Funkcjonariusze Służby Więziennej, którzy mieli pilnować podejrzanego o podwójne zabójstwo, spali na służbie - ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM. Później informacje te potwierdziła prokuratura, badająca sprawę ucieczki mężczyzny ze szpitala psychiatrycznego w Radecznicy w Lubelskiem.

REKLAMA

Chodzi o głośną sprawę 34-latka podejrzanego o zabójstwo, który w nocy z 6 na 7 października uciekł ze szpitala psychiatrycznego w Radecznicy w Lubelskiem. Był tam podawany obserwacji po próbie samobójczej podjętej w zamojskim zakładzie karnym, do którego trafił jako aresztowany w związku z podejrzeniem o zabójstwo.

Funkcjonariuszom grozi do 3 lat więzienia

Sprawę ucieczki wyjaśniają prokuratorzy z Zamościa.

Toczy się tam śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy powinni pilnować podejrzanego w szpitalu. Za takie przestępstwo może im grozić do trzech lat więzienia.

Doszło do ciężkich zaniedbań. Spali na służbie

Prokuratorskie śledztwo jeszcze trwa i na razie nikomu nie postawiono zarzutów, ale już wiadomo, że doszło do ciężkich zaniedbań. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, najpoważniejszym z nich ma być to, że funkcjonariusze odpowiedzialni za pilnowanie Bartłomieja B. spali na służbie.

Dowodem na to mają być zapisy monitoringu zabezpieczonego przez prokuraturę. Również z nich ma wynikać to, że od nocnej ucieczki Bartłomieja B. do zgłoszenia tego faktu policji minęło kilka godzin. W dniu ucieczki podejrzanego Komenda Miejska Policji w Zamościu informowała, że zgłoszenie dostała po 7:00.

W związku z tą ucieczką odwołany ze stanowiska został dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie.

Dotychczas przeprowadzone czynności dowodowe - w szczególności oględziny zapisu monitoringu - potwierdziły, iż w czasie samouwolnienia Bartłomieja B. zachowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej wykonujących konwój było rażąco nieprawidłowe - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Rafał Kawalec.

Według śledczych w czasie wykonywania swoich obowiązków służbowych nie przebywali w jednym pomieszczeniu z podejrzanym, nie sprawowali bezpośredniego nadzoru nad nim, co umożliwiło Bartłomiejowi B. zdjęcie kajdanek, swobodne poruszanie po szpitalu i w konsekwencji opuszczenie przez niego placówki i spowodowało zwłokę w podjęciu akcji poszukiwawczej. Z ustaleń wynika bowiem, iż w czasie poprzedzającym ucieczkę, jak i po niej, dwaj funkcjonariusze SW spali w czasie pełnienia służby - podkreślił prokurator Kawalec.

Ejchart: W tle jest problem systemowy

Postępowanie sprawdzające ma nam dać odpowiedź nie tylko, co się stało, ale też dlaczego, moim zdaniem w tle jest problem systemowy - powiedziała dziennikarzowi RMF FM Tomaszowi Skoremu nadzorująca Służbę Więzienną wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart.

Jest, ale wg Marii Ejchart tylko na pierwszy rzut oka, bo więziennictwo to hierarchiczna służba, w której to przełożeni organizują, nadzorują i odpowiadają za pracę podwładnych. Na końcu są ci funkcjonariusze, którzy śpią, ale zawodzi system, więc ja uważam, że taką sprawę należy wyjaśnić bardzo dokładnie.

Jeszcze troszkę za wcześnie, żeby mówić o tym, kto poniesie konsekwencje, natomiast tak, jak podkreśliłam - dla mnie ogromnie ważne jest, żeby systemowo zbadać tę sprawę - mówi Maria Ejchart.

Ukrywał się przed policją przez 10 dni

Poszukiwania Bartłomieja B. trwały 10 dni. Policja namierzyła uciekiniera na poddaszu pustostanu w położonej między Rzeszowem a Krosnem wsi Żarnowa, która jest oddalona o 120 km od szpitala psychiatrycznego w Radecznicy.

Zbiega dostrzeżono dzięki kamerom monitoringu w Rzeszowie. Dalej miał się poruszać pieszo. W chwili zatrzymania, jak przekazała policja, miał ze sobą mapę Polski i tłumaczył, że chciał uciec do Słowacji, a przez nią dalej na południe Europy. Bartłomiej B. przebywa obecnie w areszcie śledczym w Radomiu.

Miał się rzucić z siekierą na swojego brata i ojca

Do zbrodni, o którą podejrzany jest mężczyzna, doszło na początku lipca we wsi Zagumnie niedaleko Biłgoraja. Bartłomiej B. miał się rzucić z siekierą na swojego brata i ojca. Młodszy z mężczyzn zmarł na miejscu, starszy zmarł po kilku tygodniach w szpitalu. Zatrzymany przyznał się do zbrodni.

Jeszcze w tym tygodniu mężczyzna ma usłyszeć nowe zarzuty. Zostało wydane postanowienie w tej sprawie - informuje Łukasz Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Dotychczas na Bartłomieju B. ciążył zarzut zabójstwa brata i usiłowania zabójstwa ojca. Prokuratura zmieni ten drugi zarzut na zabójstwo. Dołoży też kolejny, dotyczący ucieczki ze szpitala. Mężczyźnie grozi dożywotnie pozbawienie wolności.