"Zajmijcie się pandemią, prawo wyboru zostawcie kobietom" – transparent z takim hasłem pojawił się na proteście Strajku Kobiet w Gdańsku. Fala demonstracji przeciw niemal całkowitemu zakazowi aborcji znów przetoczyła się przez Polskę: manifestacje zaplanowano w piątek w ponad 40 miastach i miasteczkach. Był to już trzeci dzień protestów wobec publikacji w Dzienniku Ustaw wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października: wraz z nią moc stracił przepis zezwalający na aborcję w przypadku nieodwracalnych wad płodu. "Chcemy dać znać, że nie oddamy swoich praw tak łatwo. Nie my jesteśmy agresorem" – powiedziała RMF FM protestująca w Warszawie. Od uczestnika demonstracji w Łodzi usłyszeliśmy: "Cóż byłby ze mnie za mężczyzna, gdybym nie wspierał mojej ukochanej?".
* Protesty Strajku Kobiet przeciwko niemal całkowitemu zakazowi aborcji zaplanowane zostały w piątek w ponad 40 większych i mniejszych miastach w całej Polsce. Na liście znalazły się choćby Warszawa, Kraków, Gdynia, Kielce, Łódź, Wrocław czy Olsztyn, ale również Sanok, Złotów, Sztum, Malbork, Polkowice czy Bochnia.
* Największa okazała się demonstracja w Warszawie, dokąd Ogólnopolski Strajk Kobiet zapraszał przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego z całego kraju: na ulice stolicy wyszło kilka tysięcy ludzi.
* Po kilkuset protestujących zgromadziły demonstracje we Wrocławiu, Gdańsku czy Łodzi.
* W Warszawie doszło do niewielkich przepychanek z policją, funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Wiadomo o 3 zatrzymanych.
* Przed północą protestujący w Warszawie dotarli w pobliże domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu, który był ostatnim punktem na trasie ich marszu. W okolicy willi zgromadzone zostały potężne siły policji.
Zakończył się warszawski - najliczniejszy w kraju - protest Strajku Kobiet przeciwko niemal całkowitemu zakazowi aborcji w Polsce.
Ostatnim punktem na trasie manifestujących były okolice domu prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Tradycyjnie jednak dostępu w pobliże willi broniły potężne siły policji.
Po dotarciu na miejsce protestujący ustawili się przed policyjnym szpalerem:
Dobiega końca demonstracja przeciwników zaostrzenia prawa aborcyjnego w Warszawie: protestujący opuszczają okolice domu prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu.
Według uczestników protestu w Warszawie, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Michał Dobrołowicz, postawa policji nie jest dzisiaj pokojowa.
"W środę była bardzo pokojowa, przeszliśmy normalnie, dwie godziny, kulturalnie manifestowaliśmy. Dzisiaj: blokady. Dzisiaj ewidentnie nie jest sympatycznie" - usłyszał nasz reporter od jednej z demonstrujących.
Odnosząc się do samego celu protestów, kobieta podkreśliła, że "nadzieja umiera ostatnia":
Przed północą czoło stołecznego marszu dotarło na ulicę Mickiewicza, w pobliże domu Jarosława Kaczyńskiego.
Tam jednak zgromadzone zostały - i tuż przed północną jeszcze zasilone - potężne siły policji: ulicę blokują zwarte szeregi funkcjonariuszy, za nimi widać trzy rzędy po kilkadziesiąt radiowozów.
Część manifestantów próbuje - jak przez cały wieczór - grać z policją "w węża", jak sami to wcześniej określili: chcą dotrzeć przed dom prezesa PiS bocznymi uliczkami.
O przypadku użycia gazu wobec policjantów i uderzenia funkcjonariusza poinformowała na Twitterze stołeczna komenda.
"W czasie zabezpieczania dzisiejszego protestu jedna z uczestniczących w nim osób użyła gazu w kierunku policjantów. Dwóch funkcjonariuszy wymagało udzielenia im doraźnej pomocy medycznej. W celu zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszom i zapobieżenia atakowi na nich także wykorzystany został miotacz pieprzu. Była to jednak wyłącznie reakcja na agresję wobec policjantów. Jeden z funkcjonariuszy został uderzony" - czytamy w postach KSP.
Ogromne siły policyjne bronią dostępu w okolice willi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na stołecznym Żoliborzu.
Właśnie w to miejsce zmierzają uczestnicy protestu Strajku Kobiet.
Na ul. Mickiewicza widać dziesiątki radiowozów, obecne są tzw. oddziały zwarte: funkcjonariusze w hełmach i z tarczami blokują trasę na wysokości ul. Potockiej.
Kilkoro protestujących w Warszawie zostało zatrzymanych - donosi reporter RMF FM Paweł Balinowski.
W Warszawie na wysokości ul. Złotej doszło do przepychanek z policją. Demonstranci rzucali w funkcjonariuszy petardami, ci z kolei odpowiedzieli gazem. W niektórych miejscach policjanci wyłapują z tłumu pojedynczych ludzi.
Tuż przed 22:00 na twitterowym profilu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet pojawił się komunikat: "Idziemy na Żoliborz!". Właśnie w tej dzielnicy znajduje się dom prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w pobliżu którego demonstracje odbywały się już wielokrotnie.
Protest Strajku Kobiet w Warszawie jest największą z wielu zorganizowanych dzisiaj manifestacji: ulicami stolicy maszeruje kilkutysięczny tłum.
Demonstranci ruszyli z ronda Dmowskiego w kierunku Sejmu, ale zostali zablokowani przez policję i zawrócili w kierunku ronda.
Doszło do przepychanek z policją. Na chodniku przy Marszałkowskiej funkcjonariusze zablokowali busa z nagłośnieniem demonstracji, zatrzymano kierowcę auta. Gdy tłum manifestantów zaczął napierać na otoczony przez funkcjonariuszy samochód, policjanci użyli gazu.
W tłumie co jakiś czas odpalane są czerwone race. Protestujący skandują m.in.: "Myślę! Czuję! Decyduję!", "Kaczor, niestety, twój rząd obalą kobiety!", "Wolność! Równość! Aborcja na żądanie!".
Na transparentach widać hasła: "Wolna Polka", "Nie bądźcie obojętni" czy "Wyrok na kobiety".
Kilkuset ludzi wzięło udział w kończącym się właśnie proteście Strajku Kobiet we Wrocławiu. Policja spisała kilkudziesięciu manifestujących.
Skandowano m.in.: "Nielegalny jest Trybunał!" czy "Rewolucja jest kobietą!".
Ulicami Łodzi maszeruje kilkuset ludzi. Bywa nerwowo:
We Wrocławiu doszło do szarpaniny protestujących z policjantami.
Jak relacjonuje reporter RMF FM Paweł Pyclik, manifestanci ruszyli z rynku ulicą Świdnicką, gdzie murem, jeden obok drugiego, stanęli policjanci: zablokowali tłum, który skręcił w ul. Ofiar Oświęcimskich - i tam doszło do szarpaniny z funkcjonariuszami.
Ostatecznie manifestującym udało się przebić.
Kilkuset ludzi maszeruje ulicami miasta, próbując niejednokrotnie zmylić policjantów: szli np. w kierunku siedziby Prawa i Sprawiedliwości - i w ostatniej chwili odbili w stronę centrum miasta.
Na al. Szucha 12 w Warszawie, gdzie mieści się siedziba Trybunału Konstytucyjnego i gdzie wczoraj zebrało się ponad 1000 manifestantów, na razie jest spokojnie.
Już teraz jednak na ewentualne pojawienie się marszu czeka tam grupa policjantów. Kilkanaście radiowozów zaparkowało również na sąsiednich ulicach: Litewskiej i Bagatela oraz w okolicy pl. Unii Lubelskiej. Sam gmach TK otoczony jest barierkami.
Przy Szucha reporter RMF FM Michał Dobrołowicz spotkał protestujących zmierzających na rondo Dmowskiego:
O godzinie 20:00 ruszył protest w Warszawie, dokąd Ogólnopolski Strajk Kobiet zapraszał na dzisiaj przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego z całej Polski.
Demonstranci zebrali się na rondzie Dmowskiego - a właściwie: rondzie Praw Kobiet, jak nazwali to miejsce już jakiś czas temu protestujący.
"Zajmijcie się pandemią, prawo wyboru zostawcie kobietom. Od 23 X do skutku!" - transparent o takiej treści pojawił się na proteście Strajku Kobiet w Gdańsku.
