Zaginiona samica sokoła po trzech dniach wróciła do gniazda na kominie elektrociepłowni Wrotków. Pod jej nieobecność ewakuowano z gniazda wszystkie jaja, dla ich bezpieczeństwa. Teraz, również dla ich bezpieczeństwa, raczej nie będzie można zwrócić młodych matce.

REKLAMA

Twórcy telenowel mogą zazdrościć zwrotów akcji, którymi naszpikowana jest w tym tygodniu historia rodziny sokołów z komina elektrociepłowni na lubelskim Wrotkowie. Prawowitą lokatorką gniazda jest samica o imieniu Wrotka, która pojawiła się tu w 2015 r. W tym roku zniosła cztery jaja (ojcem jest jej syn o imieniu Czart).

Pierwsze z jaj powinno się wykluć we wtorek lub środę. Ale w poniedziałek okazało się, że wysiaduje je tylko samiec, bo Wrotka gdzieś zaginęła. Gdy samica nie wracała, ornitolodzy zdecydowali, że jaja zostaną zabrane z gniazda, bo samiec nie byłby w stanie samodzielnie wychować potomstwa. Nawet krótka nieobecność ojca, który też musi coś jeść i upolować coś dla młodych, mogłaby skutkować śmiertelnym wychłodzeniem piskląt.

Ewakuacja gniazda

W środę rano wszystkie jaja zabrano i w specjalnym inkubatorze przewieziono do Garwolina pod opiekę sokolnika. Tam też wykluło się wczoraj pierwsze pisklę. Spodziewane są jeszcze dwa, jedno jajo jest niezalężone.

Tego samego dnia okazało się, że wokół gniazda krąży inna samica, przeganiana przez Czarta. Zidentyfikowano ją jako Ziutę, która wykluła się dwa lata temu w gnieździe na kominie warszawskiej Ciepłowni Kawęczyn.

Czart po pewnym czasie przestał przeganiać nową samicę. A wtedy nastąpił kolejny zwrot akcji. Dziś na komin elektrociepłowni po trzydniowej nieobecności wróciła samica Wrotka.

Czy samica odzyska swoje potomstwo? Na pewno nie na tym etapie - odpowiada Sylwester Aftyka, ornitolog opiekujący się gniazdem lubelskich sokołów. Gdyby dorosłe ptaki po podłożeniu piskląt nie wróciły od razu do gniazda, ich potomstwo mogłoby nie przeżyć.

Na razie trzeba cierpliwie poczekać. Jeżeli za dwa tygodnie okaże się, że samica cały czas jest w gnieździe, wtedy będzie można podłożyć młode - ocenia Aftyka.

Najdziwniejsze jest to, że Wrotka zniknęła na trzy dni - dodaje ornitolog i podkreśla, że instynkt macierzyński nie powinien pozwolić samicy na tak długą nieobecność na jajach.

Wrotka tej wiosny będzie obchodzić 10. rocznicę wyklucia się z jaja na kominie ciepłowni we Włocławku.