Wkrótce ma powstać Niezależne Ukraińskie Centrum Medialne w Europie z siedzibą w Polsce – powiedział Polskiej Agencji Prasowej pisarz i redaktor naczelny „Literackiej Ukrainy” Serhij Kulida. Twórca z przebywał w okupowanej Buczy, gdzie Rosjanie masowo mordowali ukraińską ludność cywilną.

REKLAMA

Trwają przygotowania do utworzenia Niezależnego Ukraińskiego Centrum Medialnego w Europie (NUCME). Siedzibą tego ośrodka ma być Polska. Pomysłodawcami przedsięwzięcia są członkowie kolegium redakcyjnego periodyku "Literacka Ukraina" (LU).

"Jesteśmy redaktorami gazety, czołowego niezależnego ukraińskiego czasopisma, które ucierpiało w wyniku działań wojennych w Ukrainie. Nasz redaktor naczelny Serhij Kulida ponad trzy tygodnie spędził pod okupacją rosyjską w swoim rodzinnym mieście, Buczy pod Kijowem, gdzie miały miejsce masowe zbrodnie. Jemu i jego rodzinie cudem udało się uciec z miasta pod ostrzałem rosyjskich okupantów. Dziś wielu autorów "Literackiej Ukrainy" znajduje się pod okupacją rosyjską. Z niektórymi niestety straciliśmy kontakt" - napisali dziennikarze pisma we wstępie do dokumentu informującego o zamiarze utworzenia w Polsce Niezależnego Ukraińskiego Centrum Medialnego w Europie.

Redaktor naczelny LU Serhij Kulida, jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia, od wyjazdu z walczącego z Moskwą kraju mieszka niedaleko Łodzi w - będącym miastem partnerskim Buczy - Tuszynie. Chwali Polskę i Polaków za pomoc udzielaną Ukrainie i uchodźcom. Pisarz jest dumny z polskich korzeni.

Moja babcia Helena Więcek pochodziła z Krakowa. Z dzieciństwa pamiętam przekazywane w rodzinie opowieści z Polski, gdzie z dużym szacunkiem mówiono o kulcie Matki Boskiej Częstochowskiej - wspominał publicysta.

W młodości czytałem polskie czasopisma między innymi "Panoramę" i "Szpilki". Polska zawsze była w mojej świadomości, ale nie myślałem, że kiedyś tu zamieszkam. I to w tak strasznych okolicznościach - podkreślił.

Kulida przyznał, że nigdy nie zapomni 24 lutego 2022 roku.

Obudziła nas córka. Wtedy już trwały bombardowania. Już pierwszego dnia przenieśliśmy się z naszego mieszkania do znajdującej się pod kamienicą piwnicy - mówił. Ukrywaliśmy się tam do 14 marca. Po naszej ucieczce w budynek trafiły pociski. Dom jest zniszczony - dodał.

Serhij nie chciał dotąd szczegółowo opowiadać, co działo się przez te trzy tygodnie, kiedy z rodziną ukrywał się w Buczy, ale w końcu przerwał milczenie.

My żyliśmy w tej piwnicy w chłodzie, bez światła, bez bieżącej wody, bez dostępu do telefonu i sieci internetowej. Nic nie działało. Czasami wychodziliśmy na powierzchnię. Zrobiliśmy taką prowizoryczną kuchnię na powietrzu, tam gotowaliśmy czasem posiłki, bo przecież gazu też już nie było - opowiadał Kulida.

Pisarz zwrócił uwagę, że ludzie, którzy ukrywali się w częściowo już zniszczonej Buczy mieli świadomość, że rosyjski okupant dokonuje wokół spustoszeń, że od moskiewskich kul masowo giną cywile.

Sytuacja w moim mieście, kiedy ja z rodziną przez te trzy tygodnie próbowaliśmy w nim przetrwać, była ciągle niejasna, zmienna. Nawet w obrębie kilku ulic. Dochodziły do nas oczywiście wieści z innych części miasta, szczególnie stamtąd, gdzie Rosjanie dokonywali masowych zbrodni na cywilnej ludności - tłumaczył dziennikarz.

Ludzie przychodzili i mówili: "zabili tego, zabili tamtego - ci też nie żyją..." - wspominał.

Nasza ulica Chmielnickiego jest niedaleko szpitala, gdzie wtedy byli Rosjanie. Tam nikt wtedy z naszej okolicy nie chodził. Widzieliśmy tylko czołgi. Kiedyś stałem na zewnątrz i paliłem papierosa. I nagle obok mnie pojawił się czołg z wycelowaną we mnie lufą. Stałem tak, nie wiem nawet jak długo, zastanawiając się: "Wystrzeli, czy nie". Chwała Bogu, nie wystrzelił - mówił redaktor naczelny "Literackiej Ukrainy".

Z żoną, córką, dwójką wnucząt i psem wydostałem się z Buczy 14 marca - podkreślił. Rodzinę zatrzymano do kontroli. Serhij mówił, że też tego nigdy nie zapomni.

Jeden z Rosjan zapytał: "Gdzie wy jedziecie? My przecież przyszliśmy was wyzwolić". Zaraz potem na drodze widzieliśmy niewyobrażalne zniszczenia, zbombardowane domy, spalone samochody, no i przede wszystkim leżących wszędzie wokół zabitych ludzi... - opowiadał.

22 marca br. Kulidowie przyjechali do Polski. Byli najpierw w Krakowie a potem wyruszyli do Tuszyna, w pobliżu Łodzi, gdzie obecnie mieszkają. Serhij pracuje w Urzędzie Wojewódzkim, organizuje m.in. wydarzenia kulturalne dla Ukraińców.

Wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński i burmistrz Tuszyna bardzo nam pomagają - zaakcentował Kulida.

Wojewoda Bocheński popiera też w pełni nasz pomysł, aby to właśnie w Polsce, może nawet w Łodzi, była siedziba naszego Niezależnego Ukraińskiego Centrum Medialnego w Europie - zaznaczył redaktor naczelny "Literackiej Ukrainy".

Tobiasz Bocheński nie ogranicza się jednak tylko do pomocy organizacyjnej w regionie. Wojewoda rozumie, że NUCME musi oddziaływać na cały świat, przekazywać to, co dzieje się teraz w moim kraju - wyjaśnia Kulida.

Centrum ma być nie tylko ośrodkiem informacyjnym, ale i publicystycznym, analitycznym, intelektualnym - nastawionym także a nowoczesne media elektroniczne i internet - tłumaczył.

Oprócz moich przyjaciół z "Literackiej Ukrainy" w tworzenie centrum zaangażowali się również między innymi: ukraińscy dziennikarze oraz publicyści z innych mediów, artyści, historycy a nawet politycy - podsumował.

Wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński już kilkanaście dni temu potwierdził wsparcie dla NUCME.

To bardzo ważna inicjatywa. Będę organizacyjnie wspierał tworzenie centrum a także - w możliwości urzędu - pomagał finansowo - zadeklarował wojewoda.

Wsparcie dla ukraińskiego centrum medialnego zaoferowało też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Łódzki oddział SDP już rozpoczął rozmowy o przyszłej współpracy z NUCME.