Na transparentach w Krakowie przeczytać można m.in. hasła skierowane do rządzącego Prawa i Sprawiedliwości: "PiS idź sobie stąd" czy "Macie krew na rękach".
We Wrocławiu, którego ulicami maszeruje kilkuset demonstrantów, ktoś przyniósł na protest plakat z napisem: "Urzędnicy zapomnieli, że pracują dla nas".
Największy protest planowany jest w Warszawie: do stolicy bowiem Ogólnopolski Strajk Kobiet zapraszał na dzisiaj przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego z całej Polski.
Marsz przez Warszawę rozpocznie się na rondzie Dmowskiego - a właściwie: rondzie Praw Kobiet, jak nazwali to miejsce już jakiś czas temu protestujący.
Dokładną trasę marszu trudno w tej chwili przewidzieć. Niedaleko ronda Dmowskiego, przy ulicy Nowogrodzkiej, mieści się siedziba Prawa i Sprawiedliwości, niewykluczone więc, że tam pochód skieruje się w pierwszej kolejności. Najprawdopodobniej na trasie protestujących znajdzie się również gmach Trybunału Konstytucyjnego mieszczący się przy al. Szucha.
Początek stołecznej manifestacji: o godzinie 20:00.
W czwartek protesty przeciwko niemal całkowitemu zakazowi aborcji zaplanowano w ponad 30 miastach, m.in. w Warszawie, Rzeszowie, Skoczowie, Gdańsku, Wałbrzychu, Katowicach czy Wejherowie.
W stolicy doszło do przepychanek z policją i zatrzymań.
Przed zakończeniem demonstracji odbywającej się przed gmachem Trybunału Konstytucyjnego funkcjonariusze otoczyli około setki pozostających tam wciąż ludzi: poza kordon wypuszczali wyłącznie tych, którzy pozwolili się wylegitymować. Wielu protestujących nie chciało jednak podać swoich danych: pat trwał kilka godzin.
Ostatecznie policja przy użyciu siły wyprowadziła demonstrantów, którzy stawiali bierny opór.
Zatrzymano w sumie 14 uczestników manifestacji.
Troje z nich ma odpowiedzieć za naruszenie miru domowego: to manifestanci, którzy przedostali się przez ogrodzenie na teren Trybunału Konstytucyjnego i na drzwiach gmachu TK przymocowali plakaty Strajku Kobiet.
Zarzuty dla pozostałych dotyczą m.in. naruszenia nietykalności policjantów i ich znieważenia.
Już w środowy wieczór, wkrótce po publikacji na stronach Trybunału Konstytucyjnego uzasadnienia jego wyroku z 22 października - i zapowiedzi publikacji w Dzienniku Ustaw jeszcze tego dnia samego orzeczenia - przez Polskę przetoczyła się fala spontanicznych protestów.
Przeciwnicy zaostrzenia przepisów aborcyjnych wyszli na ulice kilkudziesięciu miast w całym kraju. Demonstracje odbyły się m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Olsztynie czy Łodzi, ale również w wielu mniejszych miejscowościach.
Protesty zorganizowano także za granicą: w Londynie i Berlinie.
W niemieckiej stolicy Polki demonstrowały przed domem prezes TK Julii Przyłębskiej i jej męża.
W środę po godzinie 23:00 - po ponad 3 miesiącach od wydania - w Dzienniku Ustaw opublikowany został wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października, w którym Trybunał pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł, że niezgodny z Konstytucją jest przepis zezwalający na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Decyzja TK zburzyła wypracowany w 1993 roku tzw. kompromis aborcyjny i oznacza de facto delegalizację aborcji w Polsce: ponad 90 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzanych było bowiem w naszym kraju właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną. W 2019 roku było to niemal 97 procent wszystkich legalnych aborcji.
Wraz z publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Dzienniku Ustaw przepis zezwalający na aborcję w przypadku nieodwracalnych wad płodu stracił moc.
W Monitorze Polskim opublikowane zostało natomiast uzasadnienie orzeczenia: TK wskazał w nim, że prawdopodobieństwo ciężkich wad płodu nie jest wystarczające dla dopuszczenia aborcji.