„Najważniejsze jest, że ten most w praktyce jest nie do użytku, a zwłaszcza część kolejowa” - powiedział w radiu RMF24 generał Jarosław Stróżyk, były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu NATO komentując zniszczenie Mostu Krymskiego.
Krzysztof Urbaniak, RMF FM: Nie jest jasne, co spowodowało pożar cystern. Na filmach dostępnych w mediach społecznościowych i na naszej stronie RMF24.pl widać moment wybuchu, ale trudno ocenić, czy to jest detonacja ciężarówki przejeżdżającej przez most, czy też eksplozja ładunku zamontowanego pod mostem. Jakie scenariusze dla pana są najbardziej prawdopodobne?
Gen. Jarosław Stróżyk: Drodzy państwo, wszystkie scenariusze możemy brać pod uwagę: czy to wybuch ciężarówki, czy atak rakietowy, czy też ładunki wybuchowe wcześniej umieszczone na moście. Ale to jest drugorzędne. W tej chwili najważniejsze jest, że ten most w praktyce jest nie do użytku, a zwłaszcza część kolejowa. Czyli efekty się liczą, a efekty są dwa. Po pierwsze operacyjno-logistyczny, czyli absolutnie ważna nitka zaopatrzeniowa i wojskowa, i cywilna, została zniszczona, zablokowana, być może zniszczona trwale. I również ruch lądowy. Natomiast drugi efekt, to efekt morale, efekt mentalny, to zwycięstwo Ukrainy. I przede wszystkim prezent dla Putina, takie życzenia "most beautiful", jakby to ładnie jeszcze z angielskiego sparafrazować, na jego 70. urodziny. Żeby wiedział, że po siedemdziesiątce już mu nie będzie lepiej.
Już pojawiają się właśnie takie filmiki w ukraińskich mediach społecznościowych. Panie generale, na pewno spowoduje to panikę wśród Rosjan przebywających na Krymie. Pamiętamy jak po pierwszych atakach na obiekty wojskowe na Krymie na tym moście ustawiały się kolejki osób chcących opuścić półwysep. Teraz ich jedyną drogą ucieczki jest droga przez Melitopol albo Chersoń. Są też szykowane promy. Czy pan uważa, że następne scenariusze, oprócz tego, że to też potężny cios w Putina, to kolejny atak w ten most? Jak pan uważa?
Nie, myślę, że na razie wystarczy, tak jak pan powiedział, ten element pewnie kolejnej paniki Rosjan. To są ludzie czasem "mocni w gębie", ale jeżeli przychodzi do momentu siły, jest ten element płaczu i paniki. I bardzo dobrze. Więc to jest zwycięstwo. Niech żyją w niepewności, co się zdarzy w najbliższych dniach i tygodniach. Więc nie ma co ponownie atakować. W tej chwili wystarczająca fala paniki jest już na pewno wśród mieszkańców Krymu. Zatem pora się pakować, być może wyjeżdżać przez, tak jak pan powiedział, Chersoń. Niech jadą przez Ukrainę, to zobaczą, co tam się stało i jak jest bezpiecznie dla Rosjan.
Na pewno propagandowo to jest również wielki sukces. A jaka może być reakcja Rosjan na to, co się wydarzyło?
Cóż, czekamy rzeczywiście na zdenerwowanie Putina. Wszyscy niestety mówimy i mówił o tym prezydent Biden - o najwyższym zagrożeniu atakiem małej taktycznej broni jądrowej na terenie Ukrainy. Jest to niestety jakaś opcja i coraz bardziej możliwa. Ale Ukraina się nie boi. Ukraina walczy i nic nie jest w stanie przestraszyć Ukrainy. A Putin też ma swoje granice działania, hamulce. Słyszymy już o tarciach wewnątrz absolutnie najbliższego kręgu Putina. Jego najbliższych przyjaciół jeszcze z okresu Sankt Petersburga, obecnie przy władzy, pana Patruszewa, czy Sieczina. A być może innych, którzy widzą bezsensowność tej walki i brak możliwości zwycięstwa.