Wysocy rangą przedstawiciele rosyjskich struktur siłowych uważają, że zajęcie Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy byłoby realistycznym celem wojskowym, w przeciwieństwie do dalszej ofensywy w głąb tego kraju - powiadomił niezależny rosyjski portal Meduza.
Serwis przeprowadził rozmowy z urzędnikami zbliżonymi do administracji Władimira Putina, zastrzegającymi sobie anonimowość, a także z innymi przedstawicielami rosyjskich "elit politycznych". Na podstawie tych rozmów Meduza postawiła tezę, że władze na Kremlu mogą planować natarcie na Charków, poprzedzone kolejną falą mobilizacji. Jak jednak podkreślono, żadne konkretne decyzje w tej kwestii prawdopodobnie jeszcze nie zapadły.
Po zdobyciu Charkowa inwazja na Ukrainę mogłaby się zakończyć, lecz ten proces byłby realizowany stopniowo - ocenił jeden z rozmówców Meduzy.
(Opanowanie Charkowa oznaczałoby) też (dla nas) zwycięstwo w sensie symbolicznym. To miasto z milionem mieszkańców i liczną społecznością mówiącą po rosyjsku - dodała inna osoba związana z Kremlem.
22 marca rosyjski niezależny serwis Wiorstka zaalarmował, że resort obrony Rosji planuje masowy pobór do armii i przygotowuje się do potajemnej mobilizacji, by okrążyć i zdobyć Charków. Według tych doniesień do wojska ma zostać powołanych nawet około 300 tys. ludzi.
Źródła w administracji Putina oceniły w rozmowie z Wiorstką, że zajęcie Charkowa możliwe jest tylko poprzez jego okrążenie. Jak podkreśliły, "z Charkowa nikt nie chce robić drugiego Mariupola", bowiem plan Kremla jest taki, by na przykładzie operacji charkowskiej pokazać, że Rosjanie "potrafią walczyć w sposób cywilizowany".
Przed rosyjską inwazją na Ukrainę, rozpoczętą w lutym 2022 roku, liczący ponad 1,4 mln mieszkańców Charków był drugim co do wielkości miastem w kraju. Od blisko dwóch lat obiekty w Charkowie są regularnie ostrzeliwane przez wojska agresora. Do jednego z najtragiczniejszych ataków doszło 23 stycznia tego roku, gdy w mieście zginęło 10 cywilów, w tym ośmioletnia dziewczynka.
W poniedziałek szef władz obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow powiadomił, że około 200 tys. mieszkańców Charkowa wciąż nie ma dostępu do elektryczności po zmasowanym rosyjskim ataku rakietowym Rosji na infrastrukturę energetyczną Ukrainy, przeprowadzonym pod koniec ubiegłego tygodnia.