powiedziała, że prezent od leśników pozwoli zastąpić dotychczasowe, stare i wyeksploatowane urządzenia.

Za te pieniądze kupimy zestawy bronchofiberoskopu z torami wizyjnymi. To urządzenia najwyższej klasy, które będą użytkowane przez zespoły lekarzy specjalistów, m.in. laryngologii i pulmunologii dziecięcej. Służyć będą pacjentom naszego szpitala w oddziałach szpitalnych i na bloku operacyjnym - wyjaśniła.

Dodała, że to bardzo potrzebny sprzęt, z wykonywanych nim badań będzie mogło skorzystać około 1,5 tys. dzieci rocznie.

Zdaniem lekarzy z olsztyńskiego szpitala dziecięcego, zabiegi bronchofiberoskopii stanowią niezwykle istotną metodę diagnostyczną i terapeutyczną w wielu schorzeniach układu oddechowego i nie tylko. Dzięki zastosowaniu tych nowoczesnych urządzeń będą mogli oni m.in. pobierać wycinki i tzw. popłuczyny z dróg oddechowych. Sprzęt będzie też wykorzystywany do usuwania ciał obcych, które dostały się do dolnych dróg oddechowych dzieci.

Urządzenia te są niezbędne, żeby za pomocą endoskopii usunąć np. klocek lego z płuca czy kawałek kości ze zjedzonego obiadu. To nie są częste przypadki, ale są to stany zagrożenia życia. Niezdiagnozowane i nieusunięte mogą być śmiertelne - podkreślił ordynator oddziału otolaryngologii Piotr Denisiuk.

Wyjaśnił, że pozostawienie takiego ciała obcego w oskrzelu wyłącza część płuca i powoduje dramatyczne zaburzenia oddychania oraz zapalenie płuc. To bardzo niebezpieczne rzeczy - zaznaczył.

Przekazał, że takie nieszczęśliwe zdarzenia dotykają dzieci w bardzo różnym wieku. Nie ma reguły. To może być metalowa skuwka u 11-latka, który siedział na lekcji z długopisem w ustach, a może być niemowlak, który znalazł coś na dywanie podczas wizyty u babci - mówił lekarz.

Wśród drobnych przedmiotów, które lekarze z olsztyńskiego szpitala usuwali z dróg oddechowych małych pacjentów były m.in. pinezki czy koraliki, a nawet igła strzykawki insulinowej.