Roman Giertych nie zostanie tymczasowo aresztowany. Lubelski sąd odrzucił zażalenie Prokuratury Regionalnej na postanowienie sądu pierwszej instancji, który odmówił tymczasowego aresztowania znanego mecenasa.
Sąd uznał, że zażalenie prokuratury miało charakter czysto polemiczny.
Nie było żadnego uzasadnienia merytorycznego, żeby zmienić decyzję sądu pierwszej instancji. Prokuratura nie przedstawiła dowodów, które uprawdopodabniałyby popełnienie przestępstwa - przekazała RMF FM sędzia Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okregowego w Lublinie.
Lubelski sąd nie znalazł różnież uchybień formalnych, dlatego oddalił zażalenie prokuratury. Postanowienie jest już prawomocne.
O aresztowanie mecenasa Romana Giertycha wnioskowała Prokuratura Regionalna w Lublinie w związku ze sprawą dotyczącą przywłaszczenia 72 mln zł na szkodę giełdowej spółki Polnord. Giertych mimo wielokrotnych wezwań przez rok nie stawiał się na wezwania prokuratury.
Z informacji przekazanych przez lubelską prokuraturę wynika, że śledczy chcieli postawić prawnikowi dodatkowe zarzuty: prania brudnych pieniędzy i wyrządzenia spółce 4,5 mln zł szkody pod pozorem umowy na reprezentowanie Polnordu przez kancelarię prawną Giertycha przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Zawiadomienie w tej sprawie miał złożyć m.in. nowy zarząd spółki.
Zdaniem śledczych, umowa z kancelarią prawną Giertycha miała faktycznie służyć wyprowadzeniu pieniędzy z Polnordu. Według prokuratury 2 mln zł z tego honorarium zostało przekazane w gotówce, a 2,5 mln zł w postaci sześciu mieszkań, w atrakcyjnych lokalizacjach w Sopocie i Warszawie.
Prokuratura poinformowała, że kancelaria Giertycha przyłączyła się do postępowania przed NSA na trzy miesiące przed ogłoszeniem wyroku, w trwającej od trzech lat sprawie. Sam Giertych miał uczestniczyć jedynie w niespełna półtoragodzinnej rozprawie, a jego kancelaria przygotowała nieskomplikowane pismo procesowe o objętości półtorej strony. Wyrok NSA nie doprowadził też do rozstrzygnięć dających wymierne korzyści majątkowe spółce.
Z kolei zarzut prania brudnych pieniędzy, który adwokatowi chciała przedstawić prokuratura, jest efektem zawiadomienia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej o podejrzanych operacjach na rachunkach bankowych prawnika, jego kancelarii i powiązanych z nim spółek i osób. Chodzi o co najmniej 5,18 mln zł, które mały zostać wyprowadzone z Polnordu.
Giertych odpierał twierdzenia śledczych w tej sprawie. Argumentował, że wezwania kierowane przez prokuraturę są bezprawne, a on sam "nie popełnił nigdy żadnego przestępstwa".