Nie ma zagrożenia dla mieszkańców - taki komunikat powtarzany jest przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska po pożarze hali w zielonogórskim Przylepie, gdzie - przypominamy - składowano substancje niebezpieczne.

REKLAMA

Mieszkańcy mają jednak co do tego wątpliwości.

Było czuć bardzo, naprawdę. Uważam, że to jest bardzo szkodliwe. Wszyscy uciekali do domów. Policja przyjechała i mówiła, że trzeba się chować, zamykać wszystko, okna, drzwi - mówiła jedna z mieszkanek Przylepy.

Kiedy skład płonął, pojawiła się informacja o ewakuacji mieszkańców, która ostatecznie została odwołana.

Pożar hali z chemikaliami wybuchł w sobotę. Akcja gaśnicza zakończyła się wczoraj wieczorem. Brało w niej udział około 200 strażaków.

/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP
/ Lech Muszyński / PAP

Wojewoda: Nie było momentu, kiedy życie i zdrowie mieszkańców było zagrożone

Lubuski wojewoda potwierdził w niedzielę informację. Wyniki potwierdzają, że nie ma zagrożenia. Wskaźniki z badań pokazują, że zdrowie i życie mieszkańców nie jest zagrożone. Gdyby taka sytuacja zaistniała, ciągle przygotowane są służby, aby ewakuację mieszkańców przeprowadzić (...). Wszystkie służby stanęły na wysokości zadania. Dziękuję pani minister Moskwie za to, że przyjechała do nas w nocy - zaznaczał Władysław Dajczak.

Minister Anna Moskwa podkreśliła ponownie, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców. Chciałam zaapelować o odpowiedzialną komunikację w tym województwie. Proszę, żeby polegać na wiarygodnych źródłach. Wszystkie komunikaty są przez nas wskazywane - mówiła.

Co znajdowało się w hali?

Zezwolenie na utworzenie składowiska odpadów w Przylepie wydał w 2012 r. starosta zielonogórski Ireneusz Plechan (PO) - wynika z dokumentu, do którego dotarła PAP.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", to spółka Awinion z Budzynia Wielkopolskiego składowała odpady w Przylepie w latach 2012-14. Choć WIOŚ i miasto wydawały decyzje o karach i wzywały do utylizacji, to śmieci nie znikały. Sprawą zajęła się prokuratura.

Nie udało się sprawdzić całej zawartości hali, bo przesuwanie beczek było zbyt ryzykowne dla biegłych. "Wyborcza" podaje, że w beczkach, do których był łatwiejszy dostęp, znaleziono substancje groźne dla życia ludzi i zwierząt. Chodzi o środki mające status trucizny albo powodujące w dużej dawce śmierć. Chodzi tez o substancje, które powodują bóle głowy, podrażnienia, drgawki czy działanie narkotyczne.

Mowa o n-winylu karbozolu, p-ksylenie czy metylobenzenie. W raporcie wskazano też na obecność pierwiastków, takich jak cynk, ołów, miedź, chrom, nikiel, kadm, ale również np. rakotwórczy etylobenzen.

Wiejska gmina Przylep została połączona z Zielona Górą w 2015 roku. Razem z terenami miasto przejęło składowisko odpadów. Choć NSA nakazał usunięcie odpadów, to miasto tego nie zrobiło - samorządowcy tłumaczyli, że nie mają na to pieniędzy.