Zgromadzeni na manifestacji w Paryżu członkowie ruchu "żółtych kamizelek" ścierają się z policją, która użyła gazu łzawiącego. „To nowa rewolucja francuska” – twierdzą uczestnicy demonstracji. Według francuskiego MSW, w zamieszkach uczestniczy około 6 tysięcy osób. Jak poinformowała policja, aresztowanych zostało ponad 260 demonstrantów. 110 osób jest rannych, w tym kilkunastu funkcjonariuszy.
Starcia z policją przeniosły się w mniejsze ulice koło Pól Elizejskich. Policja usiłowała zablokować demonstrantom drogę do Pałacu Elizejskiego i do siedziby Zgromadzenia Narodowego. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, armatek wodnych i granatów dymnych. Protestujący w odpowiedzi obrzucili ich kamieniami i butelkami.
Gardził pan ludźmi, panie prezydencie. Prowokował nas pan, a więc to wszystko jest pana wina. Zdychamy z głodu, tak jak ci, którzy zorganizowali w przeszłości wielką rewolucję francuską - krzyczał jeden z demonstrantów.
Być może nie uda nam się zmusić Macrona do dymisji, ale żądamy przedterminowych wyborów, bo władze przestały nas reprezentować - tłumaczył jeden z demonstrantów.
Pod Łukiem Triumfalnym wokół Grobu Nieznanego Żołnierza schroniło się wielu młodych demonstrantów. Wielu z nich zaczęło znowu śpiewać francuski hymn narodowy, niektórzy trzymali w rękach francuskie flagi.