Sąd Okręgowy w Olsztynie utrzymał wyrok 11 lat więzienia dla kierowcy, który pędząc 174 km/h jedną z głównych ulic miasta spowodował wypadek, w którym zginęło rodzeństwo. "Rzadko się zdarza tak niewyobrażalny stopień naruszania zasad ruchu drogowego" - stwierdził sąd.
Do wypadku doszło 11 listopada 2021 roku. Jadący z ogromną prędkością Zbigniew G., uderzył w auto włączającego się do ruchu rodzeństwa. Mężczyzna nawet nie podszedł do rozbitego samochodu, od razu uciekł do lasu.
We wrześniu 2023 Sąd Rejonowy w Olsztynie skazał Zbigniewa G. na 11 lat więzienia. Mężczyzna ma dożywotni zakaz kierowania pojazdami. Sąd nakazał mu wypłacić w sumie 30 tys. zł nawiązki dla rodziców i brata zabitego rodzeństwa. Od tego wyroku odwołali się obrońcy Zbigniewa G., którzy zarzucili sądowi pierwszej instancji wiele nieprawidłowości m.in. odrzucenie dowodów, które miały działać na korzyść oskarżonego. Twierdzili, że zabita w wypadku kobieta przyczyniła się do tragedii. Kwestionowali też ucieczkę ich klienta z miejsca zdarzenia, twierdzili, że G. był w szoku.
Obrońcy chcieli skierować sprawę Zbigniewa G. do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy bądź obniżenia mu kary. Prokurator i pełnomocnik bliskich ofiar zgadzali się w wyrokiem sądu rejonowego i prosili o utrzymanie go w mocy.
Sędzia Leszek Wojgienica uzasadniając utrzymanie wyroku w mocy stwierdził, że w swojej wieloletniej praktyce orzeczniczej po raz pierwszy spotkał się ze sprawą, w której oskarżony "w tak niewyobrażalny sposób naruszył zasady ruchu drogowego". Podkreślił, że absolutnie żaden uczestnik ruchu drogowego nie ma prawa spodziewać się, że spotka na swojej drodze auto rozpędzone w terenie zabudowanym do 174 km/h.
To jest prędkość, z którą się nie spotykamy na drogach szybkiego ruchu i autostradach - mówił sędzia Wojgienica. Dodał, że biorąc pod uwagę tak wielką prędkość nie miało sensu robienie żadnych eksperymentów procesowych. Takie eksperymenty nie mogą nikogo narażać, a tu by mogło do tego dojść - podkreślił.
Jak zauważył sędzia wypadek zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu, dlatego jego okoliczności są znane. Sąd stanowczo odrzucił tezę obrony, że ofiara wypadku przyczyniła się do niego. Pokrzywdzona zdążyłaby się trzy razy włączyć do ruchu, gdyby oskarżony jechał z prawidłową prędkością. On w sekundę pokonywał 50 metrów, a inne pojazdy w tym czasie przejeżdżały 14 metrów - mówił sędzia Wojgienica.
Sąd wiele miejsca poświęcił zachowaniu Zbigniewa G. po wypadku przytaczając z akt sprawy stwierdzenia świadczące o tym, że G. działał rozważnie i ze świadomością tego, co robi. Nie wziął telefonu, nie płacił kartą, tylko gotówką, bo wiadomo, że gdyby ich użył, to by od razu został namierzony - mówił sędzia Wojgienica. Dodał, że oskarżony sam wybrał moment, w którym zgłosił się do szpitala.
Uzasadniając wyrok sędzia Wojgienica podkreślił ogromną tragedię rodziny zabitego rodzeństwa, która straciła bliskich wchodzących w dorosłość (mieli 23 i 25 lat). Oskarżony za parę lat wyjdzie z więzienia, będzie mógł uczestniczyć w życiu swoich dzieci. Rodzina, która poniosła w tym wypadku stratę, poniosła ją na zawsze - powiedział.
Zbigniew G. przebywa w więzieniu. Nie było go dzisiaj w sądzie. Na rozprawę apelacyjną przyszła jego żona, która tak komentowała wystąpienie pełnomocnika pokrzywdzonych, że została upomniana przez sąd. Na ogłoszenie wyroku ani żona oskarżonego, ani jego obrońcy nie przyszli.