Kolejny zwrot akcji w najbardziej medialnej w Polsce rodzinie sokołów na kominie lubelskiej elektrociepłowni. W ich gnieździe znów pojawiły się jaja, ale tym razem... kurze, ugotowane na twardo.
W ten sposób ornitolodzy sprawdzają, czy samica o imieniu Wrotka obroni gniazdo przez rywalką Ziutą, która pojawiła się po jej zaginięciu. Wrotka przepadła w poniedziałkowe popołudnie, na jajach został jej partner (będący zresztą jej synem).
Z powodu tego zaginięcia ornitolodzy ewakuowali w środę z gniazda cztery jaja, bo samiec nie mógłby sam ich wysiedzieć i wykarmić piskląt. Jaja trafiły do sokolnika w Garwolinie. Z trzech wykluły się w inkubatorze młode, w czwartym nie było zarodka.
Opuszczonym gniazdem zainteresowała się inna samica, zidentyfikowana jako dwuletnia Ziuta. Kiedy samiec przestał ją przeganiać, do gniazda po trzydniowej nieobecności wróciła Wrotka. Oddanie jej piskląt jest na razie zbyt ryzykowne, bo nie wiadomo, jak rozwinie się spór o gniazdo i samca.
Dlatego ornitolodzy podrzucili Wrotce do wysiadywania cztery kurze jaja. Ufarbowaliśmy je tradycyjną metodą, łuskami cebuli, żeby przypominały jaja sokoła - mówi Sylwester Aftyka, ornitolog opiekujący się gniazdem sokołów na kominie elektrociepłowni Lublin-Wrotków.
Poczekamy około tygodnia - dodaje Aftyka. Jeżeli samica będzie wysiadywać jaja, a samiec będzie jej donosić pokarm, to pisklaki wrócą do rodziców.
Rodzinę sokołów na kominie lubelskiej elektrociepłowni można podglądać w transmisji na żywo, która jest dostępna pod TYM linkiem.