22 opowiadania. Historie dzieci deportowanych do niemieckiego obozu Auschwitz z powstańczej Warszawy w sierpniu i wrześniu 1944 r. Szczególną książkę opublikowało Centrum Badań Muzeum Auschwitz. Jak tłumaczy autorka, publikacja ma "wprowadzić dzieci w tematykę, czym był obóz". Podkreśla również, że dzieło ma stanowić dydaktyczną pomoc dla rodziców, którzy usłyszą od dziecka pytanie o niemiecki obóz koncentracyjny.

Autorka książki "Miś z obozowego koca" dr Wanda Witek-Malicka w słowie skierowanym do rodziców wyjaśnia, kiedy można sięgnąć po publikację:

"Na pewno, kiedy dziecko zacznie pytać. Ale również wtedy, kiedy być może przy okazji jakiegoś rodzinnego wyjazdu odwiedzi teren byłego obozu, nie zapoznając się jednak z narracją przewodnika. Książka ta pomoże porozmawiać z dzieckiem o miejscu, które widziało".

Książka - jak pisze na stronie internetowej Muzeum Auschwitz - dostosowana jest do najmłodszych odbiorców i napisana została w sposób "bezpieczny" dla czytelnika. 

Nie ma tu epatowania przemocą ani też zbyt trudnego słownictwa. Dzięki temu jest to publikacja odpowiednia dla dzieci - podkreśla Wanda Witek-Malicka, zaznaczając, że wśród zwiedzających Muzeum zdarzają się najmłodsi.

Książka pozbawiona jest naturalistycznych opisów chorób i cierpień, jak zaznacza autorka - nie ma w niej nawet śmierci przedstawionej w warstwie tekstowej. Choć śmierci w kontekście tego tematu nie da się wyeliminować całkiem. Pozostaje w domyśle, "w skojarzeniach, które ma człowiek posiadający pewien zasób wiedzy, ale nie ma ich jeszcze dziecko" - czytamy we wstępie.

Po wybuchu Powstania Warszawskiego, w sierpniu i wrześniu 1944 r. Niemcy deportowali do obozu blisko 13 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci z okupowanej stolicy. Najliczniejsze były transporty z 12 i 13 sierpnia, w których łącznie znajdowało się blisko 6 tysięcy osób, w tym ponad tysiąc dzieci.

Dzieci te, po przeżyciu kilku traumatycznych lat niemieckiej okupacji Warszawy, zostały osadzone w obozie Auschwitz, gdzie doświadczyły jeszcze bardziej ekstremalnych warunków. To właśnie opowiadania oparte na tych historiach próbuje zrelacjonować autorka w możliwie przystępny dla młodszych czytelników sposób.

Jak przyznaje Wanda Witek-Malicka: Sama jestem matką i kiedyś myślałam, że lepiej nie mówić dzieciom o najczarniejszych kartach historii ludzkości. A przecież trzeba i powinno się mówić. Bo zło istnieje, nawet jeśli próbujemy o tym zapomnieć.