Szybkie zakończenie protestu przewoźników na wschodniej granicy Polski - jest możliwe. Wojewoda lubelski Lech Sprawka liczy na to, że już od jutra uda się przyspieszyć odprawę na polsko-ukraińskim przejściu Dorohusk-Jagodzin.

REKLAMA

Jeszcze wczoraj strona ukraińska dostała propozycję od polskiej, żeby na jednym z przejść na Lubelszczyźnie uruchomić odprawy pustych tirów wracających z Ukrainy. Wojewoda nie chce powiedzieć, o które przejście chodzi, ale możliwości są dwie: Zosin lub Dołhobyczów i - jak mówi Lech Sprawka - jest bardzo duża szansa, że dzisiaj takie decyzje zapadną.

Czekamy na oficjalne, pozytywne ustosunkowanie się strony ukraińskiej, ale mamy nieoficjalną wiadomość, że ta decyzja strony ukraińskiej będzie pozytywna - mówi Lech Sprawka.

Wczoraj protestujący nie zdecydowali się na zaostrzenie formy protestu czekając na to, co uda się zrobić wojewodzie, który prosił ich o czas na działanie.

Decyzja ukraińskiej strony - jak powiedział reporterowi RMF FM wojewoda - powinna zapaść dziś. Takie odprawy mogłyby ruszyć już jutro.

Czego domagają się przewoźnicy?

Przewoźnicy rozpoczęli protest w poniedziałek. Zapewniają, że nie zakończą go, dopóki nie zostaną spełnione ich postulaty. Powodem blokady są m.in. utrzymujące się do kilku tygodni długie kolejki ciężarówek chcących wjechać do Polski.

Żadne lądowe przejścia graniczne nie są przystosowane do odprawy takiej ilości towarów, które powinny być wysyłane drogą morską - tak lubelska Izba Administracji Skarbowej komentuje blokadę przejścia granicznego w Dorohusku zorganizowaną przez oburzonych przewoźników.

Postulaty przewoźników:

  • powroty z Ukrainy bez kolejki, osobnym pasem;
  • wprowadzenie 24-godzinnej odprawy fitosanitarno-weterynaryjnej;
  • przywrócenie zezwoleń dla przewoźników ukraińskich.

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada sprawdzał, czy w obecnej sytuacji istnieje możliwość rozładowania korków.

Jedyne, co mogą zrobić i robią służby, to zmieniać organizację odpraw na przejściach. Niestety, to zwiększa przepustowość jedynie o kilkadziesiąt procent. Tak wiele ciężarówek z produktami rolnymi nie próbowało dotąd przekraczać polskiej granicy. Dla zobrazowania podawali przykład - jeden kontenerowiec wypływający z portu, to około 2 tysięcy tirów, a ukraiński eksport morski jest z powodu wojny mocno ograniczony. Służby przyznają, że problemem jest też brak całodobowej obsady inspektorów weterynaryjnych i fitosanitarnych na niektórych przejściach - to ma się jednak stopniowo zmieniać. Ogromne kolejki - jak dodają celnicy - spowodowane są też brakiem selekcji po ukraińskiej stronie samochodów do różnych odpraw i pustych pojazdów - dowiedział się Krzysztof Zasada.

Kolejki utrzymują się od kilku tygodni

Duże kolejki ciężarówek chcących wjechać do Polski utrzymują się od kilku tygodni. Przed weekendem w kolejce było ponad 2,7 tys. pojazdów, co oznacza 110 godzin.

Jak wyjaśnił rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś, kolejki ciężarówek po ukraińskiej stronie wynikają z dużego wzrostu transportu towarów, głównie produktów zbożowych czy żywnościowych, które podlegają obowiązkowej kontroli m.in. przez służby: weterynaryjnych, sanitarnych, fitosanitarnych.

Z jego informacji wynika, że Krajowa Administracja Skarbowa podejmuje szereg przedsięwzięć zmierzających do usprawnienia kontroli granicznej, by ograniczyć blokowanie ruchu ciężarowego przez pojazdy oczekujące na kontrolę inspekcji.