Rusza nabór do pierwszej części programu przeciwdziałającego negatywnym skutkom Brexitu w polskich firmach. Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna jest jedyną w Polsce, która ma taki program. W sumie to pół miliarda złotych - powiedział PAP prezes ŁSSE Marek Michalik.
W Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej od połowy lipca br. ruszy nabór do pierwszej części programu o nazwie Re_Open_UK. Wartość pomocy dla przedsiębiorców to ponad 116 mln euro, czyli ponad 500 mln zł.
Program jest podzielony na etapy. Na pierwszy z nich, który rozpocznie się w lipcu przeznaczono 62,5 mln euro - 300 mln zł.
70 proc. pieniędzy z programu Re_Open_UK ma trafić do polskich mikro, małych oraz średnich przedsiębiorstw, które straciły na wystąpieniu Wielkiej Brytanii z gospodarczych struktur Unii Europejskiej.
Kiedy ten program powstawał w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, ówczesny wiceminister tego resortu Waldemar Buda (obecnie minister rozwoju i technologii - PAP) pomyślał, że skoro nasza strefa tak dobrze sobie radzi, może kierować takim ogólnopolskim przedsięwzięciem - podkreślił Michalik.
Wiceprezes łódzkiej strefy Agnieszka Sygitowicz wskazuje, że Re_Open_UK, otwiera nowe możliwości przed firmami, które ucierpiały przez Brexit. Przedsiębiorstwa będą mogły wzmocnić swoją obecność na rynkach zagranicznych, zainwestować w globalny marketing, zwiększyć bazę biznesowych kontaktów, wypracować nowe łańcuchy dostaw, czyli wdrożyć plan, który pozwoli im zniwelować straty związane z Brexitem - tłumaczyła zasady programu Sygitowicz.
Podczas prezentacji programu przedstawiciele firm, które poniosły straty w związku z Brexitem, opowiadali o swoich oczekiwaniach na konkretną pomoc.
Nasza firma działa w branży kosmetycznej. Największym problemem były formalności związane z przygotowaniem dokumentów, na przykład dotyczące reguł pochodzenia produktów, rejestracja ich w odpowiednich bazach. Liczymy na wsparcie z Re_Open UK - powiedział Józef Szmich ze spółki Delia Cosmetisc.
Spore problemy po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej mają szczególnie firmy transportowe. Moja firma każdego dnia zmaga się ze skutkami Brexitu. Wydłużone kontrole celne, powroty samochodów bez ładunku i nowe wymogi sprawiają, że jako mały przewoźnik tracę codziennie na Brexicie - podkreślił Patryk Kędroń z Polcar-Logistics. Chętnie skorzystamy ze środków na inwestycje czy szkoleń dla pracowników, które pomogą nam dostosować firmę do nowych brexitowych wymagań - zaznaczył Bartłomiej Dobosz z Cordis Logistics.