Nie będzie podwyżki cen biletów miesięcznych na komunikację miejską w Krakowie. Radni odrzucili dziś projekt uchwały w tej sprawie. W dyskusji podkreślali, że podwyżki uderzyłyby w mieszkańców i przyniosły odwrotny skutek, czyli spadek zainteresowania komunikacją miejską.
Dyrektor Zarządu Transportu Publicznego Łukasz Franek mówił, że z decyzją w tej sprawie można czekać, ale najdalej w marcu trzeba będzie postanowić o cięciach w komunikacji lub o tym, skąd wziąć pieniądze na jej funkcjonowanie.
W uzasadnieniu uchwały podkreślono, że w związku z rosnącą inflacją, cenami paliw i energii koszty systemu komunikacji miejskiej w Krakowie ciągle rosną, co powoduje, że miasto dokłada ponad 65 proc. środków własnych na transport zbiorowy w celu zaspokojenia potrzeb przewozowych pasażerów.
W uchwale proponowano, by miesięczny bilet na wszystkie linie w I strefie, czyli imienna sieciówka kosztowała 159 zł, a dla mieszkańców Krakowa, płacących tu podatki - 119 zł. Od pierwszego czerwca 2023 pasażerowie mieliby możliwość korzystania z biletu metropolitalnego umożliwiającego podróżowanie po Krakowie autobusami, tramwajami i pociągami.
Wniosek o odrzucenie uchwały w pierwszym czytaniu złożyły kluby PO-Koalicji Obywatelskiej, PiS i Krakowa dla Mieszkańców. Część radnych proponowała dalszą pracę nad uchwałą i jej poprawianie.
Ja byłem zwolennikiem dalszej pracy nad uchwałą, bo był tam punkt dotyczący rozszerzenia biletu także na kolej. Ale jednak proponowana przez urząd podwyżka przez była za wysoka. Idą ciężkie czasy. Nie możemy przerzucać tych kosztów na mieszkańców Krakowa - mówił radny Łukasz Wantuch.
Zdajemy sobie sprawę, że zdrożało paliwo i energia elektryczna i że trzeba podjąć działania. Ale przyjęcie uchwały w tej formie uderza w mieszkańców. Musimy pilnować, żeby komunikacja była konkurencyjna - podkreślał w dyskusji radny klubu KO-PO Dominik Jaśkowiec. Według Jaśkowca jest alternatywa dla podwyżek. To m.in. finansowanie komunikacji miejskiej z opłat za strefę płatnego parkowania i wprowadzenie trzeciego przewoźnika komercyjnego, co obniżyłoby koszty transportu. Warto o tych alternatywach rozmawiać - dodał.
Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Włodzimierz Pietrus mówił, że choć projekt uchwały dotyczący biletów już był przez radnych ściągany z porządku obrad, to po raz kolejny przedstawiono te same propozycje podwyżek, które dla radnych są nie do zaakceptowania.
To nie jest ratowanie, ale mordowanie komunikacji miejskiej, bo po takich podwyżkach wiele osób z niej zrezygnuje i przesiądzie się do samochodów. Jeśli chcemy skutecznie walczyć z korkami i smogiem, to potrzebujemy sprawnej i taniej komunikacji - mówił Łukasz Gibała z Krakowa dla Mieszkańców.
Wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig nie pozostawia złudzeń: Czas populizmu się kończy. Mówienie, że są proste rozwiązania i to takie, które nie dotkną obywatela to ślepa uliczka.
Dodał, że zaproponowane podwyżki cen biletów okresowych i tak pokryłyby tylko 25-30 proc. kwoty, której na transport zbiorowy brakuje.
W tym momencie nie widać woli nawet do rozmowy - mówił dyrektor Zarządu Transportu Publicznego Łukasz Franek. My jako zarząd ZTP jesteśmy jak krawiec: ile materiału dostaniemy, taki garnitur uszyjemy.
Jak podkreślił dziś na funkcjonowanie komunikacji miejskiej brakuje ok. 300 - 400 mln zł i jeżeli w budżecie Krakowa pieniądze na ten cel nie znajdą się, to wiosną trzeba będzie podjąć decyzję o cięciach w komunikacji miejskiej. Ja sobie tego nie wyobrażam, ale matematyki nie da się oszukać - podkreślił Franek.
Dodał, że trzeba będzie m.in. redukować częstotliwość kursowania autobusów i tramwajów i będzie to bardzo odczuwalne dla mieszkańców. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie - powiedział.
Aktywiści z Akcji Ratunkowej dla Krakowa i Alternatywy Młodych dla Krakowa zaproponowali m.in. likwidację spółki Kraków 5020 i drugiej miejskiej telewizji i rozpoczęli zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem uchwały w tej sprawie.
Za odrzuceniem uchwały o podwyżce cen biletów głosowało 29 radnych, 8 było przeciw, 1 osoba wstrzymała się od głosu.
Wiceprezydent Andrzej Kulig mówił, że z końcem lutego będzie wiadomo, czy w budżecie miasta zostaną wolne środki z roku 2022, żeby można było je przeznaczyć na transport zbiorowy. Trzeba będzie się też zastanowić nad częścią wydatków, żeby je ewentualnie zablokować. Czasami pojawią się też dodatkowe środki np. ze zwrotu podatku VAT. Ale choćbyśmy nie wiem co robili, 420 mln zł z tych źródeł nie uzyskamy - ostrzega wiceprezydent.