50 lat temu zaczął uczyć się języka polskiego, po roku nauki wyjechał do Polski. David Summers był jednym z pierwszych pracowników Konsulatu Stanów Zjednoczonych w Krakowie, który obchodzi właśnie 50. rocznicę utworzenia. "Byliśmy młodymi ludźmi, to była pierwsza moja placówka" - mówi Summers w rozmowie z Pawłem Żuchowskim.
David Summers do Polski przyjechał w 1975 roku, konsulat funkcjonował od blisko roku. Wciąż się tworzył, organizowano jego struktury. Miał być placówką zajmującą się sprawami kultury. Szybko jednak okazało się, że potrzeba usług typowo konsularnych.
Wszystko było dla nas nowe. Nikogo wcześniej tam nie było, musieliśmy wszystko zorganizować - powiedział w rozmowie z naszym amerykańskim korespondentem Pawłem Żuchowskim.
Byliśmy młodymi ludźmi, to była pierwsza moja placówka. Było nas czterech Amerykanów. Konsul, dwóch wicekonsuli, sekretarz. Najstarszy miał 29 lat. Zorganizowaliśmy mecz baseballowy z okazji 30. urodzin konsula. Wszyscy patrzyli, jak my graliśmy razem. To był inny świat - wspomina.
Polska pozostała do dziś w moim sercu. To była moja pierwsza placówka w karierze dyplomatycznej - powiedział Summers, który dziś jest już na emeryturze i mieszka na przedmieściach Waszyngtonu.
To była moja pierwsza zagraniczna podróż. To był nowy świat. Nasza załoga w Konsulacie miała swoją ulubioną piosenkę "Wyspa dzieci" zespołu Dwa Plus Jeden. Myśmy tak czuli. To było w nieznanym kraju, jakimś bajecznym kraju, bo konsulat był nowy, załoga była młoda i myśmy wszyscy i Polacy i Amerykanie, którzy tam pracowali, mieliśmy nowe życie - mówił Summers.
W rozmowie wspomina swoją nauczycielkę języka polskiego i pierwsze wrażenia po przyjeździe do Krakowa. Początkowo przygotowywano mnie do pracy w Ambasadzie USA w Warszawie. Nastąpiła jednak zmiana w związku z utworzeniem Konsulatu w Krakowie - przyznał.
Jechałem do Krakowa samochodem, to był piękny letni dzień - powiedział. Podkreślił, że dla niego możliwość pracy w Polsce to była prawdziwa przygoda.
W rozmowie z Pawłem Żuchowskim zdradził, że pobyt w Polsce odbił się na jego życiu. Postanowił kultywować polskie święta i zwyczaje. Jego rodzina na przykład polewa się wodą w poniedziałek wielkanocny.
David Summers był niedawno w Polsce. Poszedł pod budynek amerykańskiej placówki.
W rozmowie mówi o zmianach, jakie zauważył. Dyplomatom pracującym w Krakowie składa gratulacje i radzi, by ruszyli w Polskę i zwiedzali nasz kraj.