Zamiast miesięcy pełnych turystów i zysków, był czas niepewności i strat - to efekt katastrofy ekologicznej na Odrze. Jak mówi jeden z nadodrzańskich przedsiębiorców, "sierpień i wrzesień były zawsze miesiącami największych zysków". "Zarabialiśmy wtedy na resztę roku" - dodaje.
Z powodu katastrofy ekologicznej, do której doszło tam na przełomie lipca i sierpnia, lokalne biznesy przeżyły prawdziwe załamanie. Sierpień i wrzesień były zawsze miesiącami największych zysków. Zarabialiśmy wtedy na resztę roku. W tym roku było zupełnie inaczej - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM jeden z przedsiębiorców.
Cigacice - urokliwa, niewielka miejscowość położona ok. 15 kilometrów na północ od Zielonej Góry. Największym walorem miejscowości, do tej pory, były przede wszystkim tereny nad Odrą oraz atrakcje związane z tą rzeką. Wśród nich jest mały plenerowy lokal Przystań Tu, prowadzony przez Tomasza Włocha.
Ja prowadzę tutaj gastronomię, brat ma łodzie i organizuje rejsy po rzece. Po katastrofie sporo się zmieniło - mówi przedsiębiorca.
W cztery tygodnie po wybuchu katastrofy ekologicznej nad Odrą sprzedałem w sumie cztery kawy. Cztery kawy! Obrotu w ogóle nie było. Prosta matematyka 4 x 8 złotych. Ludzie w ogóle do nas nie przyjeżdżali- mówi Tomasz Włoch.
Jako główny powód braku klientów i turystów, Włoch podaje zamieszanie związane z brakiem informacji w sprawie źródła skażenia wody. Ludzie nie wiedzieli co to jest, rodzice nie chcieli przyjeżdżać z dziećmi, bo nie wiedzieli czego się tak naprawdę nawdychają - dodaje.
Ostatnie miesiące lata to w okolicach Zielonej Góry prawdziwy szał turystyczny. Lokalne winnice organizują wtedy wydarzenia dla turystów.
Maj, czerwiec to dla nas przede wszystkim czas remontów, modernizacji. Potem w lipcu wchodzimy w sezon wakacyjny. Kolejne dwa miesiące to już zarobek na resztę roku. W tym roku w ogóle się to nie udało. Obroty wielu biznesów spadły do 10 proc.- tłumaczy przedsiębiorca.
W przypadku pana Tomasza jedyne rozwiązanie, które jest teraz możliwe to emigracja i szukanie zarobku za granicą. Mam spore doświadczenie pracy w UK, spakowałem walizkę. Odpalę kilka starych kontaktów i kupię bilet - mówi nam przedsiębiorca.
Tomasz Włoch tłumaczy, że problem dotyczy nie tylko jego biznesu i przedsiębiorstw zlokalizowanych bezpośrednio nad rzeką, choć to one w sporej mierze najbardziej ucierpiały.
Brat buduje dom na wodzie i nie wiemy co będzie dalej. Rejsy turystyczne po rzece w ogóle przestały się odbywać. 30 łodzi stoi w porcie, wypłynęła może jedna. Handlarze rybami też mają problemy. Kiedyś sprzedawali po kilkadziesiąt kilogramów ryb do restauracji. W tym roku zaledwie kilka - mówi przedsiębiorca.
Przypomnijmy, susza hydrologiczna i zakwit złotych alg - to według raportu przygotowanego na zlecenie resortu środowiska przyczyny katastrofy ekologicznej na Odrze. Z rzeki wydobyto prawie 250 ton martwych ryb.