To katastrofa – mówią sadownicy i plantatorzy owoców z woj. lubelskiego, którzy liczą straty po niedawnym, gwałtownym spadku temperatur. "To już nie był przymrozek, ale regularny mróz. Wielu owoców po prostu nie zbierzemy" – ubolewają rolnicy.
To był mróz bardzo duży. Trwał przez osiem godzin. U nas było minus 5,5 stopnia, ale tu lokalnie było minus 8 - mówi Maciej Cybulski, sadownik z gminy Łaziska. Problem jest taki, jakiego jeszcze nigdy nie było. Trafiały się lata przymrozkowe, ale nie na taką skalę.
Rolnicy podkreślają, że straty są ogromne.
Skasowaliśmy truskawki, nie było co ratować - stwierdza Krzysztof Chmiel, producent owoców z powiatu kraśnickiego. Dodaje, że duże straty są także na plantacjach malin. Tylko, że malinę jesienną można było ściąć przy ziemi. Będzie opóźniona o miesiąc, może urośnie. Jeśli chodzi o maliny letnie, które miały być już w czerwcu, straty wynoszą 80 proc.
Może z gruszek trochę zostanie, bo w przypadku gruszek nawet po przymrozkach można częściowo plon utrzymać. Brzydkie te gruszki będą, drobniejsze, ale może coś się zbierze, ale w przypadku śliwek czy jabłek plon będzie na poziomie 1 proc. tego, co w zeszłym roku - szacuje Cybulski.
Takich historii jest więcej. Plantatorzy podkreślają, że niska temperatura nie oszczędziła nawet roślin uprawianych pod osłonami.
Produkuję maliny i na gruncie, i pod osłonami. W tunelach pod osłonami było minus 1,5 stopnia, czyli ten mróz poczynił straty nawet w tunelach. Pierwszego zbioru nie będzie, ponieważ rozkwitające pierwsze kwiaty są czarne - opowiada Sławomir Brzusek plantator z Lubelskiego. Dużo gorzej sytuacja wygląda na polu, ponieważ maliny i tak po zimie wyszły ledwo dyszące, bo mróz dwadzieścia stopni na początku grudnia zrobił duże spustoszenia. O trzy tygodnie wcześniejsza wegetacja, no i przyszedł ten mróz sześciostopniowy, dzieła zniszczenia dokonał. Możemy się spodziewać plonu rzędu 40 proc. normalnego plonu.
Owoców będzie bardzo mało, bo np. mój sąsiad ma hektar, piękny sad czereśniowy, nie ma tam ani jednej czereśni. Drugi sąsiad ma wiśnie, nie ma wiśni. Nie ma czarnej porzeczki. Malina jest bardzo mizerna - wylicza Cybulski. Jeżeli owoce będą, to będą sprowadzane z zagranicy. Już słyszę, że truskawka turecka, marokańska, czy turecka czereśnia. Pewnie to wpłynie na wysokość cen dla konsumentów.
Niech przyjedzie rząd i realnie oceni sytuację, a nie do jednego, wybranego gospodarstwa, tylko do każdego. Bo u każdego przemarzło inaczej. U jednego 100 proc., u innego 30 proc. Jak pojadą do tego, gdzie 30 proc. przemarzło i reszta według tego dostanie pieniądze, to jest śmieszne - mówi Chmiel, który był jednym z przywódców rolniczych protestów w Lubelskiem.
Teraz, jak mówi, rolnicy nie mają już sił protestować. My walczyliśmy na strajkach z Zielonym Ładem, napływem z Ukrainy i z krajów trzecich. A teraz przyszedł mróz i my nie mamy po co wychodzić na ulicę. Bo my nie mamy o co walczyć, na polach nie zostało nic. Jest katastrofa.