Coraz więcej dzieci z Ukrainy z urazami oczu trafia do polskich szpitali. W lubelskiej klinice okulistycznej przeprowadzono operację u siedmioletniej dziewczynki z Kijowa, która miała przebite oko. Do kliniki jadą kolejne dzieci, w tym pięcioletni bliźniacy z Doniecka.
Kliniki okulistyczne w Ukrainie nie są wstanie przeprowadzać najcięższych operacji zwłaszcza u dzieci. Codziennie Klinika Okulistyki Ogólnej w Lublinie otrzymuje wiele próśb o konsultacje w przypadku urazów gałki ocznej wywołanych, między innymi, wybuchami bomb, czy rakiet. Bardzo często chodzi tu o odłamki metalu, betonu, czy po prostu uderzenia. Niestety są też przypadki poparzeń.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Codziennie dostajemy drogą elektroniczną dokumentację przynajmniej kilkorga dzieci z prośbą o ocenę możliwości leczenia - mówi prof. Robert Rejdak, szef lubelskiej Kliniki Okulistyki Ogólnej.
Codziennie też do Lublina trafiają dzieci z Ukrainy, u których możliwość skutecznego leczenia za wschodnią granicą jest już niemożliwa. To są bardzo dramatyczne sytuacje- dodaje prof. Robert Rejdak.
Jak zaznacza, mamy przecież do czynienia z kilkuletnimi dziećmi, dla których ślepota byłaby tragedią na całe życie.
Za wszelką cenę musimy ratować ich wzrok podkreśla. Wczoraj w lubelskiej klinice operowano dziewczynkę z Kijowa. Miała bardzo poważne uszkodzenie rogówki, które groziło zakażeniem i gdyby nie została z operowana straciłaby wzrok. Udało się wykonać u niej witrektomię. Sytuacja na teraz jest stabilna, ale będą czekać jeszcze kolejne operacje - mówi profesor.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Do Lublina jedzie również dwóch pięcioletnich bliźniaków z Doniecka. Wraz z mamą byli bardzo blisko wybuchu bomby bądź rakiety. W ich twarzoczaszce było bardzo dużo odłamków. Skóra była poparzona. Niestety jeden z chłopców stracił oko, a drugie trzeba pilnie ratować - mówi prof. Rejdak. Jak dodaje, z dnia na dzień niestety mamy informacje o coraz większej liczbie takich przypadków.
W miarę możliwości będziemy przyjmować te dzieci u nas albo szukać miejsc w innych ośrodkach w Polsce- mówi szef lubelskiej kliniki.