W czwartek po południu nad mazurskimi jeziorami zerwał się wiatr, którego siła przez półtorej godziny dochodziła do siedmiu stopni w skali Beauforta. W efekcie doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji i jednej tragicznej - życie stracił mężczyzna, który wskoczył do wody i doznał zatrzymania krążenia.

Jak poinformował reporter RMF FM Stanisław Pawłowski, do kilku zdarzeń doszło niemal jednocześnie po tym, jak zerwał się silny wiatr.

Do pierwszego incydentu, jak się okazało - tragicznego w skutkach, doszło na jeziorze Mamry. Jednemu z żeglarzy silny podmuch wiatru zwiał czapkę do wody, mężczyzna wskoczył za nią do jeziora, ale nie był w stanie przez dłuższy czas wrócić do załogi.

Znajomi wyciągnęli go później nieprzytomnego z wody. Wezwani na miejsce ratownicy podjęli reanimację mężczyzny. Po przywróceniu funkcji życiowych przewieziono go w ciężkim stanie do szpitala, gdzie jednak zmarł, o czym poinformował nas szef Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jarosław Sroka.

Inny załogant tego jachtu, prawdopodobnie na skutek stresu, źle się poczuł i zasłabł. Karetka także i jego odwiozła do szpitala.

Kolejne zdarzenia były już bezpośrednio związane z nagłym uderzeniem wiatru. W Sztynorcie załogantka została uderzona bomem w głowę i upadła na pokład, tracąc na chwilę przytomność. Kobieta została przetransportowana do szpitala.

Na jeziorze Mamry doszło również do kolejnego incydentu. Żeglarze jednej z załóg spanikowali do tego stopnia, że sternik nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, na jakiej łodzi pływa. Załoga zgłosiła się po pomoc, bo bała się, że zaraz się przewróci. Ratownicy telefonicznie poinstruowali ich, co mają robić, dzięki czemu załodze udało się zabezpieczyć łódź.

Na Śniardwach z warunkami pogodowymi nie radziła sobie załoga łodzi, której fala zalała silnik i przez to stracili sterowność. Kuter Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego holował ją do brzegu, jednak w trakcie holowania zerwała się lina i łódź zaczęła dryfować. Na szczęście dryfowali w stronę portu, gdy nasza załoga była już blisko pomógł im inny jacht, bezpiecznie dotarli do portu - powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową dyżurny MOPR Karol Dylewski.

Ratownicy MOPR zaapelowali do żeglarzy, by kategorycznie stosowali się do ostrzeżeń pogodowych, obserwowali warunki atmosferyczne i krytycznie oceniali swoje umiejętności żeglowania. Wszyscy dziś mieli czas, by się schronić, a nie wszyscy to zrobili - podkreślił Karol Dylewski.