Justyna Kowalczyk podczas konferencji prasowej w Oberhofie zapowiedziała, że ostateczną decyzję w sprawie startu w zawodach Tur de Ski w biegach narciarskich podejmie w sobotę, tuż przed ich rozpoczęciem. Nasza zawodniczka rozważa rezygnację z udziału w imprezie od czwartku. Wszystko za sprawą zmian w jej programie.
Z powodu utrzymującej się wysokiej temperatury i problemów ze śniegiem organizatorzy zdołali przygotować tylko półtorakilometrową pętlę i zdecydowali, że drugiego dnia TdS, w niedzielę, narciarki będą rywalizować w sprincie techniką dowolną zamiast w biegu na dochodzenie na 9 km "klasykiem".
Muszę wszystko gruntownie przemyśleć, bo to nie tylko moja decyzja, ale i trenera oraz całego sztabu - powiedziała dziennikarzom Kowalczyk.
Oceniła, że to nie fair, iż po zmianie programu układ biegów wynosi 5:2 na korzyść stylu dowolnego. Żeby choć było 50:50 - westchnęła.
Podkreśliła jednak, że gdyby zrezygnowała ze startu w TdS, musiałaby znacznie zmodyfikować przygotowania do igrzysk w Soczi.
Polka zaznaczyła też, że wcześniejsze występy w TdS, choć bardzo trudne, wspomina miło. Z takim nastawieniem przyjechała też do Oberhofu, a ostatnie dni poświęciła na ostatni szlif formy przed tymi zawodami.
Wieczorem ma się odbyć narada trenerów zawodników startujących w TdS. Ustalenia, jakie tam zapadną, również mogą mieć wpływ na decyzję Kowalczyk, która mimo rozterek w piątek rano została zgłoszona do rozpoczynającego się w sobotę TdS. Jej trener Aleksander Wierietielny, cytowany w czwartek na oficjalnej stronie internetowej zawodniczki, miał nadzieję, że FIS może jeszcze raz dokonać zmian w programie imprezy.
Zastąpienie biegu na dochodzenie "klasykiem" przez sprint techniką dowolną nie jest dobrą wiadomością dla Kowalczyk. Zawodniczka z Kasiny Wielkiej w tym sezonie Pucharu Świata wygrała wszystkie konkurencje rozegrane "klasykiem". Natomiast 15 grudnia w Davos w jedynym do tej pory sprincie "łyżwą" była 25.
(mal)