Francuzi całkowicie zdominowali zakończone w niedzielę Mistrzostwa Świata w biathlonie. Przyćmili w Oslo nawet reprezentację Norwegii. „Kiedy patrzysz na Martina Fourcade’a czy Marie Dorin Habert, wszystko wydaje się takie proste” – mówi w rozmowie z RMF FM były biathlonowy mistrz świata, a obecnie ekspert Eurosportu Raphael Poiree. Francuz opowiedział też, jak we Francji wykuwają się nowe biathlonowe talenty.
Patryk Serwański, RMF FM: Całkowicie zdominowaliście Mistrzostwa Świata w Oslo. Francja zdobyła 11 medali. Maritn Fourcade wywalczył 4 tytuły mistrzowskie, a Marie Dorin Habert 2. Skąd bierze się ta siła francuskiego biathlonu. To kwestia finansów, talentu, ciężkiej pracy?
Raphael Poiree: To był wspaniały, niesamowity tydzień dla naszej reprezentacji. Kiedy patrzysz na Fourcade’a czy Dorin Habert fruwających na trasie to wszystko wydaje się proste. Marie nie była nawet w stanie powiedzieć, z czego to wynika. Wszystko robiła automatycznie. Miała dobrze przygotowane narty. Poza tym była szczęśliwa. W Oslo były jej dzieci i mąż - to wszystko ma znaczenie. Na pewno pieniądze nie są decydujące. Norwegowie mają o wiele większy budżet. Pracujmy bardzo blisko z zawodnikami. Jeśli jesteś trenerem strzelania to jesteś także członkiem zespołu - kimś ważnym. Pomagasz w innych kwestiach. A to powoduje, że nie potrzebujemy tak rozbudowanego sztabu i tylu ludzi wokół. Duże znaczenie ma dla nas także strzelanie. Uczymy tego dzieci od 14. roku życia. Mamy dużo lepsze podstawowe przygotowanie od Norwegów. To nasza siła - praca u podstaw. Mamy też dobry system szkolenia, jeśli chodzi o jeżdżenie na nartach. Niewiele nacji pracuje nad techniką jazdy na nartach w takim zakresie. Tu przewodzi oczywiście Norwegia, ale u nas to także wysoki poziom.
Bez pracy z młodzieżą nie ma szans na sukcesy i kontynuację?
Oczywiście. Trzeba obserwować zaplecze. Takie postaci jak Martin Fourcade trafiają się oczywiście bardzo rzadko. Nie mamy zbyt wielu biathlonistów w kraju, ale potrafimy ich zatrzymać i zachęcić do kontynuowania kariery. Poświęcamy takim młodym zawodnikom dużo czasu i dajemy im czas na budowanie formy i nabieranie umiejętności. Jeżeli ktoś dobrze biega, ale ma kłopoty ze strzelaniem to robimy wszystko by te braki nadrobił.
Kluczem jest cierpliwość?
Przede wszystkim. Trzeba umieć zauważyć talent i pracować nad stroną mentalną. Biathlon to w dużej mierze dyscyplina sportu, która wymaga mocnej, spokojnej psychiki.
Był pan czterokrotnym Mistrzem Świata w biegu masowym. Co jest takiego wyjątkowego w tej konkurencji, że tak bardzo przyciąga kibiców, ale także budzi wielkie emocje u zawodników?
Startuje w nim 30 najlepszych biathlonistów czy biathlonistek. Światowa czołówka. Wszyscy rywalizują razem na trasie i na strzelnicy. Przed startem nie możesz zadecydować, jaką strategię obrać. Dopiero w trakcie biegu musisz podjąć odpowiednie decyzje. Musisz obserwować rywali - patrzeć, kto jest mocny. Pierwsze dwa strzelania są kluczowe. Nie można ryzykować - trzeba strzelać bezbłędnie. Przeciwnicy będą się wykruszać i wtedy zaczyna liczyć się strategia. Nie tylko przygotowania fizyczne.
Tomasz Sikora mówił mi, że atmosfera w Oslo jest tak porywająca, że chętnie założyłby narty i ruszył na trasę. Pan czuł tu coś podobnego?
Atmosfera była fantastyczna. Teraz było tu więcej kibiców niż kilkanaście lat temu, kiedy zdobywałem tu medale. Uwielbiam oglądać, jak rywalizuje ta nowa, młoda generacja, ale sam skończyłem z biathlonem i po zawodach wolę wrócić do hotelu i wypić trochę białego wina. To jednak coś lepszego.
(MN)