Na Uniwersytecie Hofstra w Hempstead w stanie Nowy Jork odbędzie się druga debata telewizyjna między prezydentem Barackiem Obamą a republikańskim kandydatem do Białego Domu w tegorocznych wyborach Mittem Romneyem. Wielu komentatorów uważa, że może ona zadecydować o wyniku głosowania 6 listopada.
Jak wskazują badania opinii, szanse obu kandydatów są wyrównane. Przewaga Obamy w sondażach stopniała po jego nieudanym występie w pierwszej debacie w Denver 3 października.
Obserwatorzy sądzą, że format debaty w Hempstead powinien odpowiadać prezydentowi. Będzie ona wzorowana na town meetings, czyli spotkaniach polityków z wyborcami, na których ci ostatni zadają pytania. Obama uchodzi za przywódcę, który dobrze nawiązuje kontakt z ludźmi, natomiast Romney ma opinię polityka, który nie najlepiej czuje się w podobnych sytuacjach i czasem popełnia gafy.
W czasie debaty widzowie wybrani z reprezentatywnej próby wyborców jeszcze nie zdecydowanych na kogo zagłosują - dobranej przez Instytut Gallupa - będą zadawać pytania obu kandydatom. Pytania wyselekcjonuje wcześniej dziennikarka telewizji CNN Candy Crowley, która debatę poprowadzi, ale nie będą ich wcześniej znali Obama i Romney ani nikt ze sztabów ich kampanii wyborczych.
Oczekuje się, że prezydent będzie znacznie bardziej aktywny i agresywny niż w pierwszej debacie, kiedy nie korzystał z okazji, by skutecznie odpowiadać na ataki Romneya. Sprawiał wrażenie - jak to określano - jakby był nieprzygotowany, znudzony lub zmęczony debatą.
Eksperci podkreślają, że w Hempstead tak samo jak argumenty będzie się liczyć zachowanie obu polityków, ich mimika i mowa ciała. Podczas debaty w Denver Obama często - na przykład - opuszczał wzrok, kiedy mówił Romney, co mogło stwarzać wrażenie, że zgadza się z jego zarzutami pod swoim adresem.
Copyright © 1999-2025 RMF24.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu