Aktywiści z trzech organizacji ratujących zwierzęta weszli na teren schroniska w Wojtyszkach, żeby wywieźć stamtąd 250 wygłodzonych i chorych psów. To ostatnie, które tam jeszcze przebywały – powiedział adwokat i pełnomocnik jednej z organizacji Marcin Jaklewicz.
W piątek rano na teren schroniska dla bezdomnych zwierząt w Wojtyszkach wjechały samochody przeznaczone do ich transportu. Weszli tam też aktywiści z trzech fundacji ratujących zwierzęta. Zadaniem członków Mondo Cane, Liberandum i Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt(DIOZ) jest zabezpieczenie i zabranie psów.
To jest drugi dzień ich interwencji. W czwartek nie zostali wpuszczeni. W piątek udało się to dzięki temu, że DIOZ z Jeleniej Góry późnym wieczorem w czwartek porozumiał się z właścicielką i postanowił przejąć schronisko.
"Owiane złą sławą Wojtyszki kojarzą się wszystkim z największą w Europie mordownią psów. Nadszedł moment, w którym możemy zamienić miejsce kaźni i zwierzęcych dramatów w prawdziwy zwierzęcy raj. Mamy szansę przejąć schronisko w Wojtyszkach i stworzyć tam drugi zwierzęcy raj, podobnie jak w Pietrzykowie. Sami jednak nie będziemy w stanie niczego zrobić. Bez waszej pomocy nie uda się" - brzmi komunikat na stronie społecznościowej DIOZ.
Ogłoszono zbiórkę pieniędzy. Wyliczono, że koszty przejęcia, utrzymania i modernizacji schroniska to 5 milionów złotych.
Za działania logistyczne odpowiedzialna jest fundacja Monde Cano. "Planujemy, że dzisiaj wyjadą trzy transporty zwierząt, działacze będą pracować tyle, na ile pozwolą im siły" - powiedziała PAP pełnomocnik organizacji adwokat Sara Balcerowicz.
Jak wyjaśniła, zabezpieczenie zwierząt jest trudnym zadaniem logistycznym, ponieważ odbierając je trzeba zabezpieczyć w pierwszej dobie opiekę weterynaryjną, muszą mieć też zapewnione miejsca pobytu lub domy tymczasowe. W transporcie pomaga Pogotowie dla zwierząt. "Pracy jest bardzo dużo, ponieważ samo przejście przez całe schronisko obok wszystkich boksów zajmuje co najmniej 4 godziny" - powiedziała. Cała akcja potrwa kilka dni.
Podczas akcji zwierzęta są wylęknione, niektóre agresywne. "Wynika to z powodu warunków, w jakich przebywały. Tutaj nigdy żadne schronisko z takimi warunkami nie miało prawa istnieć. To są lata zaniedbań, żeby doprowadzić zwierzę do tak strasznego stanu" - powiedziała Balcerowicz.
Na terenie schroniska znaleziono też skrajnie wygłodzoną krowę i kury, zamknięte pomieszczeniu bez dostępu światła.
"Dla mnie obraz zwierząt jest drastyczny. Nie sądziłam, że w swojej pracy zawodowej zderzę się z czymś takim. To jest przerażające" - dodała.
W sprawie schroniska jest prowadzone śledztwo przez Prokuraturę Okręgową w Ostrowie Wlkp. Dotyczy podejrzenia znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad kilkoma tysiącami zwierząt przez właścicielkę schroniska i lekarza weterynarii. Proceder miał trwać od 2017 r. W grudniu 2022 r. prokuratura w Ostrowie Wlkp. wszczęła drugie śledztwo w sprawie, ponieważ według jednej z organizacji w schronisku nadal dochodzi do znęcania się nad zwierzętami. Ich zdaniem wygląd zwierząt nie zmienił się.
W zawiadomieniu poinformowano, że psy są wychudzone, nie mają siły chodzić, wyłamują sobie zęby gryząc kraty, wykazują objawy chorób psychicznych. Boksy są za małe, zwierzęta leżą w kilkutygodniowych odchodach, większość z nich nie ma wody do picia. Zwierzęta bardzo często chorują i karmione są najgorszej jakości karmą.
W ubiegłym tygodniu oględziny w schronisku dotyczące dobrostanu zwierząt prowadziła ostrowska prokuratura. Przy tej okazji aktywistom udało się zabrać stamtąd ponad setkę czworonogów.