"Nie widzimy żadnego pośredniego ani bezpośredniego zagrożenia militarnego ze strony najemników Grupy Wagnera dla naszych sojuszników, ale pozostajemy czujni" - przekazała dziennikarce RMF FM rzeczniczka NATO Oana Lungescu. To odpowiedź na prośbę o komentarz do rozpoczętych wczoraj przez białoruską armię ćwiczeń w pobliżu granicy Polski i Litwy.
Oana Lungescu przede wszystkim przypomniała, że "NATO znacznie zwiększyło swoją obecność obronną we wschodniej części Sojuszu Północnoatlantyckiego w odpowiedzi na agresywne działania Rosji".
Przekazała, że "nadal robimy to, co konieczne, aby odsunąć wszelkie zagrożenia i chronić każdy centymetr sojuszniczego terytorium". Przypomniała też postanowienia lipcowego szczytu NATO w Wilnie, a więc apel "do wszystkich krajów, aby nie udzielały żadnej pomocy w nielegalnej wojnie Rosji z Ukrainą i potępiali wszystkich, którzy aktywnie ułatwiają Rosji wojnę".
Oceniła ponadto, że wsparcie Białorusi dla Rosji "jest instrumentalne, ponieważ nadal zapewnia swoje terytorium i infrastrukturę, aby umożliwić siłom rosyjskim atak na Ukrainę i podtrzymać rosyjską agresję".
Białoruska armia rozpoczęła w poniedziałek ćwiczenia w pobliżu granicy z Polską i Litwą. Oznacza to wzrost napięcia w regionie, które potęguje obecność rosyjskich najemników z Grupy Wagnera - poinformowała agencja Associated Press, powołując się na białoruskie ministerstwo obrony.
Ministerstwo Obrony Republiki Białorusi stwierdziło, że rozpoczęte w poniedziałek ćwiczenia oparte są na doświadczeniach ze "specjalnej operacji wojskowej", którym to terminem Rosja określa swoją wojnę przeciwko Ukrainie. Manewry przewidują "wykorzystanie dronów, a także ścisłą interakcję jednostek pancernych i oddziałów strzelców zmechanizowanych z jednostkami innych oddziałów sił zbrojnych".
Oficjalnie resort obrony nazwał manewry "ćwiczeniami dowódczo-sztabowymi z 6. Samodzielną Brygadą Zmechanizowaną Gwardii". Ich miejscem jest poligon w pobliżu miejscowości Hoża.
Ćwiczenia odbywają się w obwodzie grodzieńskim, w pobliżu przesmyku suwalskiego, słabo zaludnionego obszaru oddzielającego Białoruś od obwodu królewieckiego, rosyjskiej eksklawy nad Morzem Bałtyckim.
Zachodni analitycy wojskowi na od dawna postrzegają przesmyk suwalski jako potencjalny obszar zapalny w każdej konfrontacji między Rosją a NATO. Istnieje obawa, że Rosja może próbować przejąć te ziemie i odciąć trzy kraje bałtyckie od Polski i innych państw NATO - napisała AP.
Dosłownie przed chwilą otrzymaliśmy informacje o tym, że tysiąc żołnierzy białoruskich jest teraz przemieszczanych na granicę z Polską po białoruskiej stronie - powiedział na antenie internetowego Radia RMF24 Paweł Łatuszka, jeden z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej i były ambasador Białorusi w Polsce.
Zwiększy się obecność wojsk białoruskich przy granicy z Polską. Zdajemy sobie sprawę, że zawsze takie napięcia stwarzają ryzyko większej eskalacji. Wiemy również o tym, że tzw. migranci będą próbować szturmować granicę z Polską, bo wielu z nich znajduje się w obwodach grodzieńskim i brzeskim - dodał.
Ja nie chciałbym tu mówić o tym, że będzie to jakakolwiek agresja, bo raczej nikt nie wierzy w ten scenariusz. Nie jest w stanie ani Putin, ani Łukaszenka tego (agresji) zorganizować, ale destabilizacja na granicy to ten cel, który postawili przed sobą i Putin, i Łukaszenka - stwierdził.