"To sprawdzeni ludzie" - tak o nowo wybranych senatorach Polskiego Stronnictwa Ludowego mówi Władysław Kosiniak-Kamysz. Prezes ludowców nie obawia się, że senatorowie związani z jego partią mogliby zostać przeciągnięci na stronę Prawa i Sprawiedliwości w izbie wyższej, co pozwoliłoby odbić Senat z rąk opozycji.
Przypomnijmy, że PSL-owi udało się zdobyć trzy senackie mandaty. Z okręgu nr 12 wszedł Ryszard Bober, w podwarszawskim Pruszkowie z Konstantym Radziwiłłem wygrał były poseł PiS Michał Kamiński, a w Pile mandat zdobył Jan Libicki.
Jak ocenia nasz sejmowy reporter Patryk Michalski, PiS bez wątpienia będzie próbował politycznego kuszenia. Jak nieoficjalnie wiemy, najważniejsi politycy partii rządzącej odpowiedzialni za transfery, od wczoraj uważnie przeglądają listy nazwisk wszystkich senatorów opozycji i z pewnością będą im proponowali formalną lub nieformalną współpracę.
Do zaoferowania mają sporo - na przykład funkcje wiceministrów w przyszłym rządzie. Prawo i Sprawiedliwość politycznymi zagrywkami będzie próbowało odmienić wynik wyborów w Senacie, ale na razie nie ma żadnej gwarancji, że im się to uda. Na pewno nie pozwolimy sobie, żeby ktokolwiek nam narzucał, ani nam jako stronnictwu, ani naszym senatorom, ani opozycji, narzucał jakieś swoje przywództwo - powiedział przewodniczący PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiadając negocjacje dotyczące tego, kto powinien zostać nowym marszałkiem Senatu. Do czasu jego wyboru PiS z pewnością łatwo nie odpuści izby wyższej.
Stanisław Karczewski w rozmowie w Porannej rozmowie w RMF FM przyznał, że PiS liczył na więcej miejsc w Senacie, niż wygrane 48 mandatów. Liczyliśmy na więcej - mówił. I dodał: Zdarzało się w poprzednich kadencjach, że przechodzili do nas senatorowie z PO, więc być może teraz będą chcieli też przejść. (...) Jeśli ktoś będzie miał taką wolę, to będziemy prowadzili takie rozmowy - mówił marszałek Senatu obecnej kadencji.
Temat wyborów do Senatu powrócił także w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM. Straciliśmy. Bardzo wielu z nich przegrało niewielką ilością głosów - przyznał Stanisław Karczewski. Odniósł się w ten sposób do polityków PiS, którzy stracili mandaty senackie na rzecz kandydatów opozycji. Marszałek Senatu przekonywał, że "w większości pracowali" w kampanii, ale kampania "w niektórych miejscach mogłaby być bardziej dynamiczna". Na pytanie Roberta Mazurka, czy Senat dla niektórych polityków partii rządzącej stał się "izbą drzemki", Karczewski odparł, że "być może tak" jest.