Przyczyną śmierci wszystkich czterech ofiar makabrycznej zbrodni w Tarnowie były rany cięte szyi - wynika ze wstępnych wyników sekcji zwłok. Na rękach 41-letniej Katarzyny O. i jej starszej, 6-letniej córki stwierdzono rany, które świadczą o tym, że obie broniły się przed napastnikiem. Według śledczych narzędziem zbrodni był nóż.

REKLAMA

W piątek w domu jednorodzinnym przy ul. św. Marcina w Tarnowie znaleziono ciała czterech osób: małżeństwa 41-letniej Katarzyny O. i 43-letniego Tomasza O. oraz ich dwóch córek, 3- i 6-letniej. Kobieta i dzieci miały rany kłute i cięte gardła. Mężczyzna znajdował się w innym pomieszczeniu, na piętrze budynku. Ratownicy medyczni próbowali go jeszcze reanimować, ale bezskutecznie. On też miał ranę na gardle.

W poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ w Krakowie przeprowadzono sekcję zwłok wszystkich ofiar.

Przyczyną ich śmierci były rany cięte szyi - powiedział reporterowi RMF FM prok. Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Czas śmierci określono na noc z czwartku na piątek. Dzieci były ubrane w piżamy. Sąsiedzi w czwartek wieczorem mieli słyszeć poważną awanturę, kłótnie i krzyki.

Według śledczych narzędziem zbrodni był nóż.

Katarzyna O. miała rany cięte okolicy szyi i rany kute klatki piersiowej oraz obrażenia twarzy. 6-latka miała rany klatki, szyi oraz obrażenia rąk, świadczące o tym, że się broniła. Ciosy zostały zadane z dużą siłą nożem - podał prok. Sienicki. Druga z dziewczynek, 3-latka miała rany cięte i kłute szyi.

U Tomasza O. stwierdzono rozległą ranę w okolicy szyi powstałą od noża oraz rany kłute.

Śledczy pobrali materiał do dalszych badań pod kątem zawartość substancji psychoaktywnych u ofiar.

Tłem tragedii była sytuacja rodzinna. 17 października Katarzyna O. złożyła pozew o rozwód, a kilka tygodni wcześniej kobieta zgłosiła przemoc domową i rodzinę objęto procedurą niebieskiej karty. Chodziło o przemoc psychiczną i zazdrość. Mężczyzna pracował poza miejscem zamieszkania, często wyjeżdżał w delegacje, a w domu bywał w weekendy.