Sprawca wypadku w Łodzi, w którym w 2020 roku zginęły dwie osoby, przyznał się do winy i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Łódzka prokuratura postawiła mu zarzuty. Poszukiwany 37-latek został zatrzymany w Paryżu i przewieziony do Polski.

Mężczyzna podejrzany jest o spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku drogowego, do którego doszło 23 lutego 2020 r. na ul. Broniewskiego w Łodzi. W wyniku uderzenia przez prowadzone przez 37-latka bmw w drzewo, śmierć poniosło dwóch pasażerów w wieku 30 i 26 lat. Do szpitala z poważnymi obrażeniami ciała trafił 29-latek.

Sprawca wypadku ukrywał się przez ponad cztery lata, był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania oraz czerwoną notą Interpolu. Został zatrzymany 27 kwietnia br. na dworcu autobusowym w Paryżu. W miniony piątek został przekazany przez stronę francuską do Polski.

Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, w czwartek został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej Łódź-Widzew. Prowadzący postępowanie prokurator ogłosił mężczyźnie postanowienie o przedstawieniu zarzutów i przesłuchał go w charakterze podejrzanego.

Podczas przesłuchania, podejrzany przyznał się do przedstawionego mu zarzutu i składał szczegółowe wyjaśnienia. Potwierdził, że w chwili zdarzenia kierował bmw, które rzekomo należało do jego dziadka oraz, że przekroczył dozwoloną prędkość. Podał, że prawdopodobnie jechał z prędkością około 80-90 km/h. Z wyliczeń biegłego wynika natomiast, że wynosiła ona około 125 km/h, przy dozwolonej w tym miejscu prędkości 50 km/h - przekazał prok. Kopania.

Jak dodał, z relacji podejrzanego wynika, że prawdopodobnie wjechał w kałużę, co miało doprowadzić do wpadnięcia samochodu w poślizg i utracie panowania nad nim. Kierowca zjechał z jezdni, uderzył w krawężnik, następnie wniósł się nieco w górę i uderzył w przydrożne drzewo.

Pasażerami byli trzej znani kierującemu 37-latkowi mężczyźni, których zabrał spod pobliskiego sklepu. Jadąc słuchali głośno muzyki; jedynie kierowca zapiął pasy bezpieczeństwa.

Jak podał 37-latek, uciekł z miejsca wypadku, ponieważ był przerażony tym, co się stało, bał się grożącej kary i dlatego zdecydował się wyprowadzić do Francji. Używał przy tym tożsamości innych osób. Ujawniono przy nim dwa podrobione dokumenty osobiste. Jeden z nich był opatrzony zdjęciem podejrzanego, zaś figurowały w nim dane innego mężczyzny z kręgu jego znajomych. To tym właśnie dokumentem posługiwał się podczas zatrzymania przez francuską policję - wyjaśnił rzecznik.

Mężczyzna przebywa w areszcie w związku z wcześniej wydanym przez sąd postanowieniem o tymczasowym aresztowaniu. W śledztwie planowane jest poddanie go badaniom pod kątem ustalenia, czy w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu był poczytalny. Jak zaznaczył prok. Kopania, zebrany w śledztwie materiał dowodowy jest niemal kompletny i umożliwi skierowanie w najbliższym czasie do sądu aktu oskarżenia. Grozi mu do 12 lat więzienia.