Zadaszone wiaty-siedziska z donicami na rośliny stanęły na przystanku przy Rondzie Grunwaldzkim i wywołały lawinę komentarzy. Zostały zbudowane, by chronić przed upałami, ale ich estetyka pozostawia wiele do życzenia. Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski podkreśla, że miasto nie wydało na nie ani złotówki.

Krakowski magistrat poinformował, że w 1 czerwca miasto przystąpiło do realizacji finansowanego ze środków Komisji Europejskiej projektu CoolCo’s, którego celem jest "pilotażowe stworzenie przestrzeni, gdzie stawia się czoło wyzwaniom w mieście, jakim jest rosnąca częstotliwość i intensywność fal upałów". 

Na dwóch przystankach komunikacji miejskiej : "Rondo Grunwaldzkie" i "Krowodrza Górka", postanowiono udostępnić pasażerom zadaszone siedziska wyposażone w donice na rośliny. Wiaty mają zaledwie cztery miejsca do siedzenia. "Dziwnie wyglądają. Zastanawiam się, co to za twór", "Mało tu cienia", "Lepiej posadzić drzewa", "Może gdyby było więcej roślin i cienia, dla osób starszych czy z chorobami serca byłoby lepiej, mogliby odpocząć" - usłyszeliśmy od krakowian.           

Pytany o to rozwiązanie prezydent Krakowa Aleksander Miszalski podkreślił, że jestem gorącym zwolennikiem zieleni. Powinniśmy sadzić jak najwięcej drzew. W swoim programie deklarowałem zasadzenie 200 tysięcy drzew w ciągu kadencji. To jest aktualne. Nie będzie 200 tys. wiat "CoolCo's", tylko będą drzewa. Dwie wiaty stanęły i no cóż: wyglądają jak wyglądają - mówił Aleksander Miszalski. 

Po negatywnych komentarzach urzędnicy poinformowali, że wiaty były już w Budapeszcie, teraz trafiły do Krakowa. Będą stały do listopada i jeśli ich nie zatrzymamy, pojadą do kolejnego europejskiego miasta. Firma architektoniczna z Rumunii, która je wykonała, otrzymała 20 tys. euro za pół roku ich wystawianie.

Opracowanie: