„Ameryka po raz kolejny pokazuje, że stanowi najlepsze zabezpieczenie bezpieczeństwa Europy oraz członków NATO na wschodniej flance i jest jako pierwsza gotowa podjąć rzeczywiste, faktyczne, znaczące decyzje o charakterze wojskowym” – mówi Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa Polityki Insight komentując wysłanie dodatkowych amerykańskich żołnierzy do Polski. Z ekspertem na antenie radia RMF24 rozmawiał Marcin Jędrych.
Marcin Jędrych, Radio RMF24: Prezydent Joe Biden formalnie zatwierdził wysłanie dodatkowych 2 tys. żołnierzy na wschodnią flankę NATO, w tym do Polski. Minister Mariusz Błaszczak, precyzuje, że 1700 dodatkowych amerykańskich żołnierzy zostanie wysłanych właśnie do naszego kraju. Jedni twierdzą, że to sygnał, że wojna już właściwie na wyciągnięcie ręki, a drudzy twierdzą, że właśnie tego typu działania są po to, żeby tej wojny nie było. Jak pan ocenia sytuację?
Marek Świerczyński, specjalista ds. bezpieczeństwa, Polityka Insight: Ja przede wszystkim chcę uspokoić naszych słuchaczy. Chcę powiedzieć, że Pentagon by takiego komunikatu przewidującego wojnę nie wydał i wyraźnie zaznaczam, że to są środki upewnienia, czy też ubezpieczenia sojuszników na wschodniej flance NATO, wywołane rosyjskim zagrożeniem kierowanym wobec Ukrainy. Natomiast absolutnie nie przewiduję, żeby to rosyjskie zagrożenie miało dotyczyć też krajów członkowskich NATO w tym oczywiście Polski.
Ameryka po prostu po raz kolejny pokazuje, że stanowi najlepsze zabezpieczenie bezpieczeństwa Europy oraz członków NATO na wschodniej flance i jest jako pierwsza gotowa podjąć rzeczywiste, faktyczne, znaczące decyzje o charakterze wojskowym. Bo mimo tego, że od wielu tygodni mówi się o tym, że wszyscy sojusznicy są zjednoczeni i wszyscy dostrzegają to zagrożenie ze strony Rosji wobec Ukrainy, ale i podnoszące ryzyko konfliktu w Europie, a w końcu NATO w pewnym sensie odpowiada za bezpieczeństwo w Europie, to jednak tylko Ameryka w ciągu tych 2 tygodni de facto była w stanie zgromadzić, przygotować i w tej chwili ogłosić wysłanie do Europy jednak niewielkiej wciąż liczby żołnierzy.
Mówimy o 3 tysiącach, z czego tysiąc tak naprawdę będzie przeniesionych w obrębie tego teatru europejskiego Niemiec do Rumunii. Te 2 tysiące spadochroniarzy razem z dowództwem korpusu mają się znaleźć dodatkowo w Europie. A zatem możemy mówić, że po wykonaniu tych decyzji w Polsce znajdzie się 6 do 7 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Natomiast nastąpi bardzo istotne wzmocnienie tego potencjału na południowo-wschodniej tej części flanki wschodniej, czyli w Rumunii. W każdym razie są to środki ubezpieczenia. To są relatywnie niewielkie liczby żołnierzy, tylko przypomnę, że według zgodnych ocen ukraińskiego i zachodniego wywiadu, Rosja wokół Ukrainy w tym również na Białorusi, zatem w sąsiedztwie Polski, zgromadziła już ponad 100 tysięcy żołnierzy.
Właśnie o to chciałem zapytać, bo ten drobny kontyngent żołnierzy, w porównaniu do tej armii, która została zgromadzona, wygląda dość skromnie. Czy jest tak, że Amerykanie mówią: zobaczymy co się stanie, jeśli będzie potrzeba, to przesuniemy kolejne 3 tysiące, może 10 tysięcy żołnierzy?
Dlatego mówię od początku, że to nie jest reakcja na zagrożenie militarne dotyczące krajów NATO. To jest tylko wyłącznie gest polityczny, decyzja polityczna mająca podtrzymać i uwiarygodnić amerykańskie oświadczenia dotyczące tego, że bardzo poważnie traktują swoje zobowiązania sojusznicze i są w stanie, są skłonne i są gotowe w czynie bronić swoich słów. To oczywiście nie jest żadna armia, która ma się przeciwstawić armii rosyjskiej, bo jak mówię, takiego zagrożenia bezpośredniego militarnego ze strony Rosji skierowanego wobec krajów NATO w tym momencie nie ma, a przynajmniej takie są oceny wywiadu.
Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, że Amerykanie w ramach tej serii decyzji zdecydowali się wysłać do Europy, drugie dowództwo szczebla korpusu - to jest decyzja niezwykle znacząca, bo tym samym w obrębie europejskiego dowództwa sił zbrojnych USA czy tzw. Jukon, który mieści się Niemczech, znajdą się 2 dowództwa korpusów sił lądowych. Pierwsze od kilku miesięcy istnieje w Poznaniu - tzn. placówka dowodzenia na stałe znajduje się w Ameryce, a drugie dowództwo, również tymczasowe lżejszych sił aeromobilnych znajdzie się za chwilę w Niemczech. A to znaczy, że w sytuacji poważnego kryzysu Amerykanie są przygotowani, żeby w Europie mieć od 40 do 60 tysięcy wojsk lądowych i temu właśnie służą te dowództwa. Łącznie z siłami odpowiedzi NATO, które liczą 40 tysięcy żołnierzy i są już w stanie podwyższonej gotowości - Amerykanie zresztą również podnieśli gotowość swoich własnych wojsk dedykowanych do tego komponentu odpowiedzi NATO - to wszystko tworzy siłę 100 tysięcznego wojska, dodatkowo na kontynencie europejskim tworzącego tę zaporę obronną. Oczywiście, musimy do tego doliczyć po prostu siły zbrojne członków NATO, którzy istnieją i funkcjonują w Europie i to też podkreślał dzisiaj Pentagon, że kraje wschodniej flanki NATO są doskonale przygotowane do własnej obrony. Ameryka jest tylko częścią tej obrony, oczywiście niezwykle ważną, ale częścią.
Czasami jak się patrzy na działania polityczne i militarne trochę z boku, jako zwykły człowiek, to często najprostsze obrazy robią największe wrażenie. Sam kiedyś byłem świadkiem transportu kolejowego, na którym jechały czołgi, transportery opancerzone ze wschodu na zachód. To były pojazdy amerykańskie. Czy na takie obrazy powinniśmy reagować w sposób emocjonalny, czy też raczej po prostu traktować to jako coś, co jest typowym obrazkiem związanym z obecną sytuacją w Europie?
To, jak nasi słuchacze będą reagować na cokolwiek, co zobaczą w sieci, czy na własne oczy, to jest ich sprawa, natomiast chciałbym przestrzec przed nadmiernymi emocjami. Po pierwsze, powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że żyjemy z ciekawych czasach i ciekawość tych czasów również polega na tym, że wzrosła nieprzewidywalność, jeżeli chodzi o zagrożenie militarne, a zatem wzrosła również aktywność zbrojna.
Powinniśmy przygotować się na to, że po prostu widzimy żołnierzy nawet w mundurach, nawet z bronią na ulicach naszych miast, w naszych wsiach patrolujących, czy też po prostu ćwiczących, prezentujących również obecność. To też jest środek zapewniania społeczeństwa o tym, że siły zbrojne są przygotowane. Nie powinniśmy się temu dziwić i nawet witać z zadowoleniem naszych sojuszników, pojawiają się przecież tutaj amerykańskie pojazdy, malowane np. w pustynnym stylu, bo nie wszystkie udało się przemalować np. na ciemnozielono.
W związku z tym można powiedzieć, że epoka taka, w której mogliśmy zapomnieć zupełnie o ryzyku wojny w Europie minęła i teraz powinniśmy patrząc na te wszystkie ruchy nie tylko nie denerwować się, co pomyśleć o tym, jak my jako obywatele, podatnicy, wyborcy, powinniśmy przygotować siebie i nasz kraj, żeby z takim ryzykiem w najczarniejszym scenariuszu się zmierzyć.