"To przepiękne miasto i dlatego, że pochodzę stąd, jestem taki, a nie inny" - mówi o Olsztynie Piotr "Peter" Wiwczarek, lider deathmetalowej grupy muzycznej Vader. "Warmia jest przede wszystkim synonimem spokoju" - dodaje Piotr Sołoducha, wokalista Eneja. A Czerwony Tulipan śpiewa wprost: "Olsztyn kocham, moją małą Amerykę". O Olsztynie się pisze i śpiewa. Za Olsztynem się tęskni. Znajdą się o tacy, co o Olsztynie marzą. A jak brzmi stolica Warmii? To próbowała uchwycić Monika Szczygło, dziennikarka muzyczna, która przez 6 lat rozmawiała z pochodzącymi stąd lub tworzącymi tu artystami. I teraz pozwala nam zajrzeć do ich świata, poznać historię nie tylko olsztyńskiej sceny muzycznej, ale także polskiej muzyki rozrywkowej. Od poezji śpiewanej, przez blues po folk czy country - ta książka wzruszy, rozbawi i zachęci do podróży po muzycznej mapie. Z autorką książki "Olsztyńska scena muzyczna. Zespoły i soliści" rozmawiała Katarzyna Staszko.
Katarzyna Staszko, RMF FM: Mogłabyś żyć bez rozmów z ludźmi?
Monika Szczygło: Chyba nie... To, co od zawsze w pracy dziennikarza sprawiało mi największą satysfakcję to właśnie rozmowy. Lubię przepytywać ludzi z różnych historii życiowych, z różnych opowieści. W szczególności, kiedy dotyczą one muzyki, filmu i innych gałęzi sztuki.
Jak w ogóle doszło do tego, że ta książka powstała, powstawała? To jest parę ładnych lat pracy.
Przez kilka lat na antenie swojej rozgłośni prowadziłam audycję, w której rozmawiałam właśnie z artystami. Wówczas byli to twórcy, którzy odwiedzali Warmię i Mazury. Grali tu koncerty, przyjeżdżali ze spektaklami, monodramami czy recitalami. W pewnym momencie pomyślałam, że warto byłoby przygotować publikację dotyczącą artystów związanych właśnie z Olsztynem. Zatem w 2016 roku...
Sześć lat temu...
... przeprowadziłam wywiad z Czerwonym Tulipanem. Dokładnie to pamiętam, bo odbył się 13 grudnia. W taki sposób rozpoczęła się seria moich książkowych rozmów. Wywiady od razu powstawały z myślą o zamieszczeniu ich w publikacji, nie ukazały się nigdzie wcześniej. Zatem książka prezentuje rozmowy premierowe, nigdzie wcześniej niepublikowane.
Jaki muzyczny obraz Olsztyna się z tego wyłania? Jaka jest twoja refleksja?
Przede wszystkim taka, że jest to bardzo różnorodna scena. Scena, która prezentuje wiele gatunków, czy nawet podgatunków. Nie chodzi tylko o rock, blues, jazz czy folk. Jest tu sporo ciekawych odłamów, jak bluegrass. Jest też poezja śpiewana, bo jak doskonale wiemy Olsztyn to jedna ze stolic tego nurtu.
I chyba z tym się kojarzy. Ewentualnie też z metalem, z mocnym graniem?
Tak, metal to przede wszystkim zespół Vader. Ale jest też country, czyli Cezary Makiewicz ("Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa"), jest jazz za sprawą Grzecha Piotrowskiego czy Zbigniewa Siwka, ale też np. pop czy dance, bo przecież z Olsztyna wywodzi się Norbi. Jest również scena folkowa. Mam tu na myśli zespoły takie jak Horpyna, Enej, czy Shannon. Mamy także mocną scenę szantową. Z tej książki wyłania się obraz ludzi, którzy tworzą i kochają to, co robią. Ludzi, którzy nie potrzebują rozgłosu, i właśnie tu - w stolicy Warmii - znaleźli swoje miejsce. Z jakichś powodów niektórzy z nich nie wyjechali stąd, a mieli takie propozycje czy możliwości. Są to ludzie wierni temu, co robią, artyści z ideałami, szczerzy kochający to, czym się w życiu zajęli.
Mam też wrażenie, że lektura tej książki to dla tych, którzy bywali w Olsztynie lub są związani z miastem, taka nostalgiczna podróż. Udało ci się uchwycić atmosferę miasta, to jakie jest teraz i jakie było przed laty. A co ty czułaś rozmawiając z artystami? Ta książka i praca nad nią jakoś ciebie zmieniła? Pokochałaś Olsztyn na nowo?
Zaznaczę od razu, że Olsztyn nie jest moim miastem rodzinnym, więc ja też dzięki pracy nad tą książką bardziej go poznałam. Co jest ciekawe, każda z tych rozmów jest oddzielnym wątkiem.
Jest tu też country, czyli Cezary Makiewicz, jest jazz za sprawą Grzecha Piotrowskiego czy Zbigniewa Siwka, ale też np. pop, bo przecież Olsztyna wywodzi się Norbi. Jest również scena folkowa - Horpyna, Enej, czy Shannon.
Jednak jak się je wszystkie zgromadzi razem i próbuje poukładać, to tworzą się swego rodzaju puzzle, bo historie wielu ludzi czasami się powtarzają i często także zawiązują.
Były lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, kiedy kształtowały się takie kluby, jak choćby Niebo. To wtedy zawiązywały się zespoły znane w całym kraju, powstawało pewne środowisko. Był Dom Środowisk Twórczych. Potem lata 90., kiedy działał słynny klub Okop, czyli dzisiejsza Sowa. Zatem są to bardzo często wspólne historie wielu pokoleń i wielu środowisk. Co jest ciekawe, to to, że młodzi twórcy współpracują aktualnie z dojrzalszymi artystami, więc dodatkowo jedni czerpią inspiracje od drugich.
Ja tutaj pozwolę sobie przytoczyć fragment rozmowy z Andrzejem Brzozowskim, który opowiadał o początkach działalności zespołu Kaczki z Nowej Paczki. On mówi ta:" (...) w pewnym momencie my także mieliśmy tego rodzaju problemy. Zniknęliśmy z mediów w '84 roku po prezentacji na krakowskim festiwalu studenckim. Zaśpiewaliśmy wówczas piosenkę pod tytułem "Przysłowie niedźwiedzie" ze słynną puentą "Proletariusze tego kraju, przepraszam was wasz Karol Marks." I w tamtym momencie hala o mały włos nie wybuchła pod wpływem spontanicznej reakcji studentów i od tego momentu zaczęły się nasze problemy". Kiedy pisałaś tę książkę, czy spodziewałaś się, że powstanie swego rodzaju encyklopedia historii muzyki rozrywkowej tej części Polski? Chociaż to pokazuje nam w ogóle, jak to wyglądało w tamtych latach w kraju, bo rzeczywistość była w wielu miastach podobna.
Nie, takich założeń nie miałam. Chciałam przede wszystkim pokazać ludzi, to co od lat tworzą, ale też to z czym się zmagają. Ich doświadczenia mają często odzwierciedlenie w ich tekstach, w tym co przelewają na papier, ale też w dźwiękach. Usłyszałam od nich wiele różnych historii, zarówno śmiesznych jak też i gorzkich. Zwłaszcza dotyczących tego, czy czują się doceniani w swoim mieście. Zależało mi też na tym, żeby złapać ich wzajemną energię i przenieść ją na papier. Dlatego rozmawiałam ze wszystkimi w kilkuosobowych składach, jak w przypadku zespołu Czerwony Tulipan czy choćby Mietek Folk Olsztyn.
Mówisz, że nie wiedziałaś, jaki będzie efekt. Na pewno nie spodziewałaś się tego, co się wydarzy w 2020 roku, czyli pandemii i lockdownu. Kilka wywiadów przeprowadziłaś właśnie w tym czasie i ta książka też stała się taką notatką z tego, jak radzili sobie artyści. Na początku, kiedy wszyscy spodziewali się, że pandemia będzie trwała tylko chwilę, a nie dwa lata. To też jest wymowne...
Gdy przygotowywałam tę publikację zależało mi na tym, żeby był to też zapis pewnych czasów i okoliczności. Dlatego są tam daty, fakty i ważne odnośniki. Wracając do pandemii, to wywiady pokazują ludzi, którzy przeżywają pewną niemoc, którzy nie mogą dzielić się ze światem tym, co najbardziej kochają. Jednak te "pandemiczne" rozmowy mają też jasną stronę mocy. Mimo niezwykle niesprzyjającej sytuacji wielu twórców odnalazło w sobie determinację do tego, by tworzyć, by nagrywać koncerty i prezentować je w sieci, by być cały czas w kontakcie ze swoimi fanami. Starali się żyć i działać ze wszystkich swoich sił.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jeszcze na sam koniec będę chciała wrócić do Warmii, bo ta Warmia ta "olsztyńskość" są tutaj bardzo mocno zaznaczone. Piotrek Sołoducha, lider czyli zesopłu Enej mówi, że Warmia to jest dla niego synonim spokoju. Z kolei Piotr Wiwczarek z Vadera mówi: "Dlatego że jestem stąd, to jestem taki, a nie inny". Jaki jest więc Olsztyn?
Pod kątem?
Pod kątem muzyki i życia. Bo mam wrażenie, że tego tak do końca nie można oddzielić. Olsztyn może inspirować, ale jednocześnie może denerwować. Bo z jednej strony jest to stolica na przykład poezji śpiewanej, ale z drugiej strony - nie jest to Warszawa. Więc może to jest taka trudna miłość? Miłość sinusoidalna? Raz na górze, raz w dole, ale generalnie do przodu...
Myślę, że dobrze to scharakteryzowałaś. To jest w wielu przypadkach trudna miłość. Jednak zawsze staram się patrzeć w jasną stronę mocy i szukać pozytywnych aspektów. Wydaje mi się, że głównym jest fakt, że ci ludzie przez to, że nie wyjechali do większych ośrodków ocalili w pewnym sensie swoje ideały. Nie dali się wchłonąć systemowi i nie dali się uwieść temu wielkiemu światu. Światu, który dużo oferuje i bardzo mocno kusi. Ktoś by się pewnie zastanowił, czy z drugiej strony pozostając w Olsztynie można w pełni robić swoje. Okazuje się, że można chociaż może czasem w bardziej kameralnej odsłonie. Można tak jak w przypadku zespołu Enej cały czas tworzyć i być na topie. Można tak jak w przypadku zespołu Big Day koncertować i nagrywać swoje płyty, bo wiemy, że jest w przygotowaniu kolejna. Cieszmy się, że tacy artyści pozostali na Warmii. Mniejsze ośrodki wcale nie ograniczają twórców. Zresztą świat jest teraz bardzo otwarty, jest internet i różne inne formy komunikacji z otoczeniem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jesteś osobą, która mieszka w Olsztynie i Olsztyn kocha i promuje, chociażby przez swoją książkę. Dlaczego warto przyjechać do serca Warmii latem?
Sama chyba doskonale wiesz dlaczego (śmiech). Z wielu, wielu względów. Przede wszystkim jest tutaj dużo pięknych miejsc, w których można naprawdę odpocząć od zgiełku wielkich miast. Można się po prostu ukryć przed światem. Po drugie jest tu zupełnie inne tempo życia. Wszędzie się można w dosyć krótkim czasie przemieścić, pozałatwiać pewne sprawy. Jednak przede wszystkim to właśnie tu można zobaczyć i usłyszeć doskonałych artystów prezentujących wyjątkową scenę muzyczną. Jestem świeżo po koncercie Mary Rumi, która promuje swój nowy album jazzowy pt. "Depressed lady". Przed nami wiele innych koncertów lokalnych artystów, bohaterów książki "Olsztyńska Scena Muzyczna - zespoły i soliści". Wystarczy śledzić ich profile facebookowe i być na bieżąco.