"Oddziały przygotowawcze promujemy. Nie ma przepisów dzisiaj, które zmuszałyby do tworzenia oddziałów przygotowawczych" - mówił w Sejmie minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, pytany o przyjmowanie ukraińskich uczniów do polskich szkół. Jak dodał, większość z nich trafia do istniejących już klas, a nie oddziałów przygotowawczych. Wiceminister Dariusz Piontkowski przyznał z kolei, że resort zastanawia się nad tym, czy tworzenie oddziałów przygotowawczych nie powinno być obowiązkowe.
Na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży szef resortu edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówił o stanie przygotowania systemu edukacji i szkolnictwa wyższego do przyjęcia dzieci i studentów z Ukrainy.
Czarnek powiedział, że jego resort rekomenduje tworzenie oddziałów przygotowawczych. Wszystko po to, żeby w najmniejszym stopniu, jeśli to możliwe, ingerować w polski system oświaty i w normalną kontynuację nauki dzieci w polskich szkołach i jednocześnie na najwyższym możliwym poziomie, równolegle zaopiekować się dziećmi ukraińskimi - tłumaczył. W jego ocenie zaletą oddziałów przygotowawczych jest to, że elastycznie podchodzi się w nich do programu nauczania
Elastyczność jest również potrzebna, bo nie wiemy, na jak długi czas - same dzieci nie wiedzą - przyjechały do Polski. Mamy nadzieję, że to się szybko skończy i będą mogły wrócić do swoich domów - mówił Czarnek.
Posłanka Krystyna Szumilas (KO) powiedziała, że bardzo podoba jej się, że resort mówi o "elastycznym systemie", gdy chodzi o przjmowanie dzieci ukraińskich do szkół. Dodała, że tworzenie oddziałów przygotowawczych ma szczególnie sens tam, gdzie jest duży napływ dzieci-uchodźców, czyli w miastach. Dopytywała, czy jest planowane wprowadzenie obowiązku tworzenia oddziałów przygotowawczych.
Oddziały przygotowawcze promujemy. Nie ma przepisów dzisiaj, które zmuszałyby do tworzenia oddziałów przygotowawczych - zapewnił Czarnek. Dodał, że większość ukraińskich uczniów w polskich szkołach znajduje się w polskich klasach, a nie w oddziałach.
Rozumiem argumentację z takich ośrodków niewielkich, wiejskich, gdzie jest na razie jeszcze niewielu tych uczniów. Ten system jest fajny - taki bardzo elastyczny - na razie, natomiast gdy wyobrazimy sobie 300 tys. czy 400 tys. dzieci w polskich szkołach, to już to będzie problem - powiedział. Jak dodał, oznaczałoby to ogromne poszerzanie klas i ich przeładowanie zwłaszcza w dużych miastach.
Czarnek podkreślił, że ostateczną decyzję, gdzie trafi dziecko - do oddziału przygotowawczego czy do normalnej klasy - podejmuje dyrektor, a nie rodzic.
Wiceszef resort edukacji i nauki Dariusz Piontkowski przyznał, że resort zastanawia się nad tym, czy tworzenie oddziałów przygotowawczych nie powinno być obowiązkowe. Ocenił, że z punktu widzenia dyrektora szkoły, wójta czy burmistrza najłatwiej jest "dorzucić" kilkoro dzieci do istniejących klas. Ale ani te dzieci ukraińskie niestety z tego nie korzystają. Nauczyciele, którzy próbują dostosować tok lekcji także do uczniów ukraińskich, siłą rzeczy część czasu muszą tracić na próbę tłumaczenia językowego i tłumaczenia dodatkowego uczniom z systemu ukraińskiego i nie mają też czasu dla uczniów polskich - powiedział. Według Piontkowskiego łatwiej będzie "przy skromnych zasobach" zapewnić nauczycieli ze znajomością języka ukraińskiego, jeśli stworzy się oddziały przygotowawcze.
Czarnek powiedział, że resort zadbał też o finansowanie nauki dzieci-uchodźców. Pierwsze środki trafią za marzec do organów prowadzących około połowy kwietnia na podstawie wpisów w systemie informacji oświatowej i są to środki, których waga została określona długo przed wojną. Za dzieci w oddziale przygotowawczym ta waga jest zwiększona o 40 proc., również na dodatkową naukę języka polskiego - dodał.
Szef MEiN przekazał, że na początku wojny kuratorzy przygotowali listy nauczycieli, również emerytowanych, którzy władają językiem ukraińskim i rosyjskim. Jest ich 11 tys. Ukraińscy nauczyciele mogą też zapisywać się do nauczania w polskich szkołach - nie muszą mieć certyfikatu znajomości języka polskiego.
Mamy już około 1000 wolontariuszy spośród studentów ukraińskich, tych którzy zostali w Polsce, nie pojechali na wojnę, którzy wyrazili chęć - i to jest w dyspozycji kuratorów we wszystkich województwach - współpracy ze szkołami na zasadzie wolontariatu: tłumaczenia tych zajęć w oddziałach przygotowawczych czy w ogóle zajęć dla dzieci ukraińskich - powiedział Czarnek.