Jest wniosek o list żelazny dla Sebastiana Majtczaka - dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Wystąpił o niego obrońca mężczyzny, podejrzanego o spowodowanie tragicznego wypadku na A1 w Łódzkiem, w którym zginęła 3-osobowa rodzina. Poszukiwany listem gończym Majtczak miał wyjechać z Polski po przeprowadzeniu czynności procesowych i nie był objęty zakazem opuszczania kraju. Jeszcze wczoraj pełnomocnik rodziny ofiar tragicznego wypadku złożył wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo.
Sebastian Majtczak stara się o "list żelazny". Wniosek w tej sprawie złożył w sądzie w Piotrkowie Trybunalskim obrońca mężczyzny, którego prokuratura ściga listem gończym. Chce mu postawić zarzuty spowodowania wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła 3-osobowa rodzina
Adwokat Sebastiana Majtczaka potwierdza w rozmowie z RMF FM, że mężczyzna ścigany listem gończym przebywa za granicą.
Przekonuje natomiast, że chce on złożyć wyjaśnienia w Polsce. Obawia się natomiast aresztowania.
"List żelazny" miałby mu dać możliwość odpowiadania z wolnej stopy.
Możliwości będzie wtedy kilka: zgłoszenie się do policji w miejscu, gdzie pan Majtczak przebywa; zgłoszenie się do przedstawicielstwa dyplomatycznego Polski; lub przedstawicielstwa Niemiec, czyli kraju, którego obywatelstwo także posiada - wyjaśnia mecenas Bartosz Tiutiunik, który jak powiedział, liczy się z tym, że wniosek może nie zostać uwzględniony.
Adwokat utrzymuje, że jego klient nie uciekł z kraju. Zwraca uwagę, że po przesłuchaniu miał status świadka i nie zastosowano wobec niego żadnych ograniczeń. O zarzutach, wniosku o areszt i liście gończym miał się dowiedzieć po opuszczeniu Polski.
"Jego wyjazd nie miał żadnego związku z toczącym się postępowaniem karnym" - czytamy w oświadczeniu przesłanym przez adwokata Bartosza Tiutiunika.
Oświadczenie zostało wydane w związku z medialnymi wypowiedziami Zbigniewa Ziobry, wydanym listem gończym oraz wydanym postanowieniem o tymczasowym aresztowaniu i europejskim nakazem aresztowania.
Tiutiunik podkreślił, że Majtczak o wydanym liście gończym dowiedział się z mediów. Poszukiwany miał wysłać pismo do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, w którym przedstawił swoją wersję przebiegu wypadku - różniącą się od tej z oficjalnych ustaleń śledczych.
>>>PRZECZYTAJ CAŁE OŚWIADCZENIE<<<
Zaledwie wczoraj pełnomocnik rodziny ofiar wypadku na A1 złożył do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo.
Mecenas Łukasz Kowalski dodał, że wniosek to tylko sugestia, a ostateczna decyzja należy do prokuratury. Dla mnie, jeżeli ktoś jedzie 253 kilometry na godzinę to jest zabójcą, bo zrobił sobie tor wyścigowy z autostrady - zauważył Kowalski.
W sobotę 16 września 2023 r. po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie) w tragicznym pożarze auta zginęła trzyosobowa rodzina, rodzice oraz ich 5-letni syn.
Bezpośrednio po wypadku strażacy przekazali, że "doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. W jednym z pojazdów wybuchł pożar - zginęły w nim trzy osoby, najprawdopodobniej mężczyzna, kobieta i dziecko" - poinformował 16 września rzecznik KW PSP w Łodzi mł. bryg. Jędrzej Pawlak.
Dwa dni później do wypadku odniosła się piotrkowska policja. Z komunikatu wynikało jednak, że kierujący pojazdem kia z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto się zapaliło.
Dopiero 24 września w stanowisku piotrkowskiej policji w związku z wypadkiem napisano, że "brały w nim udział kia i bmw". "Policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii. Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia" - napisano w stanowisku policji z 24 września.
Na profilu "bandyci drogowi" umieszczono zapis z kamery auta jadącego A1 w przeciwnym kierunku, gdzie widać moment wypadku i rozbłysk pożaru.
We wtorek 26 września Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim opublikowała informację w sprawie tragicznego wypadku na A1.
"Tuż po zdarzeniu z udziałem prokuratora i biegłego dokonano oględzin miejsca wypadku, zwłok oraz obu uczestniczących w wypadku samochodów marki BMW i KIA. Przesłuchano w charakterze świadków osoby, które podjęły próbę udzielenia pomocy ofiarom, a także osoby, które utrwaliły moment tragedii na kamerach we własnych pojazdach. Przeprowadzono również badanie trzeźwości i test na obecność substancji odurzających u kierującego bmw z wynikiem negatywnym" - napisano w informacji.
"Ponadto odnosząc do pojawiających się w mediach informacji dotyczących rzekomego pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku z kierowcą bmw, Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim informuje, że doniesienia te zostały zweryfikowane jako nieprawdziwe" - napisano w treści prokuratorskiej informacji.
W sobotę 30 września opublikowano kolejny policyjny komunikat. KGP podkreśliła w nim, że "wbrew fałszywym informacjom, które krążą w internecie kierowcą bmw nie był funkcjonariusz policji ani synem funkcjonariusza jakiejkolwiek służby. Nie był to również polityk czy inna osoba zajmująca stanowisko publiczne". Podkreślono też, że dla policji i organów ścigania nie ma znaczenia status społeczny, stanowisko i wykonywany zawód uczestników zdarzenia drogowego.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał polecenie o wysłaniu listu gończego za kierowcą bmw, który uczestniczył w wypadku. Sebastian Majtczak jest podejrzany o spowodowanie wypadku na autostradzie A1 a prokuratura opublikowała na swojej stronie jego wizerunek.
Mężczyzna urodził się 31 maja 1991 roku w niemieckim Bonn. W ostatnim czasie mieszkał w Łodzi.
Sebastian Majtczak podejrzany jest o to, że 16 września, około godz. 19:54 na autostradzie A1 na wysokości miejscowości Sierosław (woj. łódzkie), jadąc lewym pasem drogi w kierunku Katowic, jako kierowca bmw umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego.