Donald Trump jest coraz bardziej zachwycony Rosją i zirytowany postawą Ukrainy. W rozmowie z dziennikarzami w Mar-a-Lago po wtorkowym spotkaniu USA-Rosja w Rijadzie amerykański prezydent skrytykował postawę ukraińskiego rządu: "Dziś usłyszałem 'och nie zostaliśmy zaproszeni'. Cóż, nie powinniście byli tego (wojny) zaczynać, a potem mieliście 3 lata, by to zakończyć. Mogliście zawrzeć umowę" - powiedział, przedrzeźniając Zełenskiego. Rzecz w tym, że amerykański wywiad ma odmienne od administracji Trumpa zdanie na temat prawdziwych intencji Władimira Putina, a obserwujący poczynania amerykańskich negocjatorów obserwatorzy na całym świecie pukają się w czoło.

Donald Trump zirytowany i irytujący

No cóż, Donald Trump nie uzyskał na razie niczego. Obiecał zakończyć wojnę w 24 godziny po zaprzysiężeniu - bezskutecznie. Obiecał zakończyć wojnę w późniejszym terminie - bezskutecznie. Obiecał zdobyć dla Ameryki cenne metale ziem rzadkich z Ukrainy - bezskutecznie. To, w czym na razie skuteczny jest 47. prezydent USA, to schlebianie Rosjanom i irytowanie całej reszty społeczności międzynarodowej z najbliższymi sojusznikami na czele.

Jeśli nawet Chiny przekazują, że wszystkie zainteresowane strony z Ukrainą i Europą włącznie powinny uczestniczyć w procesie pokojowym, to znaczy, że mamy do czynienia z kompletnym odwróceniem światowego porządku. Stany Zjednoczone upierają się, że Europejczyków przy stole negocjacyjnym nie będzie, a teraz chcą z rozmów usunąć samych Ukraińców.

Trump jest z pewnością zirytowany, że Wołodymyr Zełenski nie klęknął przed nim w Monachium i nie podpisał szokującego dokumentu, przekazującego Ameryce kontrolę nad ukraińskimi surowcami, w zamian za mgliste obietnice pomocy. Trumpa na pewno irytuje fakt, że Zełenski upiera się przy obecności europejskich przedstawicieli w negocjacjach z Rosją. Trumpa wreszcie wybitnie irytuje to, że Kijów nie uznał ot tak, iż nie będzie miał nic do powiedzenia w sprawie warunków pokojowych i zapowiedział, że jeśli zostanie pominięty, nie zaakceptuje żadnego wyniku rozmów USA-Rosja.

Swojej złości amerykański prezydent dał upust we wtorek, gdy dziennikarze pytali go w Mar-a-Lago na Florydzie o problemy na linii Kijów-Waszyngton i zapowiedzi Zełenskiego, że nie zamierza podpisywać się pod porozumieniem, w którego wynegocjowaniu nie brał udziału. Ukraiński prezydent grzmiał również, że nie dostał oficjalnego zaproszenia na rozmowy w Rijadzie. We wtorek Trump zbagatelizował te obawy, stwierdzając, że wierzy, iż tylko on może zakończyć wojnę rosyjsko-ukraińską. 

Myślę, że mam moc, aby zakończyć tę wojnę. I myślę, że idzie mi bardzo dobrze. Ale dziś usłyszałem: "Och, cóż, nie zostaliśmy zaproszeni". Cóż, miałeś trzy lata. Powinieneś był to zakończyć i nie powinieneś był tego zaczynać - powiedział Trump reporterom.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Nie wszyscy sądzą, że Trumpowi "idzie bardzo dobrze"

Od Donalda Trumpa trudno wymagać podejścia dyplomatycznego i ważenia słów, a stwierdzenie o tym, że to Ukraina zaczęła wojnę, choć skandaliczne, jest bardzo typowym dla tego polityka lapsusem, który prezydent popełnia co rusz, zwłaszcza, gdy jest wzburzony. To czego można jednak wymagać od przywódcy supermocarstwa, to rzetelnej oceny sytuacji i przyjęcia odpowiedniej strategii. A z tym może być kłopot.

NBC News powołuje się na zachodnich funkcjonariuszy wywiadu i przedstawicieli Kongresu USA, którzy twierdzą, że nie ma obecnie żadnych sygnałów, wskazujących, iż Władimir Putin faktycznie obecnie dąży do zawarcia pokoju.

Urzędnicy przekazali, że z informacji wywiadowczych jasno wynika, iż Putin nadal uważa, że może przeczekać Kijów i Europę, by przejąć ostatecznie pełną kontrolę nad Ukrainą. Uważa, że wygrywa - powiedział amerykańskiej stacji jeden z przedstawicieli wywiadu, dodając, że straty w sprzęcie i personelu nie skłonią Kremla do zarządzenia pauzy w walkach.

Właśnie o kwestię perspektyw zakończenia walk miał Trump pytać samego Putina. W niedzielę amerykański prezydent przekazał: To było moje pytanie do niego, ponieważ gdyby miał kontynuować (walki), byłby to dla nas duży problem, a to spowodowałoby duży problem dla mnie, ponieważ po prostu nie można do tego dopuścić. Ale myślę, że chce to zakończyć. I chce to zrobić szybko - mówił amerykański przywódca. Trump ocenia więc sytuację zupełnie inaczej niż społeczność wywiadowcza. I nie tylko ona.

Amatorzy z USA

Były premier i szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt nie gryzie się w język, gdy komentuje aktualne poczynania Amerykanów. Strategię negocjatorów USA określa mianem "amatorskiej", a w rozmowie ze Szwedzkim Radiem stwierdza, że Waszyngton poszedł wobec Rosji na ustępstwa, zanim właściwe rozmowy w ogóle się rozpoczęły.

Wyraził zarazem opinię, że Rosja ma powody do zadowolenia, a nawet dodał, że według złośliwych pogłosek "na Kremlu zabrakło szampana", by świętować tak wielki sukces.

W amerykańskim zespole nie ma nikogo, kto miałby doświadczenie w kontaktach z Rosjanami i w takiej sytuacji łatwo popełnić błąd. Amerykanie wyjechali jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek rozmów i powiedzieli: nie, nie, nie dla członkostwa Ukrainy w NATO. Nie, nie, nie ma mowy o integralności terytorialnej Ukrainy - przypominał były premier, którego zdaniem, Rosjanie widząc tak wielką uległość Waszyngtonu, będą czekać na kolejne ustępstwa.

O tym, że obecna administracja Białego Domu może być z łatwością ograna przez Rosjan, mówiła też na antenie Radia RMF24 była korespondentka w Rosji Krystyna Kurczab-Redlich.

Putin ma za sobą szkołę KGB, która w wymiarze wywiadowczym przede wszystkim jest skupiona na werbowaniu przeciwnika. Rozmowa z nim jest bardzo trudna, ponieważ on rozmawia jak z partnerem i mówi mu to, co drugi chciałby usłyszeć. Jestem prawie przekonana, że (amerykański przywódca) usłyszał od Putina, że gdyby Trump był wybrany na prezydenta (w poprzedniej kadencji) zamiast Bidena, to nie doszłoby do tej wojny. Trump nie jest takim politykiem, który mógłby się równać z Putinem, będącym 25 lat u władzy - tłumaczyła dziennikarka.