Wybór Łukasza Smółki na marszałka Małopolski nie uspokoił nastrojów w lokalnym PiS. Radni sejmiku Józef Gawron i Piotr Ćwik zdecydowali się opuścić partię. Poseł Ryszard Terlecki w kontekście zamieszania z wyborem marszałka pisał o nich jako o "gotowych do zdrady".
Radni Józef Gawron i Piotr Ćwik poinformowali w poniedziałek 8 lipca o odejściu ze struktur PiS. Ten drugi to były wojewoda małopolski, obecnie zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP.
"Moja rezygnacja ma związek z ostatnimi wydarzeniami w Sejmiku Województwa Małopolskiego. Jako radny bezpartyjny zamierzam nadal pracować dla Województwa i pozostaje otwarty na potrzeby Małopolan" - napisał na Facebooku radny Józef Gawron.
Radny Ćwik oprócz informacji o wystąpieniu z PiS i pozostaniu w klubie zamieścił też obszerniejsze wyjaśnienia. Wyjaśnił, dlaczego zdecydował się stanąć do walki o fotel marszałka województwa jako kontrkandydat Łukasza Kmity, szefa regionalnych struktur PiS oficjalnie namaszczonego przez Jarosława Kaczyńskiego.
"Nie było moją intencją starać się o funkcję marszałka województwa, ani też o funkcję członka zarządu, co wyraziłem wyraźnie m.in. podczas posiedzenia klubu, gdy byłem o to pytany. Zgłoszenie mojej kandydatury w dniu 4 lipca, na kolejnej sesji sejmiku, podczas kolejnej próby wyboru marszałka, było podyktowane tylko koniecznością przełamania impasu i zwróceniem uwagi na potrzebę zmiany kandydata na marszałka. Było to także działanie dla ratowania jedności klubu radnych i środowiska politycznego, a nade wszystko zablokowanie perspektywy ponownych wyborów w Małopolsce" - pisze na Facebooku Piotr Ćwik.
Chodzi o sesję sejmiku z początku lipca, gdy konflikt w małopolskim PiS w sprawie wyboru marszałka osiągnął apogeum. Łukasz Kmita podczas czterech prób nie uzyskał potrzebnej liczby głosów, choć PiS w Małopolsce wybory wygrał i ma bezpieczną większość w sejmiku (PiS: 21 mandatów, KO i Trzecia Droga - 18).
Łukasz Kmita okazał się kandydatem niewybieralnym. Jednym z powodów były tarcia między dwoma obozami w małopolskim PiS: Ryszarda Terleckiego, bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego (ich kandydatem był właśnie Kmita) oraz grupy skupionej wokół byłej premier Beaty Szydło i Andrzeja Adamczyka, wieloletniego ministra infrastruktury. Dodajmy, ze Adamczyk wskutek tego konfliktu stracił stanowisko szefa wojewódzkich struktur PiS - Kaczyński mianował na jego miejsce Kmitę.
W kuluarach niektórzy z radnych PiS krytycznie wypowiadali się także o stylu rządów Kmity w urzędzie wojewódzkim (Kmita na stanowisku wojewody decyzją władz partii zastąpił Piotra Ćwika).
Przed piątym głosowaniem w sprawie wyboru marszałka radny z PiS Józef Gawron zgłosił kandydaturę Piotra Ćwika. Wiceszef Kancelarii Prezydenta RP stanął do walki z kandydatem Jarosława Kaczyńskiego Łukaszem Kmitą. Żaden z nich nie uzyskał potrzebnej liczby głosów, ale głosowanie ujawniło olbrzymi konflikt w małopolskim PiS.
Przed samym głosowaniem radny Gawron, reklamując kandydaturę Ćwika, pytał: "Zrobimy z sejmiku arenę dla politycznych trolli czy będziemy tu rzeczywiście rozmawiać?". Z sali odezwał się wtedy poseł Ryszard Terlecki, który przyglądał się obradom sejmiku.
"Trollem to ty jesteś. Słuchasz tylko zdrajców" - krzyknął w stronę Gawrona.
Trzecim buntownikiem był dotychczasowy marszałek Witold Kozłowski, który miał ambicje pozostania na stanowisku przez kolejną kadencję.
W efekcie władze PiS zawiesiły w prawach całą trójkę.
Podczas kolejnej sesji wdawało się, że sytuacja została opanowana. Kmita wycofał swoją kandydaturę. Obydwie zwaśnione strony poparły kompromisowe rozwiązanie i w głosowaniu zdecydowały, że marszałkiem z ramienia PiS będzie Łukasza Smółka, a Witold Kozłowski dostanie posadę wicemarszałka.
Emocji po wielotygodniowej marszałkowskiej batalii w łonie PiS nie udało się tak szybko uspokoić. Najpierw Barbara Nowak, była kurator oświaty, stwierdziła, że rezygnuje z mandatu radnej województwa małopolskiego. O tych, którzy nie chcieli poprzeć Kmity, napisała, ze są zdrajcami.
"Nie po drodze mi z takim układem" - zaznaczyła, dodając, że ma swój honor i dlatego rezygnuje. Kilka dni później z tej decyzji się wycofała, argumentując, ze nie może zawieść zaufania swoich wyborców.
O tym, jakie emocje buzują w PiS, świadczy też obszerny wpis na Facebooku, który zamieścił Ryszard Terlecki.
"Otóż paroosobowa grupka radnych PiS postanowiła nie stosować się do rekomendacji władz partii (w tym prezesa PiS oraz Komitetu Politycznego) i nie wybrać posła Łukasza Kmitę na marszałka województwa, ale podzielić stanowiska w zarządzie sejmiku między siebie. Jednym z prowodyrów tej operacji był dotychczasowy marszałek, moim zdaniem powszechnie uważany za szkodnika, ale za to zdolny do każdej intrygi. Tak bardzo przywiązał się do swojego fotela, że nie liczył się ani z decyzjami partii, ani z opinią 20 posłów i senatorów PiS z Małopolski, którzy poparli Kmitę, ani wreszcie z większością radnych wybranego w kwietniu sejmiku" - napisał na Facebooku.
Prowodyr, którego ma na myśli poseł PiS, to Witold Kozłowski - wicemarszałek Małopolski wybrany głosami PiS.
Terlecki na tym nie poprzestał. Dostało się również Piotrowi Ćwikowi:
"W różnych konfiguracjach w gronie gotowych do zdrady znaleźli się także jeden z byłych wicemarszałków oraz były wojewoda, odwołany parę lat temu przez premiera Morawieckiego, dziś prezydencki minister. Oczywistym błędem było umieszczenie ich na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. W sejmiku zajęli się załatwianiem sobie stanowisk, za co wszyscy trzej zostali zawieszeni jako członkowie partii. Czy znów nie zdradzą przy najbliższej okazji?" - pyta Terlecki.
"Nie ma co udawać, że nic się nie stało" - podsumowuje swój wywód bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. "Szantaż okazał się skuteczny. Aby nie dopuścić do kolejnych wyborów samorządowych albo co gorsza nie narazić Małopolski na zdobycie władzy przez koalicję PO i PSL, trzeba było ustąpić. Łukasz Kmita zaproponował Łukasza Smółkę jako kandydata na marszałka. Niestety w nowym zarządzie dotychczasowy marszałek wytargował dla siebie fotel wicemarszałka. Nie wróży to dobrze funkcjonowaniu sejmiku, a poza tym oszukani zostali ci wyborcy PiS, którzy w kwietniu zagłosowali na rozłamowców. Teraz trzeba ich przekonać, że następnym razem przy układaniu list wyborczych takiego błędu nie będzie" - podkreśla.