Dyrektorzy małopolskich szpitali i przedstawiciele Okręgowej Rady Lekarskiej wyrażają sprzeciw wobec braku zabezpieczenia środków na podwyżki wynagrodzeń. "Koszty funkcjonowania placówek z powodu inflacji są coraz wyższe, a dysproporcja między tymi kosztami a finansowaniem szpitali pogłębia się" - mówi RMF FM Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie.

REKLAMA

Podwyżki dla medyków formalnie zapewnia lipcowa nowelizacja przepisów o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia.

Według dyrektora Friedigera w najgorszej sytuacji znajdą się najmniejsze powiatowe szpitale, którym trudniej będzie zbilansować koszty utrzymania. To, co mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia, że 90 proc. szpitali podpisało aneksy, to nieprawda. Podpisanie aneksów nie oznacza, że akceptuje się przedstawione w nich warunki finansowe - mówi Friediger.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie Jerzy Friediger

We wspólnym stanowisku Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie i dyrektorów ponad 40 szpitali z Małopolski wskazano, że zaproponowany przez NFZ wzrost finansowania świadczeń medycznych jest nie do zaakceptowania przez szpitale, bo nie rekompensuje nawet podwyżek płac, nie mówiąc o innych kosztach - też rosnących - funkcjonowania szpitali.

"Zgodnie z przedstawioną propozycją finansowania, w większości szpitali pracujących w systemie całodobowej gotowości, zabraknie w skali miesiąca po kilkaset tysięcy złotych na sfinansowanie kosztów wprowadzonych podwyżek płac. Zaproponowany wzrost środków w żaden sposób nie zrekompensuje skutków podwyżek cen towarów i usług, które dla szpitali wzrosły już o ponad 30 proc." - alarmują dyrektorzy.

Piszą, że przedstawiane przez nich wyliczenia, pokazujące niedobory pieniędzy i dysproporcje między finasowaniem a kosztami działania szpitali, są przez NFZ "całkowicie ignorowane". "Szpitale nie mogą funkcjonować w systemie ciągłych targów o każdą złotówkę przeznaczaną na opiekę zdrowotną" - podkreślają.

Według danych Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych polskim szpitalom brakuje w sumie ponad pół miliarda, żeby do końca roku mogły wypłacić pracownikom gwarantowane ustawą podwyżki.

Pieniędzy brakuje m.in. dla pracowników administracji. Jak mówi dyrektor ds. administracyjno-ekonomicznych Szpitala Powiatowego w Garwolinie Michał Rękawek, żeby to wszystko funkcjonowało, żeby zapewnione były dostawy leków czy paliwa do ambulansów pewna grupa ludzi musi wykonać dużą pracę.

Druga grupa zatrudnionych, dla których pieniędzy na podwyżki może zabraknąć, to medycy zatrudnieni na kontraktach. W Garwolinie pracuje tak co piąta pielęgniarka. Toczą się rozmowy, sytuacja jest trudna, ale mamy nadzieję, że uda się to tak zorganizować, że dostaniemy podwyżki - mówi naczelna pielęgniarka szpitala w Garwolinie Wioletta Rajdaszka.

Jak dowiedział się w Narodowym Funduszu Zdrowia reporter RMF FM Michał Dobrołowicz, tylko w czterech województwach wszystkie szpitale zaakceptowały nowe warunki finansowe, a ich dyrektorzy podpisali aneksy do nowych umów.