Zapadlisko w Bolesławiu koło Olkusza, między jezdniami drogi krajowej nr 94, pogłębiło się. "Jest efektem podnoszenia się zwierciadła wody w tym obszarze po likwidacji kopalni Olkusz-Pomorzany" - przyznaje w rozmowie z RMF MAXX prof. Mariusz Czop, ekspert z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH.
Według przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zapadlisko powstało dokładnie nad tzw. świetlikiem, czyli pionowym szybem wykorzystywanym dawniej przez górników. Ten jest pozostałością XIX-wiecznych prac górniczych.
Zarówno nowe, jak i stare wyrobiska górnicze zalewają wody podziemne, które rozmywają i unoszą piaski, a nawet gliny. Podmywany nadkład nad wyrobiskiem traci stabilność i osypuje się, a na powierzchni mamy intensyfikację zapadlisk - tłumaczy prof. Mariusz Czop.
Zgodnie z rekomendacją Państwowego Instytutu Geologicznego z 25 października, zasypaliśmy je kruszywem i utwardziliśmy. Dziś rano to kruszywo zapadło się, tworząc dół o średnicy 2,5 m i głębokości 1 m - przyznaje Kacper Michna z krakowskiego oddziału GDDKiA.
Po konsultacji z Państwowym Instytutem Geologicznym GDDKiA wprowadziła następujące zmiany w organizacji ruchu:
- zwężono o pół metra oba lewe pasy na drodze krajowej nr 94;
- wprowadzono ograniczenie prędkości do 60 km/h.
W tym momencie nie mamy żadnych sygnałów dotyczących zagrożenia w tym miejscu, natomiast cały czas musimy tę drogę monitorować. Oczywiście, nie wiemy dokładnie, co się wydarzy, dlatego pilnujemy tej drogi i wykonujemy zalecenia Państwowego Instytutu Geologicznego. Zasypujemy zapadlisko, wyrównujemy kruszywem, robimy strefę buforową wokół tego miejsca. Dlatego też zawężamy lewe pasy i obserwujemy - wyjaśnia Kacper Michna z GDDKiA.
Przypomnijmy, że podobna sytuacja wystąpiła kilka miesięcy temu na obwodnicy Bolesławia. Początkowo zapadliska występowały w jej pobliżu, a później na samej jezdni. W efekcie tego droga wybudowana za prawie 8 mln zł została zamknięta po niespełna dwóch miesiącach użytkowania.
Trzeba zacząć na poważnie badać cały obszar działalności górniczej kopalń olkuskich i reagować na niekorzystne procesy, chronić mienie i ludzi, a nie udawać, że nie ma zagrożenia i że to efekt wyłącznie historycznego górnictwa - zauważa w rozmowie z reporterem RMF MAXX prof. Mariusz Czop.
Naukowiec wylicza, że na tym obszarze występuje już około 200 zapadlisk. Te występują cały czas i stanowią rosnące zagrożenie dla mieszkańców i infrastruktury - mówi.
Nie wspomina się też o problemie skażenia wód podziemnych w związku z zatopieniem rozległego leja depresji kopalń olkuskich, który miał nawet około 700 kilometrów kwadratowych. To proces potwierdzony na całym świecie, a u nas udaje się, że nie trzeba nic robić, bo jakoś to będzie. Obawiam się, że katastrofa społeczna i przyrodnicza, która ma miejsce w rejonie olkuskim, nie pokazała jeszcze swojego prawdziwego oblicza - ucina.