Ponad 150 żołnierzy ruszyło w poniedziałek na poszukiwania najprawdopodobniej drona, który przed ponad tygodniem wleciał znad Ukrainy na Lubelszczyznę. Jak się dowiedział reporter RMF FM Mateusz Chłystun, niewykluczone, że to ostatni dzień ich akcji na tym terenie.

Żołnierze przeczesują dziś głównie obszar w okolicach Kadłubisk w gminie Dołhobyczów (pow. hrubieszowski, woj. lubelskie). W poszukiwania zaangażowane są m.in. patrole konne i piesze.

Akcja potrwa co najmniej do zmierzchu, a po jej zakończeniu ma zapaść decyzja, czy wznawiać ją jutro. Na razie - jak dowiedział się reporter RMF FM w Dowództwie Operacyjnym - na wtorek (3 września) nie są planowane żadne działania.

Do tej pory poszukiwania rosyjskiego obiektu, który zniknął z radarów w gminie Tyszowce, nie przyniosły rezultatu.

Przy granicy z Ukrainą przeczesano już kilka tysięcy hektarów pól i lasów.

Kilka dni temu wojsko informowało, że nie wyklucza scenariusza, w którym dron - po tym jak naruszył naszą przestrzeń powietrzną - zawrócił na Ukrainę.

Przypomnijmy, 26 sierpnia wczesnym rankiem Rosja prowadziła zmasowany atak lotniczy na Ukrainę, m.in. w obwodach położonych przy granicy z Polską. Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz poinformował tego dnia, że o godz. 6:43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród wleciał na terytorium Polski "obiekt powietrzny" i prawdopodobnie wciąż się tu znajduje. Jak wyjaśnili wojskowi, był to zapewne "bezpilotowy statek powietrzny".

W poniedziałek szef MSZ Radosław Sikorski powiedział "Financial Times", że "Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą mają obowiązek zestrzeliwać nadlatujące rosyjskie pociski, zanim wejdą one w ich przestrzeń powietrzną". Jego zdaniem, "Polska ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom niezależnie od obaw, że przechwycenie pocisków nad ukraińskim terytorium może uwikłać NATO w wojnę Rosji z Ukrainą